Między Jankiem, a mną nie było dobrze. Dzisiaj mieliśmy jechać do Karkowa i do jego rodziców. Mieliśmy nadzieję że ten wyjazd poprawi nasze relację, a każde z nas tego chce.
Spakowałam swoją walizkę, a chłopak zniósł mi ją do auta.
- Matczak, będziesz tak nade mną stał? - zapytałam, śmiejąc się - Jak sobie upierdolę zaraz palca, to będzie twoja wina - wymierzyłam nożem na chłopaka - Dekoncentrujesz mnie.
- Zrobisz mi też kanapkę? - popatrzyłam na niego, a on tylko głupio się uśmiechnął.
- Zrób sobie tosta - odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do robienia kanapek na podróż.
- Ehh no dobra.
Pokręciłam głową. Spakowałam kanapki do pudełek, a potem do plecaka.
- Ej bo nie macie tej zapinki, to ja będę trzymał.
- Trzymaj Michaś, trzymaj.
- Długo jeszcze Nati? - usłyszałam głos Janka.
- Jeszcze tylko zobaczę czy wszystko wyłączone i możemy jechać.
- Sprawdzałem już.
- Sprawdzę drugi raz - postanowiłam - A poza tym jeszcze Michał będzie jadł.
Obeszłam mieszkanie, sprawdzając każde urządzenie i piec. Musiałam mieć 100% pewności, że wszystko jest wyłączone oraz bezpieczne.
Po jakiś 30 minutach siedzieliśmy w aucie.
- Masz wszytsko? - upewnił się.
- Mam. Teraz jedziemy do hotelu i jutro do twoich rodziców, tak?
- Dokładnie - odpalił auto.
Podróż mijała nam spokojnie. Nie rozmawialiśmy ze sobą, ostatnio rzadko to robiliśmy. Miałam wrażenie, że oddalamy się od siebie coraz bardziej. Po dość długim okresie czasu, wreszcie zaparkowaliśmy na parkingu hotelu. Zameldowaliśmy się, po czym weszliśmy do pokoju z naszymi walizkami.
- Słuchaj Jani - usiadłam na łóżku - Nie poruszaj zbytnio tematu mojego zdrowia, okej? Wiedzą, że jestem chora tyle im wystarczy.
- Jasne.
- Dzięki - posłałam mu słaby uśmiech.
——————————————————
Ubrałam na siebie ciepłą bluzę i zwykłe szare leginsy. Było już ciemno, a chcieliśmy wyjść na miasto. Spięłam włosy w wysokiego niechlujnego koka. Właściwie byłam już gotowa do wyjścia, zostało mi czekanie na Janka.
Od Janusz: Będziesz z nim szczerze rozmawiała?
Do Janusz: Muszę, czuje, że nie wytrzymam już tego wszystkiego dłużej.
- Możemy iść - stanął w drzwiach.
Ubrałam buty i zarzuciłam torebkę na ramię, wychodząc z pokoju. Zakluczyliśmy go, a klucz blondyn wrzucił do torebki.
Pierwszy w planie był rynek, więc już niedługo potem spacerowaliśmy po nim.
- Tu mają super gofry - wskazał na jakąś kawiarnie, która nadal była otwarta.
- Możemy wejść - stwierdziłam, kierując się w jej stronę.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików, przeglądając menu. Wzięłam naleśniki na słodko, za to chłopak właśnie jakiegoś gofra, do tego jeszcze dwie herbaty. Lokal miał naprawdę przyjazną atmosferę i przytulny klimat, obsługa też bardzo miła. Była godzina 22:14, widziałam zmęczenie na twarzach tych ludzi, jednak wciąż uśmiechali się oraz byli życzliwi.
Jedliśmy głównie w ciszy, żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę. Czasami miałam wrażenie, że zmuszaliśmy się do tego, żeby przebywać razem. Zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni.
Chodziliśmy po krakowie przez dobrą godzinę, aż w końcu wylądowaliśmy na plaży przy Wiśle. Usiadłam na betonowym murku, a zaraz obok mnie Janek. Moja głowa ciężko opadła na jego ramię.
- Co się z nami dzieje Janek? - zapytałam nagle - Chce, żeby to wszystko się już skończyło. Mam już naprawdę dość, a wiele czynników nam tego nie ułatwia. Nie mam pojęcia co się dzieje z naszą relacją. Wszytsko się posypało.
- To wszystko jest tak cholernie trudne. Próbuje od tego uciekać, szukam pocieszenia w różnych rzeczach, jednak one w cale nie są pocieszeniem - bawił się nerwowo palcami - Doskonale wiem, że jestem chujowy i Cię ranie. Za każdym razem, kiedy tylko wstaje po tym jak piłem czuje się jak śmieć, więc dlaczego cały czas to robię.
- Nie jesteś chujowy Janek - powiedziałam od razu, gdy tylko skończył mówić - Nawet tak nie myśl. Cholernie boli mnie to wszystko, czasami mam ochotę się poddać, jebnąć wszystko w kąt i po prostu wyjść z tego świata.
- Nie możesz mi tego zrobić Natalia, nie wyobrażam sobie, żeby miało Cię nie być, żeby miało Cię zabraknąć choćby na moment. Czuje się źle z tym co robię, a jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby dopuścić to do swojej świadomości. Po tym jak... - zaciął się na chwilę - ... jak zginęła Kornelia, strasznie boję się, że stracę kolejną osobę, którą kocham najmocniej w życiu. Nie wytrzymałym tego.
Chwyciłam jego dłoń i złączyłam nasze palce ze sobą.
- Myślisz, że będzie dobrze? Że to całe cierpienie w końcu się skończy?
- Nawet jeśli nie - spojrzał na mnie - To będziemy przechodzić przez to razem - gdy usłyszałam jego łamiący się głos, nie wytrzymałam i wtuliłam się chłopaka.
- Razem - szepnęłam.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Kiedy zaczęło nam się robić zimno stwierdziliśmy, że czas wracać do hotelu. Zeskoczyliśmy z murku. Była naprawdę piękna noc, na niebie nie było ani jednej chmury, więc było ono całe zapełnione gwiazdami. Nie spieszyło nam się, szliśmy powoli omawiając przeróżne tematy. W końcu doszliśmy na miejsce, wyłapaliśmy się i położyliśmy do łóżka.
- Dobranoc - usłyszałam, a chwilę potem poczułam jak chłopak się wierci.
- Dobranoc - odpowiedziałam.
Kiedy niebieskooki spał, wstałam pocichu i ukucnęłam nad moją walizką, z której jak tylko najciszej mogłam, wyciągnęłam blanta. Mieliśmy pokój z balkonem, więc wykorzystałam go. Oparłam się o barierkę i odpaliłam skręta. Patrzyłam na miasto, delektując się używką. W takich chwilach zawsze traciłam poczucie czasu, jednak kochałam to.
Dajcie znać jak wam się podoba <33
Obiecuję że następne rozdziały będą lepsze 😩
CZYTASZ
Mój promyk ~ Jan-rapowanie *ZAKOŃCZONE*
FanficMiłość jest jak naroktyk ~ spróbujesz raz, chcesz więcej i więcej. Tak myślała główna bohaterka książki i za wszelką cenę dążyła do tego, aby się ponownie od niej nie uzależnić. Lecz blondyn o niebieskich oczach pokrzyżował jej plany.