Rozdział 23

4.6K 139 4
                                    

*Hycinth*

  Powietrze tętniło ekscytacją.  Wycie i okrzyki szczęścia - symfonia serc wilków.  Nawet ziemia pod naszymi stopami pulsowała, gdy setki Wilków skakały z radości. 

  Był tylko jeden Wilk, na którym mogłam się skupić i przykuł moją całą uwagę – Leander.  Jego ugryzienie przytłoczyło mnie i oszołomiło.  Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać, ale nie zupełnej błogości, która owinęła się wokół mnie jak kokon. 

  Czułam się tak, jakbym była tam, gdzie powinnam– jestem w domu. 

  Fioletowe i błękitne tęczówki Leandera świeciły na ciemno, gdy odsunął się od mojej szyi. 

  Wpatrywałam się w jego pełne usta, pragnąc go… pragnąc więcej. 

  Odgadł moje myśli i szepnął: „Jeszcze nie, myszko”. 

  Zmarszczyłam brwi.  Powiedział mi to już dwa razy i nie czułam się bardziej cierpliwa niż wtedy, gdy usłyszałam to za pierwszym razem.  Jeśli już, to moje pragnienie jego podwoiło się.  Nieświadomie szukałam tarcia o jego ciało, pocierając, próbując zapalić iskrę, o której wiedziałam, że płonęła tuż pod powierzchnią.

  Podniecenie Leandera było jeszcze bardziej widoczne niż moje – jego sztywna męskość przyciśnięta do mojego brzucha, a feromony godowe zmieszane z jego niebiańskim zapachem, słodkim i piżmowym, wypełniały powietrze. 

  Mój przeznaczony… każda komórka w moim ciele świadczyła o tym, że należał do mnie.  Podczas gdy wokół nas szalał chór, jego głowa opadła, a jego oddech był gorący i szarpał na mojej szyi, szepcząc: „Już wkrótce…kochanie”. 

  Gwałtownie odetchnęłam na tę obietnicę przyjemności, każdy nerw mojego ciała drżał od jego dotyku. 

  Sprawił, że poczułem, że żyję.

  Leander przycisnął swoje czoło do mojego i trzymał się tam przez dłuższą chwilę, nie chcąc uwolnić swojego mocnego uścisku. Kiedy nasze tętno w końcu wróciło do normy, delikatnie pociągnął mnie obok siebie, gdy szliśmy coś zjeść.

  Moje usta śliniły się, gdy Leander nakładał na nasz talerz pikantne żeberka, grillowane warzywa z sosem kolendrowo-jogurtowym i sałatkę owocową skropioną niesamowitym słodkim syropem pachnącym pomarańczami i wanilią. 

  Wilki obserwowały i czekały, aż Leander wziął pierwszy kęs.  Był Alfą, zawsze jadł pierwszy.  Tak postanowiła natura.  Po ugryzieniu nadział piękny kawałek pysznego mięsa i trzymał go w powietrzu, abym mogła go skosztować z widelca, który dzieliliśmy. 

  Nigdy wcześniej nie jadłam z niczyjej ręki… i było to niesamowicie osobiste i intymne. Pochyliłam się do przodu i owinęłam usta wokół pysznego mięsa, nie mogąc powstrzymać małego jęku, który wyrwał mi się z gardła na niesamowity wędzony i przyprawowy smak. 

  Oczy Leandera pociemniały i w odpowiedzi z jego piersi wydobył się niski pomruk.  Moje serce przyspieszyło, gdy walczyłam, by ponownie odzyskać kontrolę nad swoim ognistym libido. 

   Kiedy skończyłam z ugryzieniem, reszta wilków dołączyła, przechodząc w tryb pełnego przyjęcia – ucztowanie, rozmowy i głośne wybuchy śmiechu. 

  W miarę jak nasz posiłek się rozwijał, odniosiłam wyraźne wrażenie, że Leander naprawdę cieszył się całym doświadczeniem karmienia mnie, ponieważ ciągle namawiał mnie do jedzenia kęs po kęsie, chociaż i tak pożerałam o wiele więcej niż to konieczne. 

  I oczywiście po obiedzie przyszedł deser.  Trzymał widelec ciasta z pulchnymi truskawkami i śmietaną w powietrzu, a jego oczy błyszczały z wyczekiwania. 

Po zmroku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz