Rozdział 56

2.5K 93 12
                                    

Napięcie spłynęło po moim kręgosłupie. Nigdy jej nie spotkałem, ale znałem jej imię i stwierdziłem kategorycznie: „Jesteś wyrocznią”. 

Uwaga Hycinth zwróciła się na mnie.

  Zacisnąłem zęby. 

  Musieliśmy być bardzo ostrożni. 

  Niewiele wyroczni istniało. 

  Ich moce nie były w pełni znane ani rozumiane, ponieważ nie znajdowały się w żadnej kategorii. Istniały na obrzeżach. I z pewnością nigdy nie należało z nimi igrać. 

  Wyglądała wystarczająco nieszkodliwie, ale nie miałem zamiaru dać się zwieść jej łagodnemu wyglądowi. 

"Czy mogę usiąść?" - Była uosobieniem spokoju. 

W tym momencie naprawdę nie mieliśmy wyboru. Wskazałem w stronę poczekalni, w której znajdowały się wygodne krzesła, i wymamrotałem: „Tak. Proszę…”

  Idąc za mną, wyrocznia przeszła przez pokój i z łatwością zrelaksowała się na jednym z tapicerowanych krzeseł. Odgarniając zabłąkany kosmyk srebrzystych włosów z twarzy, położyła ręce na kolanach. 

Jasnozielone tęczówki opadły na Hycinth, gdy usiadła naprzeciwko niej. Zapytałem sztywno: „Co wiesz o mojej siostrze?” 

  Zwróciła na mnie wzrok. 

- Właściwie bardzo mało. Nie jestem tu dla niej. 

– Co to ma znaczyć? - moje zdenerwowanie wywołało ucisk w moim głosie. 

„Nigdy nie chodziło o kobietę, ale o życie, które nosi w sobie”. 

Jej odpowiedź nie poprawiła mi humoru.  Hycinth też się nie spodobała. Zesztywniała na krześle, zaciskając ramiona wokół brzucha. 

"Co to znaczy?" – zapytałem przez zaciśnięte zęby. 

„Wszystko, co doprowadziło do tego momentu. każdy wybór, każda decyzja… miała na celu zapewnienie życia temu dziecku drugi raz”. 

„Drugi raz?” Nic, co powiedziała ta kobieta, nie miało sensu. 

  „Tak. To dziecko zostało wydarte z tego świata i zamordowane z zimną krwią”.  Jej oczy utkwiły w brzuchu Hycinth. 

„Przybyła, aby zająć jej miejsce, aby wypełnić swoje przeznaczenie”. 

„Co?” - Hycinth jęknęła, jej serce waliło w piersi. Nie podobało mi się, jak ta rozmowa wpłynęła na moją siostrę. Położyłem pocieszająco dłoń na jej ramieniu i zażądałem szorstko: „O jakim pierwszym dziecku mówisz i kto ją zabił?!” 

Na twarzy wyroczni pojawił się wielki smutek. „Jej imię nie jest już ważne”.  Zauważyłem, że nie odpowiedziała na moje drugie pytanie, ale kontynuowała, jej następne słowa były równie mylące jak ostatnie. 

„Przyszłość, którą nosisz w swoim brzuchu, została stworzona z jej popiołów”.

Moje brwi złączyły się. 

Martwe dziecko, zabite z zimną krwią, przeznaczenie, a teraz popiół? 

– Czy to m-metafora?  - spytała Hycinth zmieszana.  Ja miałem taką nadzieję...ale myliłem się. 

  Memoree odpowiedziała miękko: „Nie… to jest całkiem dosłowne znaczenie”. Mój wilk powstał we mnie.  Nie podobał mu się niepokój, który falami spływał z Hycinth. 

  Próbował sięgnąć do wilka Hycinth, ale jak zwykle milczała. Syknąłem: „Jak to w ogóle możliwe?” 

„Moja siostra miała umiejętność wykonania takiego transferu”. Jej usta uniosły się lekko, z nutą czułości w wyrazie jej twarzy. 

Po zmroku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz