Rozdział 4

2.2K 61 2
                                    

Hailey's POV.

Wiedziałam, że Theodore jest niebezpieczny, ale nie wiedziałam jak bardzo, aż do teraz. Starałam się uspokoić, mimo że wewnętrznie panikowałam. Gdy spojrzałam Theodorowi w oczy już wiedziałam, że mam poważne kłopoty.

— Wytłumacz mi, co to znaczy, panno Pritchett? — zapytał machając w powietrzu kopertą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przegryzłam wargę, nie wiedząc co powiedzieć. Nastała cisza. Kiedy Theodore usiadł naprzeciwko mnie, jego dłoń zacisnęła się w pięść. Naprawdę nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Mam na myśli, że jest on właścicielem tej korporacji i pyta mnie o znaczenie wypowiedzenia umowy o pracę. Czy nie powinien wiedzieć takich rzeczy?

— Proszę pana, z całym szacunkiem, myślę, że ten list mówi o tym, że chciałabym zrezygnować z pracy tutaj — odparłam.

Niezłe posunięcie, Sherlocku.

Tak, naprawdę, panno Pritchett? Myślałem, że to pieprzony wniosek o urlop! — odpowiedział sarkastycznie, sprawiając że wzdrygnęłam się wewnętrznie. Przegryzłam wargę, by nie zrobić nic głupiego, jak upaść na kolana i błagać o wybaczenie, ale ten facet wszystko utrudniał — Co sprawiło, że myślałaś, że od tak możesz zrezygnować z pracy? — zapytał.

Uh, to właśnie pan Benson, mówi mi, co mogę robić, a czego nie. To moje życie, moja praca i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, a już na pewno nie mój szef, wymagający idiota.

— Przepraszam, panie Benson, ale jestem wolny człowiekiem i mam prawo żyć tak, jak mi się podoba i nikt nie będzie mną dyrygował, a już na pewno nie pan. Chcę zrezygnować z pracy w pana firmie i to jest właśnie to, co zostało ujęte w liście, a teraz, jeśli pan pozwoli, pójdę już. Miłego dnia, panie Benson — odpowiedziałam i miałam zamiar wyjść z gabinetu, ale następne słowa, które opuściły usta Theodora, sprawiły, że zamarłam na miejscu.

— Wyjdziesz z tego biura, a twoje życie stanie się istnym piekłem. Nie myśl nawet, że jeśli opuścisz tą firmę nigdy więcej mnie nie zobaczysz, ponieważ, kochanie — powiedział i ruszył w moim kierunku, okrążając biurko dopóki nie stał zaledwie kilka centymetrów ode mnie — nie ma takiego miejsca na ziemi, gdzie uciekniesz, a ja cię nie będę w stanie znaleźć — wyszeptał do mojego ucha, wywołując u mnie dreszcze.

Dlaczego? Oh, dlaczego to przydarzyło się akurat mi? Co jest nie tak z tym facetem i dlaczego on się tak zachowuje? Nie może mnie zatrzymać. Nie ma nade mną żadnej kontroli.

Nie może mnie p-pan zatrzymać, panie Benson. Mam prawo zrobić to, co chcę, a ja chcę z-zrezygnować z tej pracy i nie może mnie pan zatrzymać — odrzekłam stanowczo.

— Nie, moja droga, tu się mylisz. Zobacz, mam taką władzę, że mogę cię powstrzymać przed rezygnacją z pracy. Jeśli zdecydujesz się wyjść przez te drzwi, moja ochrona znajdzie cię i wciągnie do więzienia za naruszenie umowy, którą zawarłaś z tą firmą, złotko — odparł z zadowoleniem.

Spojrzałam na niego, wystraszona, szeroko otwartymi oczami. Nie zrobi tego.

— Nie zrobi pan tego. Nie może pan tego zrobić! Nie zawarłam żadnej umowy z tą kampanią i nie może pan oskarżyć mnie o to! — prawie krzyknęłam ze strachu.

Oziębłość i zwycięstwo było widoczne w jego oczach, a diabelski uśmiech sprawił, że prawie zasłabłam.

— Oczywiście, że mogę, kwiatuszku. Jestem właścicielem tej korporacji. Teraz pójdziesz spalić ten list, a następnie kontynuujesz swoją pracę jako grzeczna asystentka, którą jesteś i nie będziesz musiała przekonać się, jak wygląda życie za kratkami — oznajmił.

— Szantażuje mnie pan! — krzyknęłam.

Zaśmiał się. Jego odważny i zwycięski śmiech przyprawił mnie o gęsią skórkę. Nagle przestał, podchodząc bliżej i objął mnie swoją dłonią, sprawiając że wzdrygnęłam się z zaskoczenia.

— Oczywiście, że cię szantażuję, kochanie — drugą dłonią odgarnął kosmyk moich włosów za ucho — teraz zrób to, co mówiłem, zapomnij o tym liście i zacznij pracować albo poczujesz chłód kajdanek na swoich drobnych nadgarstkach — otarł się nosem o moją szyję, co spowodowało, że sapnęłam — chociaż, chciałbym cię zakuć w kajdanki, ale nie teraz, może zrobię to później — powiedział i nagle odszedł sprawiając, że jęknęłam cichutko.

O mój Boże.

— Teraz idź zrobić mi dobrą kawę, panno Pritchett — odparł i usiadł za swoim biurkiem, będąc w pełni opanowanym, podczas gdy ja byłam przerażona tym, co się wydarzyło.

Oh, Benson, zapłacisz za to.

Obróciłam się i opuściłam jego gabinet bez słowa. Podeszłam do małego automatu, by zrobić kawę dla mojego ukochanego szefa. Miałam ogromną potrzebę zatrucia jego kawy, co sprawiłoby, że w najbliższym czasie poczułby się źle, ale moja dobra, racjonalna strona zaczęła działać, ostrzegając mnie przed konsekwencjami.

Ale on zasłużył na takie traktowanie. Świat byłby lepszym miejscem bez niego. Ludzie byliby szczęśliwsi. Plus, jest on niebezpieczny, a niebezpieczeństwo równa się ze złem, racja? – sprzeciwiała się moja zła strona.

W końcu zdecydowałam się oszczędzić mu życia. Nawet jeśli chciałabym go zniszczyć za to, co dzisiaj zrobił.

Theodore myśli, że wygrał. Jednak on nie wie, że jeśli podjęłam jakąś decyzję, za wszelką cenę to zrobię, nie ważne, co się stało.

Zdecydowałam się zrezygnować z pracy w tej firmie i zrobię to.

Pierdol się, Theodore.

Running From The Billionaire || PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz