Zdenerwowany zatrzasnąłem szufladę śnieżnobiałej szafki klnąc pod nosem. Podeszłem do umywalki i oparłem się o nią dłońmi nisko spuszczając głowę. Przymknąłem powieki i głośno westchnąłem. Od dobrej godziny przewracałem cały ten dom szukając jakiejkolwiek wskazówki, czegokolwiek co pozwoli mi na dalsze działanie. Sprawdzałem wszystkie pokoje po dwa razy, a mimo tego nie znalazłem nic wartościowego w tej sprawie. Z takim tempem mogę się spodziewać najgorszego, a wina będzie tylko i wyłącznie moja.
Uniosłem wzrok krzyżując spojrzenie z tym lustrzanym. Nie ciężko było zauważyć dwóch wielkich plam tuż pod oczami - tak zwanych worów.
Jednak dobrze wiedziałem co jest teraz ważne, a co może zejść z kulisy. W lustrze odbijała się wisząca na ścianie, drobna szafka ze stojącymi na niej szamponami i różnego rodzaju płynami. Była ona oczywiście możliwie blisko prysznicu. Odepchnąłem się od umywalki i podeszłem do owego mebla. Wziąłem w dłoń niewielką buteleczkę, która po wstępnej analizie okazała się szamponem o zapachu jagód i słonecznika. Uchyliłem wieczko i przystawiłem opakowanie do nosa. Rzeczywiście, do mych nozdrzy momentalnie dotarła słodka woń leśnych jagódek delikatnie przełamywana zapachem słoneczników. A więc w ten sposób pachniały włosy Georga. Ciekawe jak intensywny zapach zostawia po sobie na głowie. Spojrzałem na inne buteleczki. Z przodu stał również płyn do ciała o zapachu wanilii i truskawek. Oszaleję.Time skip
Dokładnie przyglądałem się ciemnobrązowej powierzchni jaką był sufit idealnie komponujący się z ceglanymi ścianami znajdującymi się w salonie połączonym z kuchnią. Leżałem na wielkiej, brązowej, skórzanej sofie. Nie wiedziałem co robić, przewróciłem ten dom do góry nogami, a mimo tego nic nie znalazłem. Nie byłem w stanie dalej działać, a powoli zbliżała się noc, którą najprawdopodobniej będę musiał spędzić tutaj. To nie tak, że nie chciałem, ale przebywanie w domu chłopaka w takiej sytuacji nie sprawiało mi satysfakcji. Pocieszał mnie jedynie fakt, że nareszcie będę mógł zmrużyć oczy chociaż na marne pół godziny. Postanowiłem spędzić tę noc na kanapie, nie czułbym się dobrze śpiąc w łóżku Georga bez jego zgody.
Nagle usłyszałem cichy dźwięk, który praktycznie od razu ucichł. Wydawało mi się, że pochodził z bliska. Wstrzymałem oddech i leżałem w bezruchu. W pokoju była grobowa cisza, na moje szczęście akurat wtedy na ulicy za oknami zapanował spokój. Czekałem starając się wyłapać każdy szmer, przez co miałem wrażenie, że słyszę szumiącą trawę na ogródku, a to było raczej nie możliwe. Chore urojenia - pomyślałem mimowolnie wywracając oczami. Poczułem jak żołądek mi się ściska gdy nieznany dźwięk znowu dał jakiś znak. Tym razem byłem pewien, że jest to ciche wibrowanie wydobywające się z bardzo bliskich okolic kanapy, na której aktualnie leżałem. Jak poparzony zeskoczyłem z sofy i obszedłem ją całą z wyjątkową dokładnością. Nie miałem pojęcia co oznacza to wibrowanie, ale był cień szansy na to, że jest to w jakiś sposób powiązane z całą tą sytuacją.
Time skip
Czułem jak cały jestem spięty. Od godziny szukam źródła wibracji i nadal nic nie znalazłem. Na zewnątrz rozciąga się już zmrok, a wszyscy sąsiedzi śpią. Na ulicach panuje cisza, którą rozkoszują się bezpańskie koty przechodzące tymi alejkami. Czas mija, ile bym dał, aby przestał.
Pomieszczenie rozświetlało ciepłe światło pochodzące z żyrandolu, a dokładniej żarówki, która się w nim znajdowała. Okna były zamknięte, aby nie było tu zbyt chłodno. Oczywiście w reszcie domu były one otwarte. Świeciłem latarką z telefonu wprost na kanapę, na której aktualnie siedziałem. Powoli traciłem wiarę, a chęć zmiażdżenia mebla stawała się z każdą sekundą coraz większa. Poczułem jak złość kulująca się we mnie dosięga zenitu. Rzuciłem telefon na drugi koniec sofy i zrezygnowany opadłem prawie kładąc się na nią. Przypadkiem ręka wsunęła mi się w dziurę między częścią do siedzenia, a oparciem. Czułem, że mam już dosyć, chciałem po prostu móc w końcu przestać odczuwać ciągły stres, wiedzieć, że z Georgem wszystko dobrze, że jest bezpieczny. Pozwoliłem powiekom powoli zsunąć się, tym samym sprawiłem sobie chwilową przyjemność. Byłem naprawdę śpiący, a w takim stanie jakiekolwiek próby działania byłyby zbędne, a więc wiedziałem, że tą noc nareszcie prześpię.
Jednak teraz musiałem się skupić. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na rękę zanurzoną w kanapie. Chciałem ją wyciągnąć, ale coś przykuło moją uwagę. A dokładniej kolejna wibracja, ale ta wydawała się być bliższa, bardziej dostępna. Dźwięk ten ocucił mój rozum, pozwalając logicznie funkcjonować. Schyliłem się i przyłożyłem głowę do materacu czekając na potwierdzenie swoich podejrzeń. Gdy do moich uszu dotarła kolejna wibracja nie miałem już żadnych wątpliwości. Uważnie przeszukiwałem szparę w kanapie dłonią, aby już po chwili wyjąć z niej telefon.
Przetarłem ekran smartfonu o swoje spodnie. Miał na sobie granatową obudowę i delikatnie pęknięte szkło hartowane. Spróbowałem go uruchomić, ale był zabezpieczony hasłem. George kiedyś wspominał mi o swoim haśle do telefonu, ale ta informacja wypadła mi z głowy już dawno. Jego tapetą blokady było zdjęcie Patches w sweterku zimowym. Strasznie urocze. Oparłem się o kanapę i zacząłem wpisywać przeróżne warianty licząc, że jeden z nich pozwoli mi odblokować urządzenie.
Wyrazy, które podejrzewałem, że zadziałają niestety nie sprawdziły się. Najprawdopodobniej nie było to nic związanego ze mną i Tobym, bo te opcje już wypróbowałem.
Time skip
Po godzinie udało mi się dobić do telefonu Georga. Czułem jak moje powieki mimowolnie opadają ze zmęczenia, a stopy robią się lodowate - typowe. Skuliłem nogi do ciała i przykryłem je wełnianym kocem leżącym obok. Znalazłem go schowanego w szufladzie kanapy. Przed oczami ukazało mi się zdjęcie mojej ręki, które wysłałem chłopakowi gdy prosił o zdjęcie mojej twarzy. Nie wiedziałem czemu tak często o to pytał, dobrze wiedział, że mnie nie zobaczy. Mimo wszystko zrobiło mi się cieplej od środka wiedząc, że to zdjęcie musiało się mu w jakiś sposób spodobać skoro postanowił ustawić je jako tapetę urządzenia. Od razu wszedłem w wiadomości. Na samym szczycie znajdowała się konwersacja z nie zapisanym, nieznanym mi numerem. Energicznie kliknąłem w nią.
----------
[Nieznany]
Mac Collins
Southampton
606 Depht Street
London----------
Uniosłem głowę i spojrzałem wprost przed siebie. Adres od nieznanego numeru nie zapowiadał niczego dobrego.
×=×=×
Średnio podoba mi się ten rozdział, ale jest późno i ciężej mi się myśli. Postaram się, aby następne były lepsze i dłuższe :)
CZYTASZ
Old personality [] DNF []
FanfictionTo nie moja wina. Zmusiłeś mnie, A krew, która się wyleje I zastygnie na mych dłoniach Należy do Ciebie. ,,(...) każda osoba, która stanie mi na drodze, niezależnie od tego ile dla mnie znaczy, będzie martwa, bo choćbym miał upaść na samo dno, zeszm...