Epilog

918 41 1
                                    

Dziś trochę dłuższy rozdział(2030 słów), tak na pożegnanie...
Riley

Cholera, nigdy wcześniej tak bardzo się nie stresowałam. Nadszedł ten dzień, dzień, w którym nie będę już Riley Caren. Stanę się Riley Lockwood, żoną Ethana. Wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć, mimo iż siedzę w długiej białej sukni z koronkowymi długimi rękawami przed lustrem. Za mną stoi wynajęta fryzjerka, która ma coś wyczarować na mojej głowie.

– Wszystko okej? Wyglądasz blado – powiedziała Ashley, siedzącą obok. Również wygląda cudownie, może nawet i lepiej ode mnie. Ma na sobie długą szafirową suknię i pofalowane delikatnie włosy. Makijaż ma nieco ciemniejszy niż zawsze, lecz dodaje jej to seksapilu.

– Nie codziennie się wychodzi za mąż – stwierdziłam i cicho westchnęłam. Gdybym wiedziała, że przed całym tym wydarzeniem czeka mnie tyle przygotowań i stresu, nie cieszyłabym się aż tak. Od godziny szóstej rano odwiedziłam już stylistkę paznokci, depilację całego ciała, makijażystkę, fryzjerkę i moją druhnę, która musiała  pododawać coś od siebie.

– Czym się stresujesz, to tylko Ethan Lockwood i pełna sala gości. – Podrapała się z uśmiechem po głowie. Niedawno odbyłam rozmowę ze swoim przyszłym mężem. Brzmiała ona dokładnie tak.

– Ile będzie gości? – zapytałam, kończąc gotować obiad.

– Nie za dużo chcę, aby to było kameralne wydarzenie – odpowiedział, posyłając mi swój cudowny uśmiech.
Tymczasem ma znaleźć się tam około trzystu osób. Jeśli to dla Ethana jest kameralne wydarzenie, to ja się zastanawiam, jak  wyglądałoby te duże. To chyba pół Nowego Jorku zaprosiłby.

– Cześć kochanie – usłyszałam za sobą, a w odbiciu lustra dostrzegłam swojego ukochanego dziadka Edwarda. Ignorując fryzjerkę, wstałam szybko i przytuliłam się do starszego mężczyzny. 

– Myślałam, że nie przyjedziesz. – Odsunęłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego pomarszczonym policzku.

– Na ślubie mojej wnuczki miałbym nie być? – zaśmiał się i wygonił mnie z powrotem na krzesło. Przyjrzałam mu się ponownie i mimo swojego wieku jest przystojny. Farbowane siwe włosy na czarno, idealnie ogolona broda i szary garnitur. I to właśnie ten facet ma mnie zaprowadzić do ołtarza. Jednak gdyby wiedział, w czyje ręce oddaje swoją wnuczkę, w życiu by tego nie zrobił. Według niego Ethan jest dobrym kandydatem na męża, który ma własny klub i firmę ubezpieczeniową. Tyle wystarczy, aby wiedział. Mniej wie, tym dla niego lepiej i bezpieczniej.

– To ja wam kobietki, nie przeszkadzam. Szykujcie się, bo dziś wielki dzień – powiedział dziadek podekscytowany i wyszedł. Zaśmiałyśmy się i powróciłyśmy do poprzedniej czynności.

– Właściwie to już prawie skończyłam, ale brakuje jednej rzeczy, błyskotki. – Podeszła Ashley, a na moje dłonie położyła srebrną broszkę z niewielkimi zdobnymi szafirami.

– Jest piękna, skąd ją masz? – zapytałam, gdyż chyba specjalnie nie kupowała dla mnie czegoś takiego. Jest zbyt droga.

– Twój dziadek wrócił już wczoraj wieczorem, dał mi ją i powiedział, że miała ją na sobie twoja mama na ślubie i poprosił, abym ci ją zawiesiła. – W oczach poczułam napływ łez. Tak bardzo chciałabym, aby mama tutaj była, a tata zaprowadził do ołtarza. Niestety jedyne co mogą, to patrzeć na mnie i Ethana z góry. Pewnie nie są dumni z mojego doboru faceta, lecz właśnie z takim jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że ten fakt biorą pod uwagę.

– Jeśli będziesz płakać, wracasz z powrotem do kosmetyczki na dwie godziny makijażu – zagroziła przyjaciółka i zapięła mi broszkę nad kokiem.

Walk in heaven|W Trakcie PoprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz