TOM III: 3. Skrzydło.

42 4 8
                                    

~····••••••••••••••••••••••••••••••••••••••····~

Informacja: napisałam pikante scenki ( ͡° ͜ʖ ͡°)

~····••••••••••••••••••••••••••••••••••••••····~

Podczas swojego snu niebieskooka poczuła mocne targnięcie w realnym świecie, co spowodował czerwonooki.

- Gabriel, do kurwy nędzy, zostaw już ją! - usłyszała znajomy głos, nie, krzyk, połączony z mocnym trząśnięciem jej ciała.
Otworzyła powoli oczy, a mimika twarzy przed nią złagodniała.

- Sebastianie, co się dzieje?

- Spałaś czternaście godzin, a wybudzenie cię było z jakiegoś powodu niemożliwe - zastanowił się chwilę nad czymś. - I wybacz za turbulencje podczas snu.

- To jest nie ważne, ważne jest dlaczego musiałam spać aż czternaście godzin.

- Możliwe, że w składzie tych leków znalazł swoje miejsce magnez - odetchnął ciężko. - Tak to się właśnie kończy kupowanie leków u niższych bytów w piekle. Daj mi chwilę, za niedługo będę z powrotem - powiedział, po czym przeszedł przez portal do piekła.
Zmora zaczęła łasić się do nóg blondynki, więc wzięła ją na kolana i głaskała po brzuchu, przez co kotka się wyciągnęła, prawie spadając. Dziewczyna zaśmiała się lekko.

- Oj Zmora, jesteś świadkiem tylu dziwnych dla ciebie rzeczy, a i tak z nami jesteś - powiedziała z lekkim śmiechem, na co złotooka zerknęła na nią przez chwilę, aby później się uśmiechnąć.
Po kilku minutach Zmora zeskoczyła z jej kolan i podbiegła do swojej miski z jedzeniem, wyjadając ostatnie resztki dzisiejszej porcji. Dziewczyna poszła za kocicą, przypominając sobie, że nie jadła jeszcze nic. Otworzyła lodówkę i spojrzała na zawartość jedzenia, które się tam znajdowało. Jedzenie, które przyniósł dla siebie Sebastian, nie różniło się zbytnio od ludzkiego, jedynie zapach był jakiś dziwny.
Nie przykładając temu większej uwagi zdecydowała się na zrobienie sobie owsianki.
Co prawda brunet zawsze robił dla niej śniadanie, ale, jak to ona mówiła, nie jest aż taką wielką kaleką, żeby w wieku stu dwudziestu pięciu lat nie umieć sobie zrobić jedzenia. Wyciągnęła potrzebne składniki i po kilku minutach owsianka była gotowa. Jednakże zjadła tylko połowę porcji, co było dla niej zadziwiające. Resztę swojego śniadania włożyła do lodówki, gdy nagle przez portal przeskoczył, a właściwie zrobił fikołka, czerwonooki. Jego skrzydła były widoczne, ale brakowało kilkudziesięciu lotek. W dłoni trzymał jakąś fiolkę z ciemnozieloną substancją, która wyglądała co najmniej jak glony. Suzanne krzywiła się lekko i podeszła do niego, cały czas przyglądając się prawemu skrzydłu.

- Co ci się stało w skrzydło? - zapytała, wskazując na brak lotek.

- Cóż, żeby zrobić ten lek musiałem oddać kilka swoich piór, jako że jedyny z całego piekła mam skrzydła. A przy powrocie chcieli mi zabrać siłą lekarstwo, lecz zdążyłem uciec - odpowiedział z dumą.

- Ten twój lek wygląda co najmniej jak glony. Na dodatek w ogóle nie wygląda jak lekarstwo.

- Przecież wiesz, że cię nie otruję - zapewnił ją, po czym do jej herbaty wlał substancję i podał kubek.
Wzięła naczynie w obie ręce i upiła trochę.

- Za ile zacznie działać?

- Jutro rano.

- Co tak długo?

- Żeby lek zadziałał tak jak powinien to nie może być dodane nic, co przyspiesza działalność.

- Rozumiem... - mruknęła, kiwając lekko głową, po czym uniosła wyżej porcelanowe naczynie. - Na zdrowie! - wypiła wszystko jednym haustem, myjąc chwilę później kubek.
Niespodziewanie długie i głośne miauknięcie dobiegło do ich uszu chwilę po przeraźliwym huknięciu w sypialni. Oboje pobiegli w tamtą stronę i ujrzeli istnie zadziwiający widok.
Książki oraz figurki leżały porozwalane na podłodze, przez co niektóre się potłukły, a na szafie stał sprawca tego zamieszania.
Bynajmniej nie była to Zmora, ponieważ ona stała obok pary i z zaciekawieniem patrzyła na drugiego kota.

Pakt Z Diabłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz