Rozdział 9

1.9K 50 0
                                    

Hailey's POV.

Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi, jęknęłam z frustracją. Boże, na pewno jest jakiś sposób, żeby uwolnić się od Theodora. Ingrid poszła otworzyć drzwi, a ja już się domyślałam, kto stoi po ich drugiej stronie. Tak, jak myślałam, do środka wszedł Theodore, a za nim Ingrid.

Po prostu cudownie!

Strój Theodora był elegancki jak zwykle. W ciemnoszarym garniturze i ubranej pod to białej koszuli wyglądał perfekcyjnie, jak zawsze.

Napchałam do swoich ust płatków, by uniknąć rozmowy z nim, ale, jak widać, to nie znaczyło, że on nie będzie nic mówił.

— Witaj Hailey — powiedział z uśmiechem na twarzy, co sprawiło, że moje serce zaczęło trzepotać w klatce piersiowej.

Cholera jasna!

Gdy zobaczył moje usta pełne płatków, jego uśmiech się poszerzył, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Przestań tak reagować, jebany narządzie!

— Uh, pójdę na chwilę odświeżyć się. Wrócę za kilka minut — Ingrid odwróciła się i powędrowała do swojej sypialni, zostawiając mnie samą z Theodorem.

Z całych sił próbowałam ignorować obecność Theodora w pokoju, ale to było naprawdę ciężkie. Każda komórka w moim organizmie ożywiła się przez jego obecność. Jak to się stało, nie mam pojęcia.

Theodore ruszył w moim kierunku i stanął centralnie za mną. Teraz moje serce biło bardzo szybko z podniecenia, że jest on tak blisko. Jedynie fakt, że jest bezwzględnym, dominującym mężczyzną zatrzymywał mnie przed wstaniem i przytuleniem go.

Po chwili poczułam dwie silne dłonie, które pewnie chwyciły moje ramiona i zapomniałam, jak jeść. Przez uczucie jego dłoni na moich ramionach nie myślałam o niczym innym, bo teraz liczył się tylko jego dotyk. Próbowałam znaleźć w sobie siłę, by go od siebie odepchnąć, ale nie potrafiłam.

Kiedy musnął ustami moją szyję, podskoczyłam z zaskoczenia.

— Zrelaksuj się, Hailey — wyszeptał w moją skórę i zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi.

Wszystko we mnie krzyczało, żebym zamknęła oczy i pozwoliła mu przejąć kontrolę. Uległam jego dotykowi i całusom. Chciałam, żeby jego ramiona otuliły moje ciało, serce, umysł i duszę. Jego dotyk zaspokajał mnie.

Ale, dzięki Bogu, zareagowałam w porę, gdy jego usta zaczęły się za bardzo zapędzać. Wstałam z miejsca, wprawiając go w lekkie zakłopotanie. Rzuciłam mu zabójcze spojrzenie, a następnie dźgnęłam palcem wskazującym jego klatkę piersiową.

— Nie waż się nigdy więcej dotykać mnie bez mojej zgody. Czy to jasne, panie Benson? — odparłam śmiertelnie poważnym tonem.

Theodore chwycił mój palec, który szturchał jego klatkę piersiową, a następnie złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, eliminując dystans między naszymi ciałami.

— Mogę robić to, co mi się podoba, z twoją zgodą czy bez niej, panno Pritchett. Zrozumiano? — odpowiedział równie śmiertelnie poważnym tonem, przez co moje nogi były jak z waty.

Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie w odpowiedzi, nie znajdując odpowiednich słów, by sprzeciwić się. Jednak on zaczął się na mnie patrzeć, nie mrugając ani nie wzdrygając się. Obydwoje gapiliśmy się na siebie i tak zaczęła się nasza 'bitwa na oczy'. Po minucie byłam pewna, że to wygram, ale tak bardzo, jak chciałam wygrać, niestety, chrząknięcie sprawiło, że mrugnęłam i przegrałam. Cholera.

Theodore zauważył to i rozluźnił się, gdy oboje spojrzeliśmy w bok, na sprawcę dźwięku, przez który przegrałam naszą bitwę – nieuczciwie, jeśli mogę dodać.

Ingrid stała obok nas, próbując się na mnie nie gapić, ale nie wyszło jej. Byłam tym trochę zmieszana. Po kilku sekundach przypomniałam sobie sytuację sprzed chwili. Ręka Theodora owinięta wokół mojej talii i jego dłoń trzymająca mój nadgarstek, a jedyne, co nas od siebie odgradzało to ubrania.

Gwałtownie odskoczyłam, przypominając to sobie. Wzięłam kilka głębokich wdechów, których nie zauważyła ani Ingrid ani on. W pierwszej kolejności spojrzałam na Theodora, a następnie na swoją kuzynkę, która śmiała się ze mnie, jakbym właśnie zrobiła coś śmiesznego.

— Przypominam, panie Benson, że powinniście się już szykować do lotu — poinformowała go.

Theodore podszedł do Ingrid, po czym oboje uścisnęli swoje dłonie.

— Proszę, mów mi Theodore i dziękuję za przypomnienie mi o tym... — spojrzał na mnie — ...bo panna Pritchett ma skłonność do zapominania o wielu rzeczach — odparł, a moje policzki przybrały czerwonej barwy.

— Tu się z tobą zgodzę — powiedziała i teraz moje policzki przybrały czerwonej barwy z powodu złości na Ingrid.

— Dobrze, my już powinniśmy iść, a tak przy okazji, masz naprawdę ładny apartament, Ingrid. Chodźmy, Hailey, nasz lot jest za godzinę — przypomniał Theodore i wyszedł na zewnątrz domu.

Ruszyłam w stronę sypialni dla gości, by wziąć moją walizkę, ale nie mogłam jej znaleźć. Spanikowana, pobiegłam do Ingrid, by zapytać ją o moją własność, a ta odpowiedziała, że kierowca Theodora wziął walizkę, gdy byliśmy sami w kuchni. Smuci mnie fakt, że nie miałam wystarczająco czasu, by walnąć Ingrid drewnianym prętem za to, co powiedziała Theodorowi, ale myślę, że Bóg mnie kocha, bo mogłam przynajmniej na nią nakrzyczeć. Gdy usłyszałam dźwięk klaksonu, powstrzymałam się przed wszystkimi brutalnymi słowami i pożegnałam się z Ingrid, przytulając ją kilka razy.

Po paru minutach, wyszłam z jej mieszkania i zobaczyłam, zaparkowanego przy krawężniku, czarnego Range Rovera. Kierowca wyszedł z auta i otworzył mi drzwi, żebym mogła wsiąść na tylne siedzenie. Poczułam się z tym dziwnie, nieco zakłopotana. Ostatecznie potraktowałam to jako zwykła przysługę.

Theodore wsiadł do samochodu i był zdenerwowany, rozmawiając z kimś przez telefon. Cicho wślizgnęłam się do środka – chociaż, tak naprawdę, chciałam biec w kompletnie przeciwnym kierunku – a następnie kierowca trzasnął drzwiami auta, przez co skrzywiłam się. Nie wiem dlaczego, ale przez zamknięcie drzwi poczułam się, jakbym była tu uwięziona – na zawsze. Kierowca usiadł na swoim miejscu i zaczął jechać w stronę lotniska.

Running From The Billionaire || PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz