Suzanne obudziła się nad ranem. Spodziewała się, że Sebastian zapyta ją, dlaczego nie śpi, jednak to nie nastąpiło. Zdziwiona obejrzała się za demonem i omal nie pisnęła.
Spał, a na dodatek wyglądał tak bardzo słodko, mimo, że nie oddychał, ale to drobiazg.
Wtem usłyszała obok niej skrzypnięcie, trzask, huk, jak i znowu trzask. Przerażona przytuliła się do bruneta, przez co się obudził.- Suzanne..? Co się dzieje? - jego oczy instynktownie zaświeciły się różem.
- K-Ktoś tu jest? - zapytała drżącym głosem. Demon rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, przybliżając swoją dziewczynę do siebie w akcie obrony.
- Nie, skąd to pytanie? - zdziwiła się na jego słowa.
- Zmory też tu nie ma? - pokręcił przecząco głową, jednak znowu usłyszała, jakby ktoś tu był. Zacisnęła mocniej kołdrę, na co Sebastian się zaniepokoił.
- Suzanne, nikogo tu nie ma, jesteś bezpieczna.
- Słyszałeś kroki...? - zapytała, oczekując twierdzącej odpowiedzi.
- Nie - nagle przed nią ujrzała ciemny kształt postaci, na co pisnęła i przyłożyła głowę do jego torsu, zaciskając oczy. - Suzanne, to przestaje być zabawne - jego ton głosu był chłodny.
- J-Ja naprawdę nie udaję - tłumaczyła się w roztrzęsieniu.
- Skoro nie, to dobrze, a za razem źle, bo masz halucynacje. Nie świadczy to nic dobrego - odetchnął ciężko i pocałował ją w czubek głowy, tym samym zaczynając gładzić jej blond włosy. - Postaraj się zasnąć. Będę czuwał - zapewnił ją, na co ona przytaknęła i próbowała się uspokoić, w czym pomagał jej czerwonooki, gładząc lekko włosy dziewczyny. Po niedługim czasie zasnęła, a obudzenie jej znowu było problematyczne.
- Dlaczego leki nie działają? - zapytała podczas jedzenia obiadu.
- Nie wiem - w jej wyobrażeniu powiedział oschłym tonem, przez co poczuła się z lekka smutna, jednakże tak naprawdę był przejęty tą sytuacją i nie rozumiał takiego przebiegu wydarzeń.
- Jutro wracasz wcześniej, racja? - chciała jakoś zacząć rozmowę.
- Tak, całe szczęście, będę mógł się tobą zająć - uśmiechnął się lekko, lecz blondynka usłyszała jedynie "Mogłabyś w końcu zapamiętać", wypowiedziane tą samą barwą głosu co wcześniej, przy okazji zmarszczył brwi.
Czuła się źle, gdyż uważała się za kłopotliwą.- Tak, istotnie...
Następnego ranka obudziła się sama, co było dla niej trochę zaskakujące, zważając na fakt, że zwykle Sebastian ją budził przed swoim wyjściem.
- Sebastianie... Przepraszam, jeśli sprawiam ci kłopot - patrzyła w puste miejsce, gdzie zwykle leżał jej ukochany demon. - Staram się być dla ciebie najlepsza, pomimo wiedzy, że taka nie jestem - sięgnęła po poduszkę i przytuliła do siebie, zaciągając się jego zapachem. Brakowało jej jego dotyku, zapachu, głosu, jak i tego melodyjnego śmiechu, który czasami przyprawiał ją o złość. Pomimo tego uwielbiała jego śmiech, w każdej postaci czy to ze szczęścia, czy po złośliwej docince. To samo tyczyło się uśmiechu, który podnosił ją na duchu każdego ranka zapowiadając, że w ten dzień jest duża szansa na powodzenie.
Na samą myśl sama się zaśmiała.- Kocham cię, Sebastianie - szepnęła, jakby kierując te słowa do niego.
Nie wykluczała, że ją usłyszał, wręcz wierzyła, że tak było. Biorąc kilka głębszych oddechów wstała z łóżka i wyszła z sypialni. Jak to ona miała w zwyczaju - nie sprawdziła telefonu, co aktualnie było błędem, gdyż na pocztę głosową nagrał się w przerwie jej obiekt westchnień.
Treść brzmiała następująco:
"Witaj Suzanne. Jako że znam ciebie, to jestem przekonany, że tego nie odsłuchasz. Jednakże warto spróbować, bo to ważne. Przechodząc do konkretów - przygotowałem dla ciebie śniadanie, a dokładniej sałatkę, jest w lodówce. I mam też mniej... Pozytywną wiadomość. Niestety dzisiaj wrócę około godziny dziewiętnastej, ponieważ w związku z bójką dwójki licealistów będę zmuszony do zostania, aby porozmawiać z ich rodzicami o tej sprawie. Oraz zapomniałem, co mówię z głębokim żalem i zdegustowaniem swoim zachowaniem, że dzisiaj jest rada pedagogiczna. Wybacz, że obiecałem się tobą zająć oraz pomóc i nie dotrzymałem słowa, lecz w obecnej sytuacji nie mogę ot tak wrócić wcześniej do domu (westchnięcie i głośny dźwięk dzwonka szkolnego) Muszę kończyć, widzimy się wieczorem."
Kobieta weszła do kuchni i dała jedzenie Zmorze, aby później sama zajrzeć do lodówki po jedzenie dla siebie. Nie znajdując niczego, co przyciągnęło by jej uwagę, wzięła jedynie szklankę i zaparzyła sobie herbatę.
Wypiła ciepły napar i wzięła się za czytanie książki, co uwielbiała robić. Odprężało ją to.
Nim się obejrzała nastała godzina piętnasta, przez co uradowana czekała na powrót swojego chłopaka.
Mijały godziny, co dla Suzanne było istnym bólem. Nawet nie mogła się skontaktować z brunetem, bo telefon rozładował jej się całkowicie, a ładowarki nigdzie nie mogła znaleźć.
Zerknęła na zegar i ujrzawszy osiemnastkę oraz pięćdziesiątkę dwójkę zrezygnowała całkowicie.- Nawet ty się ode mnie odwróciłeś... Wiedziałam, że prędzej czy później odejdziesz od takiej nic nie wartej osoby, jak ja - płakała, a jednocześnie lekko się śmiała z okropności tej sytuacji.
Po kilku minutach ogarnęła się i wyszła z mieszkania, kierując się do pobliskiego parku. Nie wiedziała, gdzie iść. Była w rozsypce. Zima dawała się we znaki, pomimo faktu, że Londyn i tak zwykle jest otoczony pochmurną aurą pogody. Jedyną problematyczną rzeczą był nieodpowiedni strój, który odznaczał się w tłumie.
Sweter bez ramion, długie spodnie oraz luźne trampki kontrastowały z normalnym ubiorem, jakim była kurtka, szalik oraz jakieś lepsze obuwie. Nie zwracała uwagi na zdziwione oczy skierowane na nią, po prostu szła przed siebie, niedawno mijając już owy park. Chciała uciec od tamtego miejsca, które teraz było nie dla niej. Stała się problemem, a przynajmniej ona tak myślała.
Tymczasem zmartwiony na zabój Sebastian szukał swojej partnerki w okolicy. Całe szczęście śnieg jeszcze nie zapadał śladów, a zapach utrzymywał się w powietrzu, to też dawało mu ogromną szansę na znalezienie swojej zguby. Szedł, nie, biegł w jej stronę przeklinając się w duchu, że zapomniał o tej cholernej radzie. Kiedy tylko ją ujrzał, biegł jeszcze szybciej. Gdy dziewczyna usłyszała zbliżające się kroki, obróciła się i została złapana w silne ramiona demona. Pomimo jego przybycia i wcześniejszego smutku z powodu jego nieobecności teraz była zła. Zła, co uwydatniło się w jej zachowaniu. Odepchnęła go lekko od siebie, przez co na twarz Sebastiana wkradło się zdziwienie jak i smutek.- Zostaw mnie lub nawet nie podchodź bliżej niż na metr - powiedziała chłodnym tonem.
- Suzanne, ja mogę to wytłumaczy-
- Nie chcę twojego tłumaczenia! Zostawiłeś mnie, a teraz masz czelność zjawiać się tak po prostu jak gdyby nigdy nic?! Jestem bardzo ciekawa, co przez te całe nadwyżkowe cztery godziny robiłeś - po wypowiedzeniu tych słów wyminęła go, kierując się do domu.
- Proszę, daj mi powie-
- Nie Sebastian! Nie podchodź do mnie... To rozkaz! - krzyknęła, po czym przyspieszyła kroku do celu, jakim było ich mieszkanie.
Nie wiedział, co się z nią stało. Przecież podał leki, lecz może coś innego jest na rzeczy? Nie wiedział. Nie mógł jednoznacznie stwierdzić.
Udręką, aby bliżej zapoznać się z sytuacją był fakt, że wypowiedziała w jego stronę rozkazy, z czym nie mógł walczyć. Jeśli złamałby jakikolwiek z nich - może się pożegnać ze swoją ukochaną. Nie miał pojęcia co zrobić, więc jedynie utrzymywał odstęp co najmniej metra od niej i nie odzywał się podczas powrotu do domu. Całą drogę myślał o tej sytuacji.
Postanowił jedno - pobrać jej krew do badania.
CZYTASZ
Pakt Z Diabłem
Fanfiction"- Gdy ktoś odrzuci swoją wiarę, nie dostąpi zaszczytu przejścia przez bramę niebios - rozległ się echem męski głos. - Czyżbyś był boskim posłańcem? - zapytała przedtem się trochę wachając, na co odpowiedział jej szyderczy śmiech. - Zatem zapytam c...