V

103 13 4
                                    

- Jesteś strasznie rozkojarzony. Zacznij zwracać uwagę na drobnostki dziejące się wokół Ciebie, bo z aktualnym podejściem daleko nie zajdziesz. Wiem, że alkoholu nie odstawisz, bo lubisz się napić, ale panuj nad sobą i kontroluj kolejki. - zaciągnął się papierosem po czym spokojnie wypuścił dym z krwistoczerwonych ust kontrastujących z jego porcelanową cerą.
- Poza tym, naprawdę dałeś się uwieść jakiemuś obcemu typowi? Nie wiedziałem, że jesteś gejem. - zacząłem dusić się powietrzem na słowa chłopaka. Gdy już wykaszlałem się za wszystkie czasy zwróciłem ku niemu wzrok.

- Nie jestem gejem. - powiedziałem oburzony i trochę obrzydzony. Nie popieram osób homoseksualnych. Od kiedy pamiętam byłem do nich uprzedzony. Jednak staram się ich nie obrażać i trzymać swoje myśli na wodzy co często mi nie wychodzi.

Czarnowłosy popatrzył na mnie rozbawiony moimi słowami. Pokręcił głową w geście załamania.

- To czemu mu na to pozwoliłeś? Skoro nie jesteś gejem to mogłeś mu to po prostu powiedzieć. - spuściłem na chwilę głowę. Dave zaczynał mnie naprawdę denerwować. Jeśli mówię, że nie jestem, to znaczy, że nie jestem i koniec tematu.

- Bo byłem pijany. To pierwsza i ostatnia taka sytuacja więc skończ temat. - wzruszył ramionami i skupił się na Pink Elephancie trzymanym w dłoni. Rozejrzałem się dookoła. Był to nieznany mi pokój z wieloma czerwonymi ledami. Leżałem na małym łóżku z ogromną ilością poduszek. Jedyne co wiedziałem to, że jestem na pokładzie statku.

- Gdzie jesteśmy?

- W moim pokoju. Zabrałem Cię od tego faceta, bo inaczej najprawdopodobniej by Cię teraz ujeżdżał. - popatrzył na pewnie cholernie drogi zegarek założony na jego nadgarstku.
- Będziemy w Anglii za jakieś dwie godziny. Niedługo personel powinien poprosić każdego pasażera o ponowne pokazanie biletu. Masz go nadal? - włożyłem obie dłonie do kieszeni spodni, a z jednej wyciągnąłem małą wejściówkę. Dave pokiwał głową dając mi znać, że rozumie po czym kontynuował:
- Wiem, że od naszego ostatniego spotkania minęło kilka lat, a tym samym nie masz żadnych podstaw aby mi ufać. Jednak pamiętam Cię z dawnych czasów. Domyślam się, że nie płyniesz tam bez powodu i chciałbym Ci pomóc. Po dzisiejszej sytuacji widzę, że kiepsko z Tobą. - zatrzymał się na chwilę i zanurzył dłoń w wewnętrznej kieszeni marynarki. Wyjął z niej pistolet i skierował dłoń w moją stronę.
- Będzie Ci łatwiej.

Zatrzymałem wzrok na jego twarzy. Wyglądał śmiertelnie poważnie, jednak nie byłem pewny czy powinienem mu zaufać. Tak bardzo nie chciałem używać tego typu rzeczy. Wiedziałem jednak, że ma rację. Wyciągnął rękę jeszcze bliżej, chcąc mnie przekonać.

Chwyciłem pistolet w dłonie. Przekręciłem go kilka razy i przejechałem palcami po poszczególnych częściach. Po całym ciele przeszły mnie chłodne ciarki. Schowałem go do wewnętrznej kieszeni marynarki.

- Dobry wybór. - wstał z ciemnego fotela i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą jedynie zapach papierosów.

Rzeczywiście personel ponownie sprawdzał bilety. Nie było z tym większego problemu co było mi na rękę, bo muszę jak najszybciej dotrzeć do Londynu. Wydawało mi się, że do końca podróży zostało niewiele czasu, jednak nie byłem pewny więc czekałem na komunikat. W między czasie próbowałem wymyśleć co powinienem zrobić po dostaniu się do Anglii. Oczywiste jest to, że muszę dotrzeć do domu Georga, jednak nie mam mojego samochodu, a z tego co wiem to w okolicach portu i wykładu towarów ze statków nie funkcjonują taksówki* co jest wyjątkowo durne.

Time skip

Czułem jak ktoś nerwowo szturcha mnie za ramię i chyba coś mówi jednak nie byłem w stanie nic zrozumieć. Leniwie uniosłem powieki, a moim oczom ukazała się szarość. A dokładniej ściana pomalowana szarą farbą. Przewróciłem się na drugą stronę.

- Chyba nie spałeś dobre pół roku, już myślałem, że Cię nie obudzę. - westchnął wywracając oczami w irytacji.
- Wstawaj, jesteśmy w Anglii. - jak oparzony wstałem z łóżka co spowodowało nawroty głowy i ciemność przed oczami. Opadłem na materac tak szybko jak próbowałem z niego wstać. Wtopiłem obie dłonie we włosy i zmrużyłem na chwilę powieki. Byłem tak bardzo zmęczony, czułem jak cały mój organizm błaga o sen. Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze.

Wiedziałem, że nie mam zbyt dużo czasu więc już po chwili zamykałem drzwi pomieszczenia. Ruszyłem w stronę wyjścia z długiego korytarzu z ogromną ilością drzwi. Słońce wychylało się zza bialutkich chmur, a wiatr pobudzał do życia przy okazji delikatnie roztrzepując moje włosy na wszystkie strony. W powietrzu unosił się zapach wody, przypominający morze, fale obijające się o skały i miałki piasek.

Time skip

Dookoła kręciło się mnóstwo ludzi niosących średniej wielkości paczki. Te większe były przenoszone przez maszyny. W tych czynnościach panował przyjemny dla oka ład. Na wodzie unosiło się pięć statków włącznie z tym, za pomocą którego się tutaj dostałem. Powietrze było rześkie i przyjemne dla funkcjonowania. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Pewnie odwróciłem się i zobaczyłem twarz, której się spodziewałem.

- Szczerze mówiąc żałuję, że tutaj nasze drogi się krzyżują. Chętnie przetestował bym to jakim człowiekiem jesteś teraz. Jeśli byś się zmienił porównał bym nowego Ciebie do tego z przeszłości. Jednak gdybyś nadal był tą samą osobą wziąłbym Cię ze sobą. Cóż, życie pisze odmienne scenariusze dla każdego z nas. - uśmiechnął się pusto, bo umiał tylko tak. Jednak nadal zrobił to szczerze - tego byłem pewien.

- Nie wiem co takiego ciągnie Cię konkretnie do Pink Elephantów, ale kojarzą mi się tylko z Tobą. Dziękuję. Za bilet i czarnego. - wolałem nie mówić wprost o pistolecie gdy wokół kręci się mnóstwo ludzi. Lepiej omijać problemy.

- Niech Ci służy. - przez chwilę skupił wzrok na moich oczach. Domyśliłem się, że chciał je obejrzeć w całości więc milczałem i czekałem na rozwój sytuacji.
- Nadal masz puste oczy. Obiecasz, że są prawdziwe? - zamilkłem nie do końca rozumiejąc to co ciemnowłosy miał na myśli. Nie kontrolowanie zmrużyłem brwi i próbowałem wyszukać sensu tych słów w jego twarzy. Była jednak ona kamienna, wypruta z jakichkolwiek emocji. Mężczyzna wzruszył ramionami i cicho westchnął.
- Nie wiem gdzie podążasz, nie wiem czemu to robisz, ale wiem, że wyjdziesz z tego cało. Trzymaj się Clay. - wyrzucił z siebie uśmiechając się obojętnie na koniec. Spojrzał ostatni raz na mnie po czym podniósł niewielką walizkę z ziemi, odwrócił się i odszedł w przeciwną mi stronę.

×=×=×

*Jak najbardziej w takich miejscach funkcjonują taksówki jednak zmieniłam to na potrzeby dalszych wydarzeń.

Osobiście strasznie podoba mi się cała postać Davea i mam nadzieję, że wam też.
Będę wdzięczna za wszystkie gwiazdki i obserwacje!

Old personality [] DNF []Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz