05

2K 63 33
                                    

- Nie no coś Ty, nie trzeba. Wracajmy bo zimno - uśmiechnął się. 

Odwzajemniłam jego uśmiech i ruszyłam wolnym krokiem do bloku. Niemal od razu Janek do mnie dołączył, obejmując ramieniem. Wróciliśmy do mieszkania, w którym nie ogarniałam już co się dzieje. Było tam takie zamieszanie, że ciężko było skupić się na jednej rzeczy, a oczywiście alkohol mi w tym nie pomagał ani trochę. Więc wiecie co stwierdziłam? Że nie mam nic do stracenia i pójdę się najebać jeszcze bardziej. Przeszłam przez tłum ludzi i znalazłam się przy barze.

- O Seba, hej - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.

- Tobie już czasami nie starczy?

- Nie bawiłam się od 2 lat, chce wykorzystać tą szanse co mam teraz - powiedziałam, trochę niewyraźnie.

Chłopak zaśmiał się delikatnie i pokręcił głową. Zmieszałam w kubku kilka alkoholi i szybko wypiłam całoś, krzywiąc się.

————

- Czy wy jesteście kurwa normlani?! - obudził mnie przeraźliwy krzyk jakieś kobiety - Nie było mnie jedną noc! - Jak się szybko okazało, była to Kornelia.

- Możesz nie krzyczeć? - odezwał się Janek głosem jakby właśnie umierał.

- Mieszkanie wygląda jak jakaś melina. Wszędzie leżą butelki i puszki po alkoholu. W różnych miejscach śpią ludzie i wyglądają tak, że nawet nie wiem czy żyją - usłyszałam jakiś trzask, podniosłam głowę rozglądając się po mieszkaniu.

- Ałaaa - głos Czekaja rozniósł się po salonie.

- Jeszcze bym się wyjebała o Sebastiana. Sory Seba - rzuciła szybko.

Sięgnęłam po jakąś bluzkę leżącą nie daleko mojej dłoni, i położyłam na niej głowę, znów zamykając oczy.

- Miałaś być w domu dopiero za tydzień - jęknął Janek.

- A co? Tobie odpowiadało to, że mnie nie ma w domu prawda? Jeśli Ci przeszkadza moja obecność w mieszkaniu to proszę bardzo, zawsze mogę się wyprowadzić - prychnęła z wyrzutem.

- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodziło.

- Odwołali delegacje przez jakieś błędy i braki w papierach - zamilkła na chwilę - Dobra wstawać i opuszczać moje mieszkanie i to już!

Po chwil było słychać tylko jęki niezadowolenia, otwierania i zamykania się drzwi. Podniosłam się delikatnie z podłogi, popatrzyłam najpierw na Janka, a potem na Kornelię.

- Ymm to ja może - popatrzyłam na balkon - Ja może pójdę zapalić - powiedziałam widząc wzrok blondynki.

Odpowiedziała tylko skinieniem. Leniwym krokiem wyszłam na balkon, skrzywiłam się, czując na sobie nieprzyjemny wiatr.

- Cholera, zimno - mruknęłam, biorąc paczkę fajek i zapalniczkę ze stolika.

Z mieszkania było słychać stłumione krzyki. Spaliłam jednego papierosa, po czym od razu sięgnęłam po drugiego, wtedy poczułam za sobą kogoś obecność.

- To nie miało tak wyjść  - powiedział z lekką chrypą, następnie stanął obok mnie, zabierając papierosa z ręki.

- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się lekko.

Uslyszałam charakterystyczny dźwięk zapalniczki, po chwili poczułam  zapach dymu papierosowego.

- Kurwa no - mruknął - To nie tak miało wyglądać. Nie mam pojęcia dlaczego tak reaguję. Kiedyś kochała imprezy.

- Chodziłyśmy na nie co weekend - zaśmiałam się na wspomnienie pewnej nocy w klubie - Może coś się stało na jedej z imprez. Wspominała Ci coś?

- Nie pamiętam żeby mówiła.

- Pójdę ją może jakoś udobruchać - blodnyn skinął głową, a ja weszłam do mieszkania. Weszłam do kuchni, w której siedziała Kornelia i piła kawę - Przepraszamy za to.

- Ty nie masz akurat za co przepraszać - mruknęła - To Janek zorganizował.

- Nie gniewaj się na niego, nie chciał źle. Myślał, że wracasz dopiero za tydzień, a nie dzisiaj.

- Prosiłam go...

- Kornelia, co się stało? Jeszcze kilka lat temu uwielbiałaś imprezy.

- Byłam młoda, wyszalałam się i tyle.

- No tak, bo teraz jesteś stara - wywróciłam oczami.

- Nie mam ochoty teraz gadać okej? Posprzątajcie to cholerne mieszkanie.

Pokręciłam głową i wstałam z krzesła.

- Odpuść mu trochę - rzuciłam na koniec i wyszłam z kuchni.

Usłyszałam dźwięk obijających się o siebie butelek, a po chwili na korytarzu wylądował z impetem czarny worek ze szkłem. Janek musiał być wkurwiony. Bardzo wkurwiony.
Weszłam do salonu i podeszłam bliżej chłopaka.

- Nie dość że kac to jeszcze awantura - usłyszałam jak mruczy pod nosem. 

- Nie denerwuj się - włożyłam jedną z wielu butelek do worka.

- Nie chce się z nią kłócić, a ona robi awantury o byle co.

- Pogodzicie się, będzie dobrze Janek.

- Dzięki - spojrzał na mnie uśmiechając się.

- Bierzmy się do roboty im prędzej posprzątamy tym lepiej.

Nagle mój telefon za wibrował - numer prywatny. Odrzuciłam połączenie

Mój promyk ~ Jan-rapowanie *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz