Rozdział 2 [Po korekcie]

10.5K 267 72
                                    

  *Leander*

„Dlaczego?!!!” 

  Wykrzyczałem swoją frustrację i przeszedłem przez pokój, a potem z powrotem, jak zwierzę w klatce, zatrzymując się tylko po to, by rzucić przez pokój butelkę stuletniej szkockiej na regał z książkami.

  Patrzyłem, jak pęka szkło, bursztynowy płyn nasyca książki i znów krzyknąłem na całe gardło: „Dlaczego ona?!! Dlaczego to nie mógł być ktokolwiek inny?!”

  Mój ojciec siedział wyciągnięty na wygodnym krześle, zupełnie niewzruszony moim nastrojem.  Kiedy zdołał wtrącić słowo, zapytał spokojnie: „Czy jesteś gotów mi powiedzieć, dlaczego wpadasz w złość jak dwulatek i niszczysz gabinet?”. 

  Warknąłem i błysnąłem mu kłami.  Natychmiast stanął na nogach przy mojej twarzy. Nawet po pięćdziesiątce mężczyzna miał masywną sylwetką z mięśniami, kultywowany przez ponad trzydzieści lat jako Alfa. Mógłbym go pobić, ale byłoby to bolesne... i krwawe. 

  Westchnąłem ciężko, co było sygnałem, że aktualnie nie interesuje mnie walka na pięści.Wziął łyk whisky...
Patrzyłem na niego w kontemplacji. Nie kocham mojej partnerki. Mam tylko ropiejący wstręt i niesmak w ustach, którego mogłem się ich pozbyć.

  Co do diabła mam z nią zrobić, kiedy w końcu ją dopadnę? Jestem tak popieprzony. Miałem już kilka scenariuszy.  Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. Mogę jej nienawidzić, ale mogę też uzyskać rozkoszną satysfakcję z używania jej gorącego ciała, by zaspokoić moje najgłębsze cielesne pragnienia… może trzymałbym ją na ślicznej obroży, przywiązanej do łóżka.  Nie musiała być moją przyjaciółką... zamiast tego mogła być moją małą dziwką. 

    Kurwa, w tym momencie nie znałem nawet jej imienia, nie mówiąc już o jej wieku, ale musiała być jeszcze nastolatką. Jej niewinność była zbyt oczywista, zbyt wyraźna, by było inaczej. Mój wilk zagrzmiał z uznaniem…Oblizał usta na myśl, że przejedzie językiem po tym słodkim ciele, kiedy naznaczymy ją.

  Przewróciłem oczami, musimy jeszcze poczekać.  Jednak... to nie znaczyło, że nie mogłem w międzyczasie cieszyć się torturowaniem jej. Na razie nic zbyt bolesnego...więcej upokorzenia. Mój ojciec wyrwał mnie z moich mrocznych fantazji, kiedy wycedził: „Czy potrzebujesz towarzystwa do rozmowy, którą masz w głowie?”

   Odwróciłem się do niego i sapnąłem z ostrym jak brzytwa sarkazmem: „Moja mate – chcesz zgadnąć, kim ona może być?” Jego intensywne spojrzenie wciąż było trochę denerwujące. Po chwili powiedział powoli: - Więc… w końcu znalazłeś swoją partnerkę…Leander, musisz ją odrzucić. Odeślij ją lub uwięzij, jeśli nie możesz jej zabić. Ale ona nie może być twoją partnerką. 

   „Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Stawką jest nie tylko moja przyszłość. Znasz potencjał wilcząt które można począć...znasz siłę, zdolności i wyjątkowość każdego szczeniaka?

  Potrząsnął głową, jego wargi wykrzywiły się w grymasie.  Nienawidził tego pomysłu tak samo jak ja, ale milczał.  Wiedział, że mówię prawdę. Taka okazja pojawiała się tylko raz na pokolenie... i tylko wtedy, gdy Alfa z powodzeniem przejmował swoją prawowitą Lunę. A poczęte szczenięta były inne....  Były potężniejsze, miały więcej siły, niektóre miały nawet specjalne dary.

  Westchnąłem ciężko i usiadłem na krześle obok niego, nalewając sobie szklankę whisky. Nie mogła zajść daleko. Wróciłem na nogi z kieliszkiem w dłoni i odnowionym poczuciem celu.  Nie było czasu do stracenia. Moje nozdrza rozszerzyły się na jej zapach, słodki, ale też trochę egzotyczny, pikantny, mandarynkowy i cynamonowy. 

   Poszedłem do miejsca poszukiwań, odetchnąłem głęboko, drżąc, gdy wypuszczałem oddech. Mój wilk był niespokojny i krążył po mojej głowie.  Kiedy rozejrzałem się po podziemnych pokojach. Moi ludzie byli rozproszeni po pomieszczeniach, szukając wskazówek w każdym rogu.  Everard, mój Beta, nagle zaklnął „Cholera” i zawołał przez ramię: „To ci się nie spodoba”.

    Podszedłem do niego, pokonując odległość między nami w zaledwie kilku dużych krokach, i spojrzałem przez ramię, gdzie klęczał. Znaleźli ukryty w podłodze zatrzask, w którym znajdowały się trzy duże czarne torby.  Wyrzucił jedną z nich, rozrzucając zawartość na podłodze.  Były tam zwykłe rzeczy, ubrania i gotówka..

– Nie jest sama. Jest wystarczająco dużo miejsca, by wskazać, że brakuje dwóch toreb.

– Wiem – wydusiłem przez zęby.  "Mężczyzna."  Złapałem jego zapach... ich połączony zapach.

*Hycinth*

  Potrzebowałam kawy, nastawiłam ekspres. Dwie minuty później moja kawa była już gotowa i Lucky wszedł do kuchni.  Zabrałam kubek i wspiełam się na wysoki stołek obok granitowej wyspy.

   Był ubrany w swój normalny strój: ciemne dżinsy i T-shirt. Pachniał świeżo i czysto, zapach jego żelu pod prysznic uderzył w mój nos. Odetchnęłam znajomym męskim zapachem, mój mózg automatycznie nawiązał połączenie z domem. Lucky był teraz moim jedynym domem, moją jedyną rodziną... i martwiłam się o niego.

  Wypiłam łyk kawy. Mój ojciec kochał go jak własnego syna... i go rozpieszczał, pozwalając mu nawet wybrać postać, kiedy przygotowywał nasze fake tożsamości. Może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie zakładał, że będziemy musieli ich użyć, pomyślałam ze smutkiem. 

  Jestem wyszkoloną córką Alfy. Mogłam przeżuć i wypluć każdego ludzkiego mężczyznę. Miałam na sobie nisko wycięty kobaltowo-niebieski podkoszulek  odsłaniający całkiem sporo mojego dekoltu.

   Chwyciłam boki moich piersi i podciągnęłam je do góry, mrugając niewinnie. Jego zielone oczy utkwiły we mnie...

Po zmroku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz