Nie rozumiałem. Nie rozumiałem braku sympatii u ludzi względem bliźnich, chłodu uderzającego prosto z oczu przepełnionych obojętnością, chowania się przed rzeczywistością i szukania lepszej strony, a może nieba? Beztroskie lata jednak nauczyły mnie zakrywania się puchowym kocem, uciekania od tego co prawdziwe, co realne i niekoniecznie pożądane. Rozglądania się za czymś przyjemniejszym, łagodniejszym i bardziej wyrozumiałym. Lecz fikcja to nadal tylko pusta fikcja rozpadająca się na drobne kawałki, rozdzierająca się jak kartki dzieła, które zmieniło Twoje podejście, książki, która jako jedyna Cię zrozumiała.
W pomieszczeniu unosiła się wilgotna cisza zagłuszana cichymi szlochami, które zaczynały odbijać się echem w mojej głowie. Kotłowało się we mnie mnóstwo myśli, ale nie wiedziałem, której powinienem pozwolić przejąć rolę główną. Zdawałem sobie sprawę z tego, że odpowiednim zachowaniem byłoby przytulenie tej kobiety i okazanie wsparcia w taki sposób. Lecz było to dużo cięższe niż się wydawało. Tak bardzo nie chciałem pokazać, że rusza mnie byle płacz, w dodatku prawie obcej mi osoby. Nie lubiłem się rozklejać, okazywać uczuć, a tym samym stawać się łatwym celem, bo bałem się, że trafię na dobrego łucznika.
Westchnąłem głośno i wstałem z kanapy co zwróciło uwagę kobiety. Podniosła głowę i wpatrywała się we mnie wzrokiem przesiąkniętym smutkiem.
- Mogę wziąć klucze do jego domu? - szybko wydusiłem z siebie te słowa czując presję czasu, nie wiedziałem co się właśnie dzieje z chłopakiem, a czarne scenariusze próbowały wedrzeć się do mej głowy. Kobieta popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem najprawdopodobniej czekając na podanie sensownego powodu.
- Chcę tam pojechać. Jeśli policja nie chce się tego podjąć - ja to zrobię. - starałem się utrzymać pewność w głosie, aby moje słowa były bardziej wiarygodne. Matka chłopaka wstała i ruszyła w nieznaną mi stronę, aby po chwili spowrotem wyłonić się zza ściany. Podeszła tuż do mnie i położyła na moją dłoń zestaw kluczy. Gdy na nie spojrzałem poczułem jak serce przyspiesza swój rytm, a w pomieszczeniu robi się duszno. Do kluczy doczepiony był mały brylok z napisem „Clay". Był on pewnie robiony na zamówienie, ale dlaczego chłopak miałby mieć coś takiego? Na to pytanie nie znałem odpowiedzi.Time skip
W samochodzie wybrzmiewały spokojne piosenki, a w szyby uderzały złociste promienie słońca. Bardzo spodobała mi się funkcja połączenia się z radiem za pomocą telefonu więc tym razem również jej użyłem. Włączyłem playlistę i pozwoliłem piosenkom płynąć w nieznanej mi kolejności. Klucze leżące na fotelu pasażera z przodu co chwilę muskały się nawzajem wydając z siebie przyjemny dźwięk idealnie komponujący się z aktualnie odtwarzaną piosenką jaką była Fools - Can't Help Falling In Love. Kierowałem się pod adres podany przez matkę Georga. Co prawda, wspominał mi kiedyś o tym gdzie dokładnie mieszka, jednak moja pamięć zawiodła i konieczne było odświeżenie jej. Jedną ręką kierowałem samochód, a drugą spokojnie wcinałem drożdżówkę, którą kupiłem w osiedlowym sklepie, bo od momentu wyjścia z mojego domu nic nie jadłem, a mój organizm wołał o kalorie.
Auto, którym musiałem się przemieszczać okazało się być bardzo przyzwoite. Gdybym nie miał swojego Zenvo ST1 to z chęcią przygarnął bym tego Hyundai'a. Ciekawiło mnie czy jego właściciel zgłosił sprawę na policję. Miałem nadzieję, że nie, bo nie miałem czasu na takie glupoty. Nie chciałbym mieć na ogonie niebiesko-czerwonych świateł.
Nurciło mnie jedno pytanie - czy George zniknął z własnej woli? Ciężko było mi w to uwierzyć, jednak taka opcja również była możliwa. Lecz czemu miałby uciec? Co złego musiałoby się mu przytrafić, aby zdecydował się na tak radykalny krok? A jeśli tak zrobił - czemu nic mi o tym nie powiedział? Równie prawdopodobne było to, że wcale nie chciał zniknąć, a ta opcja przerażała mnie zdecydowanie bardziej.
Time skip
Odłączyłem telefon od radia i wysiadłem ze środka. Pogoda zmieniła się na duszną, a słońce raziło mnie po oczach złocistymi promieniami. Całość wskazywała na zbliżającą się burzę, co miałem nadzieję, że nie okaże się prawdą. Gdyby rzeczywiście na zewnątrz panowały wichury dalsze działania stałyby się cięższe. Obok mnie znajdował się duży, dwupiętrowy dom z poddaszem. Wyglądał na dobrze zagospodarowany, ale aktualnie nie zadbany. Ściany były śnieżno białe, w niektórych miejscach przekładane ciemnymi, drewnianymi deskami. Dach kontrastował z resztą będąc kruczoczarnym, pokrywał się jedynie kolorystycznie z oknami. Podwórko było niewielkie, ale domyśliłem się, że jest tak tylko od strony ulicy. Najprawdopodobniej po drugiej stronie znajduje się wielki ogród. Wejście do środka ustanowione było na szczycie dosyć stromych schodów, co wskazywało na to, że część mieszkalna zaczyna się od drugiego piętra. Do domu wbudowany był niewielki garaż utrzymany w identycznym stylu co cały budynek. Ruszyłem w stronę drzwi.
Powoli przekręciłem klucz w zamku, a do moich uszu dotarł typowy dla tego dźwięk. Złapałem za klamkę, a po całym ciele przeszedł mnie paraliżujący chłód. Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Od razu uderzył mnie delikatny zapach przypominający bitą śmietanę. Przede mną rozciągał się średniej długości korytarz, a na końcu byłem w stanie dostrzec blat kuchenny. Co jeśli chłopak jest gdzieś w środku? Wiedziałem, że sprawdzenie tego jest konieczne.
- G-george?! - niepewnie krzyknąłem najprawdopodobniej na cały budynek. Głos chwiał mi się a usta stały się suche. Jednak w odpowiedzi dostałem głuchą ciszę przerwaną przez przejeżdżający po ulicy samochód. Westchnąłem głośno i spojrzałem na swoje nogi. Coś jednak przykuło moją uwagę. A dokładniej leżące obok czarne buty z niebiesko-morskimi elementami. Chłopak wysłał mi kiedyś zdjęcie ich mówiąc, że nosi je na co dzień. Poczułem jak żołądek skręca mi się we wstążkę. Czyli nie wyszedł stąd sam. Momentalnie przed oczami zobaczyłem czarne mroczki, a w pomieszczeniu zrobiło się nagle wyjątkowo gorąco. Oparłem się o ścianę chcąc wrócić do stanu normalności, jednak umysł odmawiał mi posłuszeństwa. Na plecach czułem cieknące krople potu spowodowane nagłym zasłabnięciem. Scenariusz, którego najbardziej się bałem stawał się coraz bardziej prawdopodobny.
Dookoła leżała jeszcze tylko żółta para klapek, najprawdopodobniej do chodzenia w nich w domu, oraz czarne, eleganckie buty wizytowe. Oznaczało to, że chłopak nie wyszedł stąd samemu - ktoś mu w tym pomógł. Przetarłem dłonią mokre czoło w międzyczasie ciężko oddychając. Spojrzałem w głąb domu i dostrzegłem otwarte drzwi znajdujące się tuż obok mnie. Odepchnąłem ciało od zimnej ściany i niepewnie przekroczyłem próg wchodząc do środka. Od razu poczułem słodki zapach przypominający lato, maliny i przejrzyste niebo pokryte śnieżnobiałymi chmurami. Była to sypialnia więc prawdopodobnie George pachnie właśnie w taki sposób. Na samą myśl o tym moje ciało przeszła ciepła bryza. Tak bardzo chciałbym aby był teraz obok mnie, żeby wreszcie popatrzył mi w oczy stojąc naprzeciwko. Nigdy bym nie pomyślał, że strata przyjaciela niesie za sobą taki ból. Wiedziałem jednak, że muszę wziąć się w garść, bo przede mną dokładne przejrzenie wzdłuż i wszerz całego tego domu.
×=×=×
enjoy

CZYTASZ
Old personality [] DNF []
FanfictionTo nie moja wina. Zmusiłeś mnie, A krew, która się wyleje I zastygnie na mych dłoniach Należy do Ciebie. ,,(...) każda osoba, która stanie mi na drodze, niezależnie od tego ile dla mnie znaczy, będzie martwa, bo choćbym miał upaść na samo dno, zeszm...