- Sebastianie, zabij ich - zwróciłam się do lokaja, na co ten od razu zareagował.
- Zrozumiano - lokaj ruszył na piątkę ludzi.
Mężczyźni strzelali do niego z pistoletów, a kamerdyner albo zwinnie omijał ich strzały, albo pociski lądowały pomiędzy jego palcami, aby później wylądowały w ciałach nieznajomych tam gdzie serce. W pewnym momencie Sebastian złapał mnie za nadgarstek i pociągnął, a strzała przeleciała mi przed oczami. Wyciągnął jeden nóż i rzucił w szczelinę w oknie, która utworzyła się przez rozbicie szkła. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam wystającą głowę martwego snajpera zza krzaka. Nagle poczułam dotyk na swojej głowie, a chwilę potem nic nie widziałam.- Co ty robisz? - zapytałam z lekką złością.
- Na pewno chcę to panienka wiedzieć? Może to wywołać reakcję zwrotną, a w lepszym wypadku omdlenie.
- Skoro robisz coś tak okropnego to nie, nie chcę wiedzieć - kilka minut później już mogłam widzieć i ocenić sytuację. - Posprzątaj ten bałagan.
- Oczywiście, tylko najpierw wolałbym uniemożliwić krwi wydostawanie na zewnątrz.
- Krwi...? - dotknęłam głowy i przypomniałam sobie o strzału w głowę. - A tak, tak, racja.
Brunet przyłożył mi szmatkę do miejsca krwawienia i owinął bandażem, spinając końce zapinką. Usiadłam za biurkiem, a podwładny zaczął sprzątać ciała. Gdy skończył wynosić gdzieś trupy zaczął zmywać krew z podłogi.
Kiedy zmył ostatnią plamę usłyszałam rżenie koni. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam kuzynostwo.- Nie pomyślałam o tym, gdzie ja mam się schować? - zwróciłam się do kamerdynera.
- W moim pokoju, w tamto miejsce nikt nie przyjdzie - szybkim krokiem poszłam w ów miejsce i czekałam, siadając na łóżku.
Po kilku minutach spostrzegłam, że nie kicham.- Uczulenie zniknęło? - mruknęłam do siebie.
Z szafy wyszedł czarny kot z czerwono brązowymi oczami i szary z dwukolorowymi i oklapniętym uchem. Wskoczyły na łóżko i podeszły do mnie. Uczulenie nadal nie dało się we znaki, więc najzwyczajniej w świecie zaczęłam głaskać koty. Po około godzinie drzwi do pokoju się otworzyły i do pomieszczenia wszedł lokaj.- Wiesz, że uczulenie zniknęło?
- Demony nie mają uczuleń, dlatego też tak mogło się stać.
- To świetnie - położyłam głowę obok kulek futra i nadal je głaskałam.
- Panienka lubi koty? - usłyszałam w jego głosie uciechę z tego faktu, na co się lekko zaśmiałam.
- Nie przeszkadzają mi, tym bardziej teraz. Nazywają się jakoś? - brunet podszedł i usiadł obok mnie na łóżku, przez co czarny kot z oczami o kolorze czerwono brązowym podszedł do kamerdynera. Wskazał na ów kota.
- Jedynie Zmora, gdyż jest najdłużej - przeniosłam wzrok na niego.
- Jak długo?
- Będąc szczerym znalazłem ją tydzień po przybyciu tutaj - odetchnęłam cicho i pokręciłam głową. Zaczęłam głaskać szarego kota, a Zmora łasiła się do bruneta. Lekko się uśmiechnęłam przez to, że pomyślałam, że kotka wręcz adoruje swojego właściciela. Oparłam głowę na ręce i nadal drapałam lekko za uchem szarego kota.
W pewnym momencie, zupełnie nieświadomie, oparłam głowę o kolano czerwonookiego. Kiedy szary kot to zobaczył popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i odsunął się ode mnie.- Oj, daj spokój. Ręka mnie już bolała - powiedziałam ze śmiechem, jednak kot nic sobie z tego nie robił.
Oparłam się na rękach i przeszłam do siadu, aby po chwili zejść z łóżka i skierować się do biblioteki. Nagle poczułam mocne szarpnięcie do tyłu i czyjąś dłoń na moich ustach. Momentalnie przed oczami zrobiło się ciemno, przez szmatkę zawiązaną wokół głowy. Nieznajomy obezwładnił mnie i mocno przytrzymał, prowadząc w nieznanym mi kierunku.
Nie mogłam wołać o pomoc jak i nie mogłam się ruszyć.
W pewnym momencie nie czułam gruntu pod nogami, jednak dało się słyszeć trzepot skrzydeł. Po kilkunastu minutach wylądowałam z nieznajomym na czymś metalowym.- Miałaś umrzeć. Spotkać się z rodzicami, jednak wybrałaś ścieżkę zła i nieczystości, stając się brudnym demonem! - uderzył mnie mocno w brzuch, na co ja upadłam na kolana, opierając się o pięty. - Skoro wybrałaś taką drogę śmierci to dokończę to, co zacząłem w trochę inny sposób.
Usłyszałam wyjmowanie czegoś ostrego, więc odruchowo cofnęłam się jednak to nie był najlepszy pomysł, gdyż moja ręka ześlizgnęła się z metalu i nie mając się czego podeprzeć o mało nie spadłam. Korzystając z okazji zdjęłam szybkim ruchem materiał z oczu i spojrzałam na nieznajomego.
Anioł z białymi włosami i fiołkowymi tęczówkami trzymał w ręku sztylet. Zbliżył się i przeciął mi skórę na szyi, kilka centymetrów obok tętnicy. Przełknęłam głośno ślinę i patrzyłam z przerażeniem na anioła.
Nagle coś z ogromną siłą uderzyło nieznajomego, przez co ten został skazany na spotkanie z metalową ścianą. Sebastian uniósł mnie na rękach i posadził trochę dalej, pomiędzy dwoma filarami.
Kiedy tylko się obrócił anioł już był obok i próbował mnie zabić, jednak lokaj odpierał każdy jego atak.
Po kilku minutach odpierania ciosów biało włosy odskoczył na dużą odległość, aby po chwili szybkim ruchem przeciąć platformę, na której staliśmy. Wszystkie części metalowej budowli zaczęły się chwiać i po chwili poczułam, jak noga osuwa mi się z podłoża i chwilę lecę w dół. Chwilę, gdyż kamerdyner złapał mój nadgarstek w szczelnym ucisku w idealnym momencie. Podciągnął mnie w taki sposób, że z powrotem znalazłam się na platformie.
Poczułam ciepłą substancję, która leciała ciurkiem po mojej szyi. Była to zapewne krew, spowodowana rozcięciem.
Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam Londyn, który powoli stawał a płomieniach.- Biedna Królowa... Myśląc, że już odeszłaś i zaznałaś całkowitego oczyszczenia przestała o siebie dbać, powodując zgon - rozszerzyłam oczy, lecz pokręciłam głową i ponownie spojrzałam w stronę anioła. - Przed śmiercią powiedziała, żeby wypalić z nieczystości Londyn, aby wszystkie dusze w jej ukochanym mieście zaznały spokoju ducha. Muszę wypełnić jej prośbę, jednak stałaś się problematyczna i muszę to wykonać w inny sposób.
Biało włosy wzbił się w powietrze i zamachnął się skrzydłami w taki sposób, że pióra leciały z ogromną prędkością w moją stronę. Brunet wziął kawałek metalowej płachty i odbił pióra, jednak podczas tej czynności anioł ponownie przeciął budowlę. Tym razem jedynym powodem, dla którego nie spadłam całkowicie, była wystającą część. Uniosłam lekko głowę i pobladłam na twarzy. Lewa ręka Sebastiana była odcięta, a z rany wypływało bardzo dużo krwi. Wychylił się, patrząc czy wszystko jest ze mną dobrze.
- Proszę wytrzymać dziesięć sekund i radzę nie patrzeć - kiwnęłam lekko głową i przymknęłam oczy.
Kiedy tylko lokaj zaczął odliczanie usłyszałam jakby krzyki anioła, które ustały dopiero po wypowiedzeniu liczby dziewięć. Uchyliłam lekko powieki i ujrzałam naprzemiennie białe i czarne pióra.
Spojrzałam lekko w górę i patrzyłam na zbliżającego się kamerdynera do krawędzi ruin metalowego mostu.
Uśmiechnął się lekko, na co ja odpowiedziałam tym samym. Ręką zaczęła mi cierpnąc i poczułam jak moje palce puszczają się krawędzi. Lokaj pierw stał w osłupieniu ze zdziwioną miną, jednak po chwili zeskoczył z mostu za mną. Zdałam sobie sprawę, że moje ubrania nasiąkają wodą. Przymknęłam oczy i poczułam targnięcie za kołnierz, a chwilę później mogłam już oddychać.- Miała panienka czekaj jedynie dziesięć sekund - powiedział pół szeptem w moją stronę.
- Wybacz - wymamrotałam i oplotłam rękami jego szyję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak tym oto sposobem zakończył się pierwszy tom!
Drugi pojawi się 2.08.21, więc wyczekujcie cierpliwie
CZYTASZ
Pakt Z Diabłem
Fiksi Penggemar"- Gdy ktoś odrzuci swoją wiarę, nie dostąpi zaszczytu przejścia przez bramę niebios - rozległ się echem męski głos. - Czyżbyś był boskim posłańcem? - zapytała przedtem się trochę wachając, na co odpowiedział jej szyderczy śmiech. - Zatem zapytam c...