XI

92 11 8
                                    

Był to otyły mężczyzna z ciemnymi, krótko ściętymi włosami i białą karnacją. Na garbatym nosie spoczywały niewielkie okulary, najprawdopodobniej korekcyjne. Ubrany był w granatowy garnitur, a pod marynarką znajdowała się biała, pomięta i rozpięta do połowy koszula. Siedział na podłodze, oparty plecami o wielkie łóżko z baldachimem w tragicznym stanie, wyglądało jakby zaraz miało całe runąć. Obok mężczyzny leżał pasek od spodni, kilka butelek whisky ze średniej półki cenowej i wódka.

Leniwie podniósł dotychczas spuszczoną głowę. Od razu zauważyłem, że poza byciem pijanym był również naćpany. Wlepił we mnie wzrok, a w pomieszczeniu panowała głucha cisza, którą jedynie co chwilę przerywało moje nierówne oddychanie. Intuicja kazała mi sprawdzić tego faceta, nie wierzyłem w przypadki. Rozejrzałem się dookoła i po chwili przesunąłem pierwszą lepszą komodę pod drzwi, tym samym w jakimś stopniu je barykadując.

Podeszłem do nieznajomego i spojrzałem na niego z góry. Jego stan był tragiczny, dziwiło mnie to, że w ogóle jest przytomny.

- Kim jesteś? - zapytałem cichym głosem, pamiętając, że poza tym pokojem dwójka nie przyjaźnie nastawionych osób szuka mnie. Odpowiedziała mi cisza, a mężczyzna nawet nie pofatygował się by podnieść wzrok w moją stronę.
- Jeśli pytam to odpowiadaj. - tym razem mój głos był zdecydowanie bardziej zdenerwowany. Nie chciałam marnować czasu na taki wrak człowieka. Poczułem jak ciśnienie powoli zaczyna mi skakać gdy ponownie nie doczekałem się żadnej reakcji. Nerwowo złapałem mężczyznę za podbródek i boleśnie wykręciłem tak, aby jego wzrok był skierowany na mnie. Ten jakby otrzeźwiał, bo już po chwili postanowił coś z siebie wydusić:

- Czego tu szukasz? - energicznie wyrwałem dłoń spod twarzy nieznajomego i popatrzyłem na niego zdenerwowanym wzrokiem. Zadałem pytanie, następnie się o nie upomniałem, a mimo tego nadal nie dostałem odpowiedzi.

- To ja tu zadaję pytania. Odpowiadaj, bo nie będę się powtarzał, a zaczynasz mi działać na nerwy. - wycedziłem przez zęby.

- Kimś kogo z pewnością nie znasz. - uśmiechnął się zadziorsko spoglądając mi w oczy. Po plecach przeszły mnie nie przyjemne ciarki. Coś mi w tym facecie nie pasowało. Skanowałem jego twarz szukając potwierdzenia swoich podejrzeń. Gdy jedną brew i kącik ust podnosił ku górze nie miałem już żadnych wątpliwości. Agresywnie złapałem go jedną dłonią za szyję i przyciągnąłem do siebie.

- Mów co wiesz albo Cię osobiście zabiję. - powiedziałem dużo głośniej niż planowałem, jednak teraz nie miało to znaczenia. Z twarzy mężczyzny mimowolnie znikł uśmiech, a pojawiła się niepewność. Czułem, że rozważa możliwość podzielenia się ze mną swoją wiedzą. Nie wiedziałem czy bał się o tym powiedzieć, nie mógł, lub po prostu nie chciał. Jednak miałem zamiar mu uświadomić, że musi. Popatrzył mi prosto w oczy starając się utrzymać je otwarte.

- Był bardzo nieśmiały. - wyszeptał na koniec uśmiechając się szeroko. Poczułem jak wściekłość obejmuje całe moje ciało włącznie z rozumem. Na samą myśl o tym, że ten brudas mógł go w jakikolwiek sposób dotknąć robi mi się nie dobrze. Scisnąłem dłoń na szyi nieznajomego z ogromną siłą przez co od razu próbował zdjąć moją rękę. Dusił się na moich oczach. Po chwili, gdy delikatnie uluźniłem uścisk wydyszał z siebie:

- Skończy w burdelu, a Ty na dnie jeziora. - powiedział z trudem, chropowato śmiejąc się. Nie myślałem nad tym co robię. Puściłem szyję mężczyzny, agresywnie popychając go do tyłu, zdecydowanym ruchem wyjąłem z kieszeni pistolet i oddałem dwa strzały - jeden prosto w głowę, drugi natomiast w klatkę piersiową, kierując w serce.

Po dwóch głośnym strzałach w pomieszczeniu zapadła cisza przerywana moim nierównym oddechem. Nie mrugając wpatrywałem się w najprawdopodobniej już martwe ciało. Mężczyzna leżał bezwładnie na podłodze pobrudzonej niewielką kałużą ciemnej krwi, której przybywało coraz więcej. Powoli docierało do mnie to co przed chwilą miało miejsce. Jednak nie chciałem tego rozumieć, nie chciałem o tym myśleć. Ale świadomość już po chwili przyszła. Zabiłem człowieka.

Zobaczyłem na miejscu tego mężczyzny inne ciała, każde tylko na ułamek sekundy. Był to jednak tylko wymysł mojej wyobraźni. Cicho, ale siarczyście rzuciłem zlepką przekleństw pod nosem. Po chwili usłyszałem szybkie kroki spoza pokoju, w którym się znajdowałem. Oznaczało to, że nie mam dużo czasu. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze, a do tego doszły zdenerwowane rozmowy ewidentnie świadczące o tym, że jestem aktualnie szukany. Energicznie podeszłem do ciała starannie przeszukując kieszenie spodni jak i marynarki. Wyjąłem z nich pilotowy kluczyk do samochodu. Scisnąłem go w dłoni i bez dłuższych zastanowień wrzuciłem do jednej z kieszeni marynarki.

Głośne huki bez zapowiedzi dotarły do mych uszu. Ktoś próbował wyrwać z nawiasów drzwi pomieszczenia, w którym byłem. Przerażony schowałem pistolet do kieszeni i zacząłem rozglądać się dookoła. Jedynymi drzwiami były te aktualnie wywarzane. Usłyszałem pękanie desek, a już po chwili huk, z którym upadły na podłogę. Krzyki dopadły moją głowę, a panika nie pozwalała mi chociażby oddychać. Rzuciłem się w stronę okna i bez namyśleń wyskoczyłem z niego. Wyskoczyłem z piętrowego okna. Zamknąłem oczy bojąc się rezultatu tego ruchu, jednak skrzyp desek na chwilę mnie uspokoił. Leżałem na balkonie piętra niżej, głośno wypuściłem powietrze z ust. Podniosłem się na nogi i wychyliłem głowę poza barierkę. Do ziemi było blisko - to przeważyło o decyzji następnego skoku. Upadłem kucając na zimnym betonie. Spanikowany rozejrzałem się i dostrzegłem samochód Georga. To moja szansa.

Niewyobrażalnie szybkim tempem rzuciłem się w tę stronę błagając o to, aby się nie przewrócić. Natychmiast wyjąłem klucz z kieszeni, skierowałem go w stronę pojazdu i przycisnąłem przycisk. Na chwilę zapalające się przednie i tylnie światła zrzuciły mi kamień z serca. Wparowałem do środka zatrzaskując za sobą drzwi. Pośpiesznie odpaliłem Rolls Royce'a i z piskiem opon wyjechałem pierwszą lepszą uliczką, czując jak żołądek podchodzi mi do
gardła.

×=×=×
Z góry przepraszam za to, że ta część zajęła mi dużo czasu, a nie jest wybitnie długa. Mam prywatne problemy, które muszę załatwić, a przez to brakuje mi czasu na pisanie ;(
Miłego dnia/wieczoru/nocy!

Old personality [] DNF []Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz