Poczułem mocny ścisk w żołądku w momencie, w którym wjechałem na ulicę, na której pomiędzy wieloma innymi posiadłościami znajdował się dom rodzinny Georga. Od tylu godzin tak bardzo pragnąłem tej chwili, chciałem dowiedzieć się czegoś więcej jak najszybciej, ale wtedy, gdy już za chwilę miało się to wydarzyć odczuwałem ogromny stres. Jednak doskonale zdawałem sobie sprawę, że muszę odłożyć strach na poboczny plan. Rozglądałem się po numerach znajdujących się na budynkach szukając tego, który kiedyś podał mi brunet podczas rozmowy. Wszystkie domy wydawały się zadbane i jednocześnie skromne. Nie były to wille z basenami i parkietami - wręcz przeciwnie. Mogłoby się zdawać, że góruje tutaj społeczeństwo starsze, osoby po 60 roku życia. Całokształt tworzył wokół siebie przyjemny klimat ciepłego miejsca.
Wjechałem na podwórko sporego, dwupiętrowego domu. Od zewnątrz był cały obłożony drewnianymi deskami, a wysoki i spiczasty dach był w ciemniejszym odcieniu drewna. Na drugim piętrze znajdował się mały balkonik typu loggia. Nie ukrywam, że bardzo lubię właśnie takie. Całość wyglądała niczym z gór, wokół rosło mnóstwo świerków, które natomiast dodawały uczucia przebywania w lesie. Podjazd do garażu i dróżka prowadząca po ogródku była zrobiona za pomocą okrągłych kawałków ściętego drzewa - najprawdopodobniej właśnie świerku. Całokształt wpisywał się w moje preferencje tak bardzo, że przez chwilę zapragnąłem zamieszkać pod tym dachem.
Wyłączyłem pojazd i wysiadłem ze środka. W powietrzu panował zapach typowy dla lasu, a konkretniej całego przemokniętego po deszczu. Dookoła panowała głucha cisza, jednak wydawało mi się, że emanuje ona głównie od tego domu. Ruszyłem w stronę drzwi, znajdujących się na podwyższeniu z małym tarasem przyozdobionym drobną zielenią, a w niektórych miejscach naturalnie zarośniętym piącymi się liśćmi i leśnym mchem. Podłoga była wyłożona tymi samymi deskami co cała posiadłość. Przy niewielkiej ciemnej barierce stał drobny, starodawny, ale wyjątkowo stylowy stolik kawowy okrążony przez dwa krzesełka w identycznym modelu. Tuż nad barierką, na rogu daszku wisiał lampion, który akurat wtedy był zgaszony. Gdyby nie sytuacja, z powodu której tutaj przybyłem błagałbym o możliwość podziwiania całego wystroju przez chociaż tydzień.
Ciemniejsze od całości drzwi wydawały się być naprawdę pokaźnych rozmiarów. Ustałem tuż przed nimi, a po całym ciele przeszedł mnie chłodny i nieprzyjemny dreszcz. Poprawiłem garnitur między innymi strzepując każdy znajdujący się na nim dotychczas pyłek. Delikatnie przycisnąłem dzwonek, a po chwili dookoła rozległ się wyjątkowo głośny dźwięk. Wyprostowałem krawat i przyjąłem kamienną twarz. Do moich uszu dotarło ciche dreptanie, a już po chwili mym oczom ukazała się drobna kobieta o ciemno-kasztanowych włosach, równie ciemnych granatowych oczach przypominających głębię oceanu, okularach z czarnymi oprawkami i pieprzykiem tuż pod lewym kącikiem ust. Popatrzyła na mnie pustym, a jednak zmartwionym wzrokiem.
- Dzień dobry. - wydusiła z siebie przyciszonym głosem, po którym od razu można było stwierdzić, że coś jest nie tak. Na ten dźwięk żołądek ścisnął mi się jeszcze bardziej.
- Dzień dobry. Jestem przyjacielem Georga. - odpowiedziałem dosyć obojętnie. Nie chciałem się przed nią rozklejać, a wręcz przeciwnie - chciałem pokazać, że jestem pewny, że chłopak wróci bezpiecznie do domu. Sam nie wiedziałem, czy tak naprawdę czułem.
Kobieta patrzyła na mnie, a wyraz jej twarzy zaczął diametralnie się zmieniać. Kąciki oczu zaczęły się delikatnie błyszczeć, a brwi ściągnęły się w dół. Nie odrywała ode mnie wzroku dokładnie lustrując moją twarz. Możliwe, że szukała potwierdzenia tych słów. Nagle odchrząknęła i przesunęła się tworząc tym samym wejście do środka. Głośno przełknąłem ślinę i przekroczyłem próg. Od razu uderzył mnie słodki zapach przypominający letnie maliny. Wystrój był identyczny jak na zewnątrz co dawało niepowtarzalny klimat. Ustałem na korytarzu i odwróciłem się w stronę kobiety.
- Zapraszam, usiądźmy w salonie. Niestety mojego męża nie ma w domu, bo jest aktualnie w pracy. - westchnęła głośno i wskazała mi dłonią stronę, w którą powinienem się udać. I tak właśnie zrobiłem. Usiadłem na ciemnobrązowej, skórzanej kanapie, a domowniczka tuż naprzeciwko mnie. Przez chwilę panowała między nami głęboka cisza, wydawało mi się, że myśli nad tym co powinna powiedzieć. Nagle uniosła twarz do góry, klasnęła dłońmi i rozpoczęła rozmowę:
- Chcesz się czegoś napić? - jej głos zmienił się. W progu drzwi brzmiała na przygnębioną i zmęczoną, jednak teraz emanowała od niej sympatia. Nie wiedziałem w jaki sposób powinien to odebrać. Domyśliłem się, że ten ton nie był szczery, a naciągany i sztuczny.
- Nie, nie dziękuję. - uśmiechnąłem się pusto. Zrobiłem to aby dodać jej otuchy, by była w stanie poruszyć ten temat z osobą, którą w sumie widzi po raz pierwszy. George również nie wiedział jak wyglądam, nie wiem czemu nie chciałem wysłać mu prostego zdjęcia siebie, czy też porozmawiać na połączeniu wideo. Czasami wydawało mi się, że kręcił mnie fakt, że chłopak nie widział mojej twarzy, a mimo tego spędzał ze mną mnóstwo czasu - niestety tylko przez internet.
- No dobrze. - spuściła wzrok i splotła ze sobą dłonie, a już po chwili kontynuowała:
- Wiesz, mój mąż pracuje w innym kraju więc spędzam tygodnie sama. Wraca tylko na weekendy, jednak ostatnio przestał nawet wtedy. Taki wielki dom, a tylko ja w nim przebywam, przytłacza mnie to. Nie mam z kim porozmawiać, gdybyśmy mieli psa bądź kota nie czułabym się teraz tak samotnie. To niby tylko zwierzę, ale jednak istota żywa - to zawsze jakaś otucha. George przyjeżdżał do mnie co jakiś czas, nie mówiłam mu o tym jak się czuje, ale wydawało mi się, że on to rozumie. Gdy wchodził do środka znikała ta okrutna cisza, od razu witał się krzycząc w samym progu drzwi. - uśmiechnęła się ciepło.
- Kupywał mi kwiaty, wiedział jak bardzo je kocham. Był to też mój sposób na spędzanie czasu. Pichcił razem ze mną przeróżne ciasteczka. Najbardziej lubił te z kremem w środku i malinami na wierzchu. Ale teraz... - zamilkła, a całe szczęście wyparowało z jej twarzy pozostawiając za sobą jedynie zimną pustkę.
- Zgłosiłam tą sprawę na policję, jednak nie przyjęli jej. Powiedzieli, że jest już dorosły więc z góry założyli, że jest to ucieczka z własnej woli. Nie wiem co robić. Tak bardzo się o niego boję. - schowała twarz w dłoniach, a całe jej ciało zaczęło się trząść. Poczułem jak serce pęka mi na milion kawałków.×=×=×
Jak widać przechodzimy do konkretów.

CZYTASZ
Old personality [] DNF []
FanfictionTo nie moja wina. Zmusiłeś mnie, A krew, która się wyleje I zastygnie na mych dłoniach Należy do Ciebie. ,,(...) każda osoba, która stanie mi na drodze, niezależnie od tego ile dla mnie znaczy, będzie martwa, bo choćbym miał upaść na samo dno, zeszm...