Rozdział 25

1K 23 0
                                    

— Ian, co ty tu robisz? — zapytałam, nie chcąc zabrzmieć niemiło.

— Akurat przechodziłem tędy. Właściwie to wcześniej spotkałem się ze znajomym i teraz wracam do pracy, ale zobaczyłem ciebie i postanowiłem się przywitać.

Z jednej strony miałam wrażenie, że kłamał, jednak z drugiej strony moje powierzchowne ocenianie zazwyczaj nie jest trafne.

— Oh, więc witaj, ale lepiej już pójdę, także narazie Ian.

Mam nadzieję, że do zobaczenia nigdy.

— Poczekaj, może spotkamy się na kawę? — zaproponował, przez co poczułam ogromne zażenowanie.

— Może innym razem, już napisałam do mojego kierowcy. Zaraz przyjedzie po mnie — skłamałam, chcąc jak najszybciej uwolnić się z jego towarzystwa.

— W takim razie, co powiesz na spotkanie pojutrze? — żałowałam, że nie poszłam z Amandą, a zamiast tego wybrałam szwendanie się po sklepach w centrum Nowego Jorku.

— Pojutrze mam plany z moim mężem, może jeszcze innym razem.

— Rzeczywiście, zapomniałem o twoim ślubie, gratulacje, pani Benson — odparł chłodnym tonem.

— Dziękuję.

Po chwili znajome, czarne BMW zatrzymało się obok nas. Drzwi kierowcy, z których wyszedł Dan, otworzyły się, a mężczyzna szybkim krokiem powędrował w stronę drzwi pasażera, by otworzyć je dla mnie.

Byłam wdzięczna Danowi, że podjechał do nas właśnie w tej chwili. Odwróciłam się w stronę Iana, który w tym momencie rzucał mordercze spojrzenie w stronę kierowcy. Jednakże ja uśmiechnęłam się na widok Dana.

— Jak już mogłeś zauważyć, mój kierowca już jest, więc muszę jechać. Żegnaj, Ian.

— Jasne. Rozumiem, Hailey. Do zobaczenia wkrótce — jego słowa zabrzmiały jak złożona mi obietnica, co przyprawiło mnie o dreszcze.

Ian odwrócił się i poszedł w swoją stronę, jednak przed tym rzucił kolejne przerażające spojrzenie w stronę Dana.

Nie zwracając dłużej uwagi na jego żenującą postawę, wsiadłam do auta na tylne miejsce. Dan zamknął moje drzwi i zasiadł na miejscu kierowcy. Wyjechał na tłoczną ulicę Nowego Jorku, podczas gdy w moich myślach po raz kolejny odtwarzane było moje spotkanie z Ianem. Dlaczego on nie może mnie zostawić w spokoju? Czemu gdy myślałam o nim, to przechodziły mnie dreszcze? Czy Ian był groźny?

Gdy dojechaliśmy do domu, opuściłam samochód, chwytając swoje torby z zakupami i weszłam wewnątrz posiadłości. Odłożyłam torby na stół, po czym usadowiłam się na sofie, wzdychając z ulgą. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina szesnasta. Za cztery godziny Theodore będzie w domu. Nie wiedząc co zrobić, zdjęłam swoje buty, kładąc je obok torebek z zakupami i rozłożyłam się wygodnie na kanapie. Sięgnęłam pilota i włączyłam telewizor.

— Oh, pani Benson już wróciła. Jak pani minął dzień? — zapytała Julia, wycierając dłonie w ręcznik.

— Julio, mówiłam ci już, wystarczy Hailey. A odpowiadając, świetnie spędziłam czas z Mandi.

Julia i reszta pomocników zamieszkała z nami, dlatego nie musiałam niczego robić w mieszkaniu. Przychodzili rano, z czego Julia była główną gospodynią. Była również odpowiedzialna za nadzorowanie reszty. Mogłam ugotować coś na obiad, jednak zbyt mocno stęskniłam się za Amandą, dlatego wybrałam się z nią do pizzerii.

— Zanieść te torby do waszej sypialni, Hailey?

— Nie, w porządku, później je wezmę — odparłam, na co natychmiast pokiwała głową.

Running From The Billionaire || PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz