Rozdział I

314 22 6
                                    

Jedyne co teraz czuł to zimne panele i niewyobrażalny ból żołądka. Siedział tu już drugi dzień, bez jedzenia, picia czy nawet dziurawego koca, z którym szwendał się dotychczas. Gdyby tylko bardziej uważał, gdyby tylko nie był tak głupi i uwierzył temu człowiekowi..
Przymknął oczy, blokując łzom drogę ucieczki. Nie chciał już płakać kolejną godzinę, nie miał już sił.
Chciał tylko obudzić się z tego koszmaru.

Mężczyzna w średnim wieku zaśmiał się gromko do telewizora, po chwili biorąc łapczywie duże łyki ciepłego piwa. Wytarł niechlujnie swoje usta brudną dłonią, ponownie zdzierając gardło w rekacji na śmieszną scenę w programie telewizyjnym. Przyjemność oglądania została przerwana w chwili, gdy usłyszał skrobanie do drzwi naprzeciwko. Wkurzony zmarszczył brwi i warknął.
-kurwa! Nie słyszysz że coś oglądam?!-
Wrzasnął, zmuszając się jednak by wstać ze starego, mocno zużytego fotela. Podrapał się po brzuchu, pod nosem przeklinając chłopca zza drzwiami. Podreptał leniwie do kuchni, znajdując w jednej z szafek starą konserwę. Otworzył ją i zmarszczył nos na zapach. Zdecydowanie była przeterminowana. Złapał jeszcze za butelkę wody i odwrócił się, zmierzając ku drzwiom.
„Głupi kundel, ma dach nad głową i jeszcze mu mało. Jedzenia mu się zachciało, phi"
(„ - oznaczają myśli )

Drzwi zaskrzypiały żałośnie, a Bakugou wzdrygnął się lekko.
„Czyżby jednak..?"
Podniósł głowę do góry a jego kocie uszy od razu przylgnęły do głowy na widok wściekłego mężczyzny. Ten z zniesmaczeniem rzucił w jego stronę puszką i butelką wody.
-żryj-
Patrzył chwile na hybrydę, jak ta powoli wstaje i kuca przy puszce konserwy. Mimo nieprzyjemnego zapachu, blondyn jadł szybko, nie zważając na to, że resztki zmielonego mięsa miał na policzkach i brodzie. Był zbyt głodny, by go to teraz obchodziło.
Starzec prychnął, wyzywając go od świń i powolnym krokiem wychodząc z cuchnącego pomieszczenia. Katsuki po spałaszowaniu puszki i wypiciu wody skulił się w kącie pokoju. Chciał uciec z tego piekła zanim ten mężczyzna go zagłodzi. Obiecał mu ciepłe łóżko, pyszne jedzenie.. a co dostał? Wszelkie siniaki na ciele i potworny ból w żołądku z niedożywienia. Głupi Katsuki, zbyt naiwny by żyć na tym świecie.

~pov Izuku~

-ale ja nastawiłem na to i nadal nie działa!-
Cicho warknął do telefonu, słysząc głośniejszy odwet w swoją stronę.
-to wyłącz i włącz jeszcze raz!-
Kobiecy głos rozbrzmiał w słuchawce, a Midoriya ze złością przedrzeźnił przyjaciółkę, za jej poleceniem włączając i wyłączając pralkę. Dzisiaj miał dzień wolny od służby, chociaż nie wiadomo co przyniesie dzień.
Po kilku minutach droczenia się z dziewczyną i walką z pralką nastawił ciuchy i wytchnął. Podziękował Urarace za pomoc i po chwili ciszy zapytał co robi dzisiaj wieczorem. Odpowiedź kobiety była jasna i prosta - ma wyszykować się na dziś wieczór. Skoro ma czas wolny to mogliby wraz z paroma innymi znajomymi wyjść do baru. Zielono włosy jedynie uśmiechnął się pod nosem.
-to do zobaczenia-
Rozłączył się i wstał z podłogi.

W dni wolne jak te zazwyczaj czyta książki, albo zamawia smaczne, zdrowe jedzenie. Dzisiaj jednak postanowił wyjść na zewnątrz, dawno nie było go w żadnym kinie ani restauracji typu fast food. Z chęcią kupi największego burgera z frytkami, nawet jeśli jego dietetyk dostanie przez to zawału. Raz na jakiś czas może sobie pozwolić.

Z lekkim uśmiechem wybierał z szafy odpowiednie ciuchy, sprawdził wcześniej na pogodzie, że dzisiaj przewidziane są lekkie opady, dlatego szukał teraz niegrubej bluzy z kapturem.
Uśmiech zszedł mu z twarzy, zauważając w głębi mebla kłębuszek czarnego materiału. Zdecydowanie nie należało to do niego, zapach na ubraniu przypominał słodki, trochę otumaniający aromat bzu. Przełknął nerwowo ślinę sięgając po koszulkę. Tak, to zdecydowanie ubranie jednej z jego poprzednich omeg.
Wytchnął powoli nosem i usiadł na podłodze przy łóżku. Ostrożnie przyłożył koszule do twarzy i się zaciągnął. Była to dobra dziewczyna, piękna, mądra... dlaczego to wszystko musiało tak się potoczyć?
-to wszystko moja wina...-
Pojedyncze łzy zaczęły moczyć czarny materiał.
-....gdybym tylko taki nie był...-
Diana, kobieta która była z Izuku od 3 lat odeszła miesiąc temu. Jej wymówką było to, że nie mogła dłużej znieść tego, że jej ukochany może kochać zarówno kobietę jak i mężczyznę. Dziewczyna kilka tygodni temu spakowała się w nocy, i jak piegowaty budził się z uśmiechem, chcąc przytulić na powitanie swoją ukochaną, jej już nie było.

...
Czy Midoriya kiedykolwiek znajdzie omegę która zaakceptuje go całego?

Po paru minutach cichego płaczu zacisnął palce na koszuli i rzucił ją w kąt pokoju. Nie może dalej żalić się nad własnym losem, jak mówi Kirishima, nie jest to zbyt męskie. Musi być silny.. silny jak jego zmarły idol, którego tak dumnie reprezentuje.

Wytarł resztki łez z policzków i dokończył szukanie bluzy. Przebrał się z ubrań domowych na wyjściowe i sięgnął jeszcze za portfel. Gotowy do wyjścia ruszył na autobus. Nadal w jego myślach krążyła Diana i jej uroczy śmiech, gdy tylko Izuku powiedział coś śmiesznego.

———————————————————————

„Co to szczęście?" Dekubaku fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz