Rozdział 77

3.6K 109 19
                                    

  Chciałem dać jej ostatniego buziaka na pożegnanie, ale stłumiłem instynkt, wiedząc, że nie będę w stanie jej zostawić, jeśli teraz ją dotknę. Stałem zamrożony, walcząc z własną naturą. 

 Asher otworzył drzwi i czekał. Drzwi zamknęły się za mną z kliknięciem.  Nozdrza rozszerzyły się, zassałem chłodne nocne powietrze. Po mojej lewej Tommy stał gotowy i czujny. 

  Ubrany na czarno, prawie każdy cal jego ciała był pokryty szerokim wachlarzem noży i pistoletów. Biorąc pod uwagę dodatkową masywność jego postury, nie miałem wątpliwości, że pod całą tą bronią był w pełnej zbroi. 

  Mój wilk spojrzał na niego, zadowolony z jego hartu ducha.

– Chroń ją – warknąłem cicho. 

„Na nasze życie” – zaprzysiągł, włączając w swoją obietnicę swoich towarzyszy Leroya i Franka, którzy stali równie gotowi. Bez słowa Asher, Ever i ja ruszyliśmy biegiem w stronę bębnów bijących w oddali.

  Krótkie promienie księżycowego światła opadały z góry, sporadyczne uderzenia światła przebijały się przez gęsty baldachim lasu, gdy biegliśmy. Nie potrzebowaliśmy oświetlenia. Widzenie wilka zapewniało uderzającą wyrazistość krajobrazu w niemal absolutnej ciemności, ale nawet bez takiego daru prawdopodobnie bylibyśmy w stanie z powodzeniem poruszać się po terenie z zawiązanymi oczami.

  Każdy z nas znał te lasy jak własną kieszeń. W ciągu kilku minut mrok lasu ustąpił, odsłaniając delikatny blask. Nogi wydawały się cięższe z każdym krokiem. Nienawidziłem tracić wilków. 

  Pożegnanie nigdy nie było łatwiejsze.  W końcu przekroczyłem linię drzew, wyszedłem na polanę. Bębny ucichły.  Po mojej prawej stronie stały cztery charakterystyczne konstrukcje. 

  Skrupulatnie przygotowany, każdy upadły wilk został namaszczony i ubrany w szlachetne plemienne stroje.

  Ich ciała oczekiwały boskiego zjednoczenia z ziemią, ale ich dusze przygotowywały się na inne przeznaczenie. Nie byłem do końca pewny, jaki los ich czeka, wiedziałem tylko, że połączą się z tymi, którzy odeszli wcześniej.

  Odwracając się, by spojrzeć na tłum zebrany w półkole po mojej lewej stronie, znalazłem młodych i starych.  Każdy wilk był obecny, każdy w jakimś celu. Wszystkie oczy skierowały się na mnie, a sama siła ich wyrazu prawie rzuciła mnie na kolana. 

  Surowa udręka przeźroczysta, serca zagubione i uwolnione. Ciężar ich spojrzeń wciągnął mnie w ich środek.  W centrum wszystkie ciężarne samice unosiły się razem w zjednoczonej sile. 

  Zatrzymując się bezpośrednio przed Yuri, ciężarną kobietą Aidena, przyklęknąłem na jedno kolano i pochyliłem głowę. Za mną Ever i Asher zajęli tę samą pozycję. Przełykając grudkę w gardle, pełne zdania nie były możliwe, tylko słowa mojego serca wypowiedziane szorstko:

  "Wartość ponad miarę... wielki wojownik".  Z gardła Yuri wyrwał się szloch. Natychmiast inne ciężarne samice przycisnęły się bliżej jej pleców i boków, aby ją podtrzymać.

  Yuri wyszeptała zaciekle: „Nigdy… nie zapomnij jego imienia”. „Nigdy”-  przysiągłem, czując głębię tej obietnicy w moich kościach. Nagle głos za mną przerwał: „Yuri”. 

  Zamarłem.

  Czy sobie to wyobraziłem? 

   Nie.

  Wszędzie rozpoznałbym jego głos – Aiden. Jedno spojrzenie na otwartą twarz Yuri, gdy patrzyła potwierdziło, że nie byłem jedyną osobą, która słyszała Aidena.

Po zmroku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz