post 13: kolczyk w wardze

1.3K 126 160
                                    

     p o s t 1 3
    s o ng: l o v e s u x - m a r i s a m a i n o

Raczej przepadałem za spaniem samemu, ponieważ szacunek jaki miałem do przestrzeni osobistej i wynikającej z niej wygody, niektórym ludziom mógł wydawać się wręcz nienaturalny. Odkąd byłem małym dzieckiem, mama przyzwyczajała mnie do tego, że raczej w ten właśnie sposób spędzę swoje noce; gdy miałem koszmary siadała przy moim łóżku, nie w nim. Nigdy nie przeżywałem ciągoty ku temu, by samemu władowywać się Karen na materac, bo z jednej strony był niewygodny, a z drugiej spanie z mamą brzmiało dziwacznie, nawet dla pięciolatka.

Zupełnie innym przypadkiem był dla mnie seks, po którym czasem zostawałem na noc, ale z reguły wybierałem późny autobus, bądź taksówkę, by odpuścić sobie niezręczne poranki.

 Po zachodzie słońca wszystko wydaje się takie proste, a gdy dookoła jest jasno i przejrzyście, nagle człowiek zbiera się w sobie, by określić, że to co zrobił, kiedy nie był do końca w pełni sił, było nieodpowiednie, pruderyjne, albo zwyczajnie żenujące. - Zapamiętajcie to zdanie.

Calum okazał się jedną z pierwszych osób, u których nocowałem od naprawdę dawna. Mimo niewielkich łóżek w akademiku, mieściliśmy się jakoś, poza tym słuchaliśmy podobnej muzyki do poduszki, a nasza strona główna tik-toka również przypominała stronę główną tego drugiego.

Nie mogłem zasnąć, kiedy on już odpłynął. Co jakiś czas wierciłem się pod wspólną kołdrą, rozglądając się po ciemnym pokoju. Rozważałem nawet powrót do siebie, ale Ashton i Kaitlin zaszli dalej, zsuwając moje oraz Irwina łóżka ze sobą, czemu nie miałem nic przeciwko, skoro dla nich ten fakt, że ja tam sypiam, wcale nie wydał się nieodpowiedni. W takich chwilach poważnie rozważałem wynajęcie mieszkania. Czasem nawet przeglądałem oferty, choć w większości wypadków dochodziłem do wniosku, że bardziej niż przestrzeń osobistą lubię pieniądze, których zdecydowanie by mi brakowało, gdybym musiał opłacać wyższy, niż w akademiku czynsz. Mógłbym pójść do prawdziwej pracy, albo spróbować naprawdę wbić się na sam szczyt influencerskiej góry, aczkolwiek do tego też nie miałem serca, zatem rozmyślałem się, bo póki było mi względnie wygodnie przez większość czasu, brakło mi sensu, aby coś zmieniać. Z tej przyczyny nie miałem własnego auta czy nie inwestowałem w żadne instrumenty finansowe. To samo w sobie wydało mi się wówczas zabawne – wszyscy płacimy podatki, zasadniczo pieniądze powinny obchodzić całe społeczeństwo i trochę tak jest, ale gdyby pochylić się nad bankowością, czy w ogóle otoczeniem stock marketowej estetyki, to nierzadko nawet studenci finansów załamują ręce, nie mając bladego pojęcia, jak się za to zabrać. Nie żebym ja się na tym znał, albo jakoś mocno interesował. Zwyczajnie podczas odpoczywania, lubiłem rozważać rzeczy, które dotyczą ludzi, tak po prostu. Wielu spraw, w których głęboko siedzimy nie rozumiemy. Z reguły idziemy środkiem jakiejś drogi, bo wszyscy tak robią, a zamiast pomyśleć i złapać podwózkę z tymi bardziej ogarniętymi, dalej snujemy się za resztą, dla zasady, aby czasem autu nie złamała się ośka, albo coś z tych rzeczy.

Gdybym w tej podróży miał wskazać siebie, powiedziałbym, że to ten koleś na rowerze, bo niby trochę załapał system, ale coś blokuje go przed wybraniem szybszego środka transportu. To nie był strach, ani uprzedzenie. Raczej przeświadczenie o osiągnięciu optimum.

Moje rozważanie przerwał dźwięk klucza w zamku, więc odruchowo zamknąłem oczy. Chciałem dziś zobaczyć Luke'a, ale nagle wszystko we mnie się spięło i kazało mi udawać, że wcale mnie tam nie ma, albo nie jestem na poziomie świadomości.

Ja jechałem rowerem, a Hemmings mnie właśnie spowalniał, bo bezwstydnie władował się na bagażnik, zmęczony oraz upocony żmudnym spacerem, skoro ciągniemy tę metaforę.

boyshit {muke} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz