p o s t 9
s o n g: l o o k i n g a t m e - s a b r i n a c a r p e n t e rChłód nocy oraz mżawka na policzkach wraz ze spalinowym zapachem centrum miasta oddziaływały na mnie niesamowicie magnetycznym prądem, jakby informowały każdą komórkę mojego organizmu, że tej nocy będę się dobrze bawił. Zdecydowanie byłem typem imprezowicza, który odżywał w nocy, zwłaszcza w ulubionym towarzystwie. Nie zawierałem wielu przyjaźni, jako ten jeden pewnik wystarczył mi Ashton, natomiast cała reszta ludzi dookoła, stanowiła moich bliższych bądź dalszych znajomych. W towarzystwie Luke'a i Caluma czułem się dobrze, choć i tak, miałem pewne wątpliwości co do tego, jak będzie wyglądała dalsza część naszej zabawy, gdy tylko do dziwacznej chemii między mną, a Hemmingsem, dolejemy parę kieliszków wódki.
Mieszkanie Josha już od przystanku wzywało imprezowiczów. Jakby stanowiło latarnię dla znudzonych w weekend przechodniów. Nie interesowali mnie jego sąsiedzi, ani to czy wpadnie w tarapaty. Chciałem tylko potańczyć, zjarać blanta i wyjść jak zwycięzca, by móc później godzinami opowiadać wszystkim, których tam nie było, ile stracili.
- To się źle skończy – mruknął Luke pod nosem, niestrudzenie obejmując swoją dziewczynę, gdy dzierżąc w dłoniach każdy po jakiejś butelce czegoś, weszliśmy na klatkę.
- Och, nie bądź już taki sceptyczny. – Lisa pokręciła głową.
- Jak przyjadą pały każdy spierdala w swoją stronę – przypomniał Calum, na co powstrzymałem parsknięcie.
- Zostawiłbyś mnie? – Uniosłem jedną brew, jednakże wszyscy wiedzieli, że tylko żartowałem. To oczywiste, że by mnie zostawił, tak jak ja zostawiłbym jego, ale mogliśmy się ze sobą droczyć, co tym bardziej odpowiadało mi w towarzystwie Luke'a.
- Oczywiście! Biegłbym aż by się kurzyło.
- Ja bym cię nie zostawiła, Mikey. – Lisa odsunęła się od swojego partnera, obejmując mnie w pasie, dlatego przejąłem ją wolną ręką, w której nie niosłem Tequili. Swoją drogą nienawidziłem Tequili, ale została wciśnięta mi w dłoń przez Ashtona, który uznał, że to Luke robił zakupy i mam brać, co dają.
Musieliśmy podzielić się wchodząc do windy, dlatego jakoś tak wyszło, że koniec końców poszedłem ze swoją koleżanką schodami. Sama mnie tam zaciągnęła, a jej gest był bardzo znaczący, bo widocznie musieliśmy o czymś porozmawiać sam na sam. Nie miałem pojęcia czego ona chce, aczkolwiek poczułem się nawet odrobinę winny, albo zmieszany, bo co jeśli Luke przekazał jej, jak zachowujemy się wobec siebie wzajemnie? Czy on w ogóle widział te „sygnały"? Czy to w ogóle były sygnały, czy zepsuł mi się radar dotyczący nie tyle innych gejów, a już całkowicie nawet ten odnośnie flirtu.
- Mam do ciebie prośbę – zaczęła, a ja pokiwałem głową, nie chcąc pokazać, że jestem niepewny. – Nie zamierzam dziś podpierać ściany, dobrze mi się gada z Kaitlin, na pewno będziemy się fajnie bawić, ale Luke na imprezach stanowi literalnie mebel, dlatego...
- Spokojnie, będę z tobą tańczył. – Zaśmiałem się lekko, bo z reguły właśnie o to prosiły mnie koleżanki. – Nie musisz się o nic martwić.
- Właściwie to chciałam zapytać, czy byłbyś w stanie przekonać go do tańczenia ze mną.
- Ja? – Zatrzymałem się na półpiętrze, bo Josh mieszkał naprawdę wysoko, co zabawne, z perspektywy chodnika to piąte piętro nie wydawało się wcale aż takie oddalone od parteru. – Dlaczego ja?
- Bo jak ostatnio mu powiedziałeś, nie wierzę, że sam na to wpadł, by powiedział mi jak się czuje to to zrobił i teraz między nami się układa.
CZYTASZ
boyshit {muke} ✓
Fanfiction"Założyłem tego bloga, aby się dla was poświęcić, jakbym był bohaterem romantycznych uniesień, cesarzem rozmów o pogodzie, królem flirtowania i weteranem udawania, że zostawiłem włączone żelazko. Jeżeli spartaczyłeś randkę, nie martw się! Na pewno n...