Rozdział 1 - Gdzie jest Vic?

369 30 11
                                    

Neonowe światła, pełno drinków, szklany parkiet i piękne rzeźby - witamy na po-eurowizyjnym przyjęciu finalistów. Od tańczących wokalistów i muzyków poprzez nawet pląsających menadżerów i tancerzy. To była wielka impreza. Prawie każdy tańczył, oprócz Ethana i kilku menadżerów którzy tylko ze sobą rozmawiali. Przez wielkość przyjęcia nie mogłem znaleźć Thomasa ani Vic. Z chłopakiem nie było problemu, bo byłem powien, że jest pochłonięty tańcem do rytmicznej muzyki która w tym momencie penetrowała uszy wszystkich uczestników wydarzenia. Trochę obawiałem się o Vic bo ona często upija się niekontrolowanie i zaczyna zachowywać się w nieprzewidywalnie. Próbowałem ją znaleźć, lecz w tłumie upitych i ruchomych kolorowych postaci nie mogłem jej odszukać. Co chwilę kobiety mnie dotykały i próbowały zwrócić moją uwagę. Tego wieczoru uwaga była głównie skupiona na nas, oczywiście przez to, że byliśmy wygranymi Eurowizji co oczywiście dodatkowo utrudniało mi odnalezienie przyjaciółki.

Po chwili szukania, zauważyłem Thomasa bawiącego się w najlepsze. Jego nogi kręciły się w różne strony. Koło niego stały różne dziewczyny (pewnie tancerki) i patrzyły się na niego oczami jak pięć złotych. Powoli je ominąłem by dotrzeć do Thomasa. Złapałem go za żebra od tyłu by go przytulić. Pocałowałem go i wtuliłem twarz w jego szyję. On oczywiście przestał tańczyć odwracając się do mnie i również mnie obejmując. Dziewczyny stojące w okół nas patrzyłu osłupiałe, ale nie miały z tym chyba problemu.

- Thomas, widziałeś może Victorię? - szepnąłem mu do ucha z oczekiwaniem na pozytyną odpowiedź.

- Nie wiem! - lekko krzyknął mój przyjaciel i znowu zaczął się gibać.

- Nie widziałeś jej na pewno?

- Chyba nie... Poszukaj, pewnie daleko nie poszła - powiedział Thom.

Kurwa... Pomyślałem sobie. Ona sobie kiedyś zrobi krzywdę, a to już jest duża impreza. Dobra, pieprzyć to. Trochę się pobawię a później ją znajdę. Podeszłem do baru i zamówiłem martini. W oddali zobaczyłem jednego z członków Blind Channel. Przecisnąłem się przez tłum i zagadałem do niego.

- Hej, Joel! Jestem Damiano, pamiętasz mnie? - spytałem. Pytanie, które zadałem było retoryczne i oczywiste, ale trzeba było jakoś zacząć konwersację.

- Cześć Damiano! Jasne, że cię pamiętam, w końcu wygrałeś ten konkurs. Siadaj tu, koło mnie - wskazał krzesło które chyba jako jedyne stało puste przy barze - Opowiadaj, jak się czujesz z wygraną.

- No cóż, niezmiernie się cieszę, że Rock'n'roll wygrał. No i oczywiście jestem uradowany, że nasz zespół tak dobrze się spisał.

- Właśnie, gratulacje bracie - rzekł i objął mnie mocno swoją umięśnioną ręką za torso. - Przy okazji, gdzie reszta zespołu? - mówił głośno próbując przekrzyczeć niepojęcie głośną muzykę.

- Ethan pewnie stoi przy ścianie i gapi się w telefon, jak na każdej imprezie, Thomasa niedawno widziałem. On buja się i chyba dobrze się bawi z tancerkami. A Vic? Próbowałem jej szukać, ale nie widziałem jej odkąd tu przyszliśmy - opowiadałem rozpaczliwie.

- Może poszła na basen, patrzyłeś?

- Tu jest basen?

- Tak, idź sprawdź, ona cię pewnie potrzebuje - puścił mi oczko. Odkąd pamiętam każdy myśli, że ja i Vic jesteśmy parą. Szczerze nie przeszkadza mi to. Niech sobie tak myślą jeśli to im pasuje.

Dalej próbowałem przecisnąć przez bezlitosny tłum. W ręku trzymałem martini, co jeszcze bardziej utrudniało mi przejście przez ludzi. Dużo osób próbowało mnie zatrzymać i porozmawiać, lecz niestety nie mogłem. Kocham socjalizować z ludźmi, ale nie mogłem w tamtym momencie, zazwyczaj zatrzymuję się i chętnie gadam. Gdy ostatnio zostawiłem Vic samą, jakiś mężczyzna ją dotykał. Ona była na haju więc nie reagowała.

Po piętnastu minutach obijania się o ciała innych wreszcie byłem przy wyjściu na basen. Dopiłem ostatni łyk miętowego martini i otworzyłem szeroko drzwi. Basen był dość duży, około sześćdziesięciu metrów kwadratowych. Miał kolorowe światła wbudowane w środku dlatego woda wydawała się tęczowa. Na basenie też był bar, więc zamówiłem kolejne martini z lodem i usiadłem przy wodzie. Ten zbiornik dał mi jakiś dziwny spokój, że nie muszę się przecież martwić o Victorię. W tamtym momencie podeszła do mnie jakaś kobieta i prosiła o autograf. Chwilę na nią popatrzyłem i przypomniałem sobie. To była Efendi - reprezantka azerbejdżanu. Zaprosiłem ją by usiadła przy mnie i mieliśmy chwilową pogawędkę. Konwersacja była tak interesująca, że aż zapomniałem pić mojego alkoholu. Chwilę porozmawialiśmy o muzyce ale później musiała już wracać do Tix'a.

Zamówiłem kolejne mohito i chwilę posiedziałem nad basenem zwisając swoją głowę w stronę tafli wody. Co chwilę woda na mnie pryskała ponieważ osoby w basenie pluskały się w wodzie.

- Damianooo! - Z nagła, ktoś mnie zawołał. Znajomy głos dochodził z paru metrów za moimi plecami więc odwróciłem się i spojrzałem za siebie. Z oddali widziałem jakąś dziewczynę biegnącą w moją stronę. Obraz nie był przejrzysty przez to, że byłem już po trzech drinkach, ale wydawało mi się, że Vic krzyczy. Wstałem i podbiegłem do niej by sprawdzić co się stało.

𝕴𝖔 𝖈'𝖍𝖔 𝖛𝖊𝖓𝖙'𝖆𝖓𝖓𝖎 | Damiano x Victoria - Måneskin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz