Rozdział 3 - Poranek

264 19 9
                                    

- Damiano, wstawaj. Spóźnimy się na śniadanie - obudził mnie cicho Ethan. Otworzyłem oczy mimo, że zmęczone powieki bardzo się upierały. Po chwili ciężko wstałem z łóżka i przeczołgałem się po podłodze aby dotrzeć do szafy. Ubrałem szarą koszulkę i czarne dresy. Zazwyczaj się tak nie ubieram, ale dziś byłem za bardzo zmęczony na jakiekolwiek inne obcisłe ubrania.

- Damiano, szybciej! Jestem głodny jak wilk! - krzyknął zirytowany Thomas tym, że się ślimaczyłem. 

- Już..! - wyplułem pastę do zębów z ust.

- Dobra, my już idziemy, poczekamy na ciebie na dole - stwierdził Ethan po czym wyszedł razem z resztą zespołu. Nie rozumiem jak oni mogli być tak głodni z samego rana. Szybko założyłem buty, wziąłem klucz od pokoju i po trzech minutach również wyszedłem.

  - No dobrze, Dam. Opowiadaj, dlaczego wczoraj tak wcześnie wyszliście z imprezy? Była dopiero druga - zapytał podejrzanie zaciekawiony Thomas. Właśnie zaczęliśmy jeść hotelowe śniadanie. Widać było, że czekał aby zadać to niekomfortowe pytanie już całą noc. Oczywiście nie mogłem sprzedać Vic i powiedzieć o całej sprawie. Szybko wymyśliłem jakąś historyjkę.

- Victoria źle się poczuła po czwartym już drinku i trzeba było zabrać do domu - zmyśliłem.

- Vic, czy on cię pieprzył? - zapytał jak grom z jasnego nieba Thomas.

- Co? Nie, Thomas co ci odwaliło!? - zaczęła się śmiać. Kocham gdy się śmiała. Jedyna rzecz która mnie zaszokowała to fakt, że śmiała się szczerze, kompletnie, jakby zapomniała o wczorajszej scenie - To co wy właściwie robiliście w tym czasie?

- Ja średnio pamiętam. Tańczyłem i stepowałem a później chyba trochę za dużo wypiłem... - Raggi zarumienił się i głupio się uśmiechnął. Jego włosy były w totalnym nieładzie, więc zgadywałem, że pewnie bawił się w DJ'a albo miał "il ballo della vita" (taniec życia). 

  Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy i pałaszowaliśmy nasze śniadanie. Każdy był bardzo głodny oprócz mnie. Mimo tego, zjadłem spokojnie ciepłą jajecznicę i popiłem sokiem pomarańczowym. Tarłem delikatnie widelcem o talerz, żeby jeszcze zetrzeć pozostałę cząstki jajka na talerzyku. Zauważyłem, że Ethan w ogóle się nie odzywał. Jego spięte dłyge i puszyste włosy  Może był zły? Stwierdziłem, że się go zapytam o wczoraj.

- Ethan, a ty co robiłeś? Jakiś dziś cichy dziś jesteś - zapytałem uśmiechając się lekko i podejrzewająco. Gdy był cichy to często znaczyło, że coś zrobił. Szczególnie, jeśli przez całe przyjęcie prawie go nie widziałem.

- Ja... Trochę zaszalałem - rzekł po czym złapał się nerwowo za głowę - Poznałem pewną dziewczynę i spaliśmy razem - przyznał się Ethan. Poprawił sobie swoją kamizelkę założoną na koszulkę. Nie zdziwiłem się, często tak robił. Niestety rzadko ta znajomość trwa długo. Jest pochłonięty zespołem, a to wielu partnerkom i partnerom nie odpowiada. On lubi swoje życie singla a to, że czasami odskoczy sobie od rzeczywistości nam nie przeszkadza. 

  Odeszliśmy od stołu i weszliśmy do naszych czterech ścian. Nasze mieszkanie miało dwa piętra. Na jednym był salon razem z małą kuchnią i jadalnią oraz łazienka. Na górze znajdowały się dwa pokoje - moje i Vic oraz Thomasa i Ethana. To był największy pokój w całym hotelu. 

Gdy weszliśmy do pokoju, trzeba było ustalic co jemy na obiad. Zajrzałem do lodówki a tam świeciło totalnymi pustkami. To oczywiście znaczyło, że trzeba iść na zakupy. Tym razem przypadało na Ethana i Thomasa bo ostatnio ja i czarno-włosy byliśmy na spożywce. Torchio zawsze idzie bo potrafi wybrać produkty dobrej jakości, a nie tylko te co są dobre i smaczne wyglądają. Dzięki niemu odżywiamy się zdrowo. 

- Ethan, Nie ma nic w lodówce!! - wrzasnąłem chyba troszeczkę za głośno. Chłopak przyszedł i popatrzył do chłodziarki.

- Faktycznie, Er Cobra (przezwisko Thomasa) chodź, idziemy do spożywczaka - Thomas zatrzymał film który właśnie oglądał i popatrzył się na niego trzymając pilota do telewizora w dłoni.

- No dobra, już idę - odpowiedział i wyłączył tv. Ubrał kozaki, założył maseczkę i wziął torby wielokrotnego użytku w ręce. Ethan zrobił to samo i razem wyszedli z domu.

  Dochodziła dwunasta, a ja zacząłem być lekko głodny. Wyciągnąłem czekoladowe lody z zamrażarki i nałożyłem sobie i Victorii po gałce do małej, szklanej miseczki. Przyozdobiłem truskawką i zaniosłem na górę do naszego pokoju. Wszedłem stromymi schodami do pomieszczenia i ujrzałem moją lubę siedzącą na łóżko i czytającą książkę w samej koronkowej blieliźnie.

- Vic, lody dla ciebie - powiedziałem i uprzejmie wręczyłem jej lody. Spojrzała na mnie oczami jak pięć złotych i chwyciła deser. Ja położyłem się na łóżku obok niej i wtuliłem się.

- Dzięki, Damiano - pogłaskała mnie po głowie i dała mi buziaka w szyję niestety nie odwracając wzroku od książki.

- Co czytasz? - Dobiegałem się o atencje.

- Ach, jakiś psychologiczny tytuł - zadeklarowała. Jadła lody powoli i dalej gapiła się w lekturę.

- Widzę, że ciekawe. Smakują ci lody? - Teraz to już walczyłem o atencję z tą cholerną książką. Nie mogłem znieść jej braku.

- Dobra, czego chcesz, Damiano? - Wreszcie zamknęła to czytadło i odwróciła się uśmiechnięta do mnie jakby podejrzewając czego chcę i uniosła jedną brew. Przejechałem jej uroczo po włosach.

- Nie lubię gdy książka dostaje od ciebie więcej atencji niż ja... - udawałem smutnego ale chyba mi się nie udawało. Usiadłem na nogach i patrzyłem się na Vic.

 Usiadłem na nogach i patrzyłem się na Vic

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


CDN! 
 Mam nadzieję, że wam się podobał taki luźny w miarę rozdział. Następny będzie smutem, więc przygotujcie się 🔥🔥🔥

Następna część jutro lub w przeciągu następnych kilku dni :)

𝕴𝖔 𝖈'𝖍𝖔 𝖛𝖊𝖓𝖙'𝖆𝖓𝖓𝖎 | Damiano x Victoria - Måneskin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz