XIII

76 8 0
                                    

Nerwowo zaciągnęłam się papierosem w międzyczasie chowając jedną z dłoni w kieszeń marynarki. Księżyc oświetlał okolicę pozwalając funkcjonować bez konieczności używania latarki, a w powietrzu unosił się morski zapach. Co chwilę do mych uszu docierały piski opon, klaksony samochodów i odległy szum fal, który momentami wydawał się być tak stłumiony, że szybko uznałem go za głupi wytwór własnej wyobraźni. Nieustannie czułem delikatny odór krwi, która nieumyślnie znalazła się na mych ubraniach. To takie obrzydliwe, ale przerażająco znajome. Choć uparcie stałem przy nowej wersji siebie, nie mogłem obalić słów Wilbura, pozostając przy tym prawdomównym. Nie czułem się złym, bo takim nie byłem, ale cząstka przeszłości wciąż we mnie żyła. Po prostu nigdy jej nie przywołałem - aż do teraz. Ponownie sięgnąłem po broń i chociaż potrafiłem uzasadnić swoje działania, nie mogłem stwierdzić czy te argumenty miały jakiekolwiek realne znaczenie. Czy w ogóle morderstwo może mieć wytłumaczenie?

Z rozmyśleń wyrwał mnie wibrujący telefon w kieszeni, który od razu wyciągnąłem. Na ekranie wyświetlał się znajomy numer. Powolnie przeciągnąłem słuchawkę ku górze i przyłożyłem urządzenie do ucha wypuszczając dym z ust.

- Clay. - spiąłem się, znałem chłopaka od wielu lat i bezproblemowo mogłem stwierdzić po samym głosie czy wszystko jest dobrze. Teraz zdecydowanie nie było, a świadomość, że może być to związane z Georgem wywoływała we mnie jeszcze silniejszy stres. Już chciałem zapytać Tobiego co się stało, jednak ten wyprzedził mnie i postanowił nie czekać na jakąkolwiek odpowiedź, lecz po prostu kontynuować:

- Wilbur nie żyje.

Serce mi stanęło, a dotąd relaksujący szum fal zupełnie ucichł. Sytuacja wydawała się tak bardzo nierealna, że nieświadomie dotknąłem kilka razy dłonią swej twarzy, prawdopodobnie chcąc się upewnić, czy to wszystko nie jest jednym, cholernie ciągnącym się koszmarem. Na moje niezadowolenie -  tak nie było. W takim razie, skąd chłopak wiedział o tym tak szybko? Czułem jak zimny pot ścieka mi z czoła, koszula zaczyna kleić się do pleców a powietrze staje się dziwnie gęste, co wyjątkowo utrudnia proces oddychania. Podświadomie domyślałem się, że właśnie znajduję się w nieokreślonym i nieznanym mi stanie, w którym tracę kontrolę nad swoim ciałem, a po czasie również umysłem. Ocknąłem się jednak, gdy poczułem, że telefon wyślizguje mi się przez spocone dłonie. Rozejrzałem się dookoła czując się jak po wybudzeniu ze snu. Ponownie usłyszałem przytłoczony szum fal, co było dobrym znakiem świadczącym o uspokojeniu się mojego umysłu.

- Halo, jesteś tu nadal? - głos chłopaka w zupełności sprowadził mnie na ziemię. Podszedłem do najbliższej ściany, która należała do prawdopodobnie starego, opuszczonego przed laty budynku i oparłem się o nią w międzyczasie zgarniając kilka mokrych kosmyków włosów z czoła.

- Tak, po prostu... zatkało mnie. - poniekąd była to prawda, jednak nie w takim znaczeniu w jakim byłem pewien, że zrozumie to Toby.

- Mnie też, gdy przypadkiem zobaczyłem, że trąbią o tym w telewizji... - zaciął się na moment. - Tak dawno z nim nie rozmawiałem, a mimo to czuję się jakbym stracił kogoś z najbliższego mi grona. Dlaczego akurat on? - od razu dostrzegłem, że głos zaczyna mu się łamać, a to wywołało we mnie rosnące z minuty na minutę poczucie winy, które wciąż starałem się zatuszować koniecznością dokonania syfu, którego się podjąłem. Nie chciałem jednak wzbudzać w Tobym jakichkolwiek podejrzeń więc zmusiłem się do przejętego i wyciszonego tonu:

- Tak mi przykro, domyślam się co czujesz. Powinieneś pójść się przespać, nie chcę, abyś przez całą noc płakał. - wstrzymałem na sekundę oddech nie będąc pewnym czy to, co teraz zrobię, nie wyda się mu podejrzane. - Powiedz, mówili coś o zwyrolu, który to zrobił? - jakie to obrzydliwe.

- Nie jestem pewny, czy dobrze zrozumiałem, bo po usłyszeniu tej... tej informacji byłem w szoku, ale chyba w wywiadzie policja powiedziała, że domyślają się kto tego dokonał. Mówili też, że boją się, że ich spekulacje co do sprawcy okażą się prawdziwe. Mam nadzieję, że go złapią i poniesie konsekwencje za to co zrobił.

Nie wydawało mi się, abym był podejrzanym w tej sprawie. Będąc szczerym nie wydawało mi się, aby policja w ogóle mnie pamiętała. Nawet jeśli byłoby odwrotnie, wiedziałem, że nie mam czego się obawiać, bo nikt nigdy nie ujrzy we mnie winowajcy. Poczułem nostalgiczny dreszczyk emocji, taki sam jak sprzed laty i skarciłem się w myślach za to. Przed chwilą rosło we mnie poczucie winy, a teraz znajduje w tym plusy, ale nie da się ukryć, że takowe występują i to w niemałej ilości. Ale czy morderstwo jest warte chwilowej satysfakcji? Czy jest to gra warta świeczki?

Time skip

Powolnie zakryłem uszy dłońmi, próbując zagłuszyć zbyt głośną muzykę, która odbijając się echem w mojej głowie doprowadzała mnie do szału. Wszystkie miejsca obok mnie były wolne, większość ludzi przesiadywała z grupkami znajomych przy stolikach, które znajdowały się po drugiej stronie budynku. Jedyną osobą, która mi towarzyszyła był barman, aktualnie siedzący tuż naprzeciwko mnie. Wpatrywał się we mnie, co z resztą ja chętnie odwzajemniałem. Był to bardzo wysoki brunet o dosyć oliwkowej karnacji, ubrany w garnitur - jak na barmana przystało. Moją uwagę zwróciły włosy mężczyzny, które były wręcz nienaturalnie puszyste. Na brodę miał zsuniętą czarno-białą maseczkę, a o jedną z kieszeni marynarki miał zaczepione czarne, przeciwsłoneczne okulary.

Jego wzrok zjechał w dół i zatrzymał się na pustym, grawerowanym i dużym w porównaniu do innych, kieliszku, stojącym tuż przede mną na barowym blacie. Mężczyzna wziął do ręki butelkę Jack'a Daniels'a z wysokiej półki i zaczął machać mi nią przed twarzą, jakby chciał powiedzieć „chętny?".
Nie mając ochoty wchodzić z nim w jakąkolwiek dyskusję, uśmiechnąłem się jedynie, a kieliszek po chwili był już zapełniony płynem. Tępo się w niego wpatrywałem, nie mogąc odrzucić myśli związanych z Wilburem, choć starałem się. Odcięcie się od nich wydawało mi się najmądrzejszym pomysłem, który wreszcie pozwoliłby mi działać ze świeżym umysłem. Jednak nie było to takie proste, gdy życie w niewytłumaczalny sposób przypominało mi o tym przy każdej możliwej okazji. Zjechałem wzrokiem na swoje dłonie, a to co zobaczyłem wcale mnie nie zdziwiło. Bowiem nadal były one pokryte niewielkimi plamami krwi, które zauważyłem już w drodze do baru ,,Sweet Silent''. Wariuję. 

Nagle poczułem na podbródku czyjąś dłoń, która przesunęła moją twarz w lewą stronę. Stał obok mnie mężczyzna w garniturowych spodniach i czarnych półbutach firmy Dr. Martens. Nie odrywał ode mnie swojej dłoni i już po chwili podniósł mą twarz ku górze, tym samym kierując ją ku swojej. Nie miałem problemów z pamięcią, więc od razu rozpoznałem w nieznajomym barmana, który jeszcze przed kilkoma minutami napełnił mój kieliszek. Lustrował mnie wzrokiem delikatnie unosząc prawy kącik ust ku górze. Zaczynając muskać dolną część mojej twarzy kciukiem, przechylił głowę w bok, w międzyczasie śmiejąc się i ukazując rządek nieidealnie białych zębów.

Czułem się jak w głębokim transie gdy złączył swoje usta z moimi.

×=×=×

Jak zwykle zachęcam do zostawiania gwiazdek.
Miłego dnia/wieczoru/nocy! :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Old personality [] DNF []Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz