"Kocham ludzi, którzy znają astrologię. To tylko pokazuje, że im zależy, wiesz?"
Liz, Tydzień 1, wywiad indywidualny
***
Louis uznał, że ogólnie rzecz biorąc, pobyt w willi nie był taki zły. Oczywiście, część jego ciała wciąż pragnęła przeglądać akta prawne i badać luki prawne, ale cóż. Po tym jak początkowy niepokój minął i zaczął się relaksować, zdał sobie sprawę, że może ten przestój był dla niego dobry. Może Liam miał rację. Nie żeby kiedykolwiek się do tego przyznał.
W dni, które nie były wypełnione pączkującymi romansami i szeptanymi pogawędkami, producenci zmuszali ich do udziału w wyzwaniach. I chociaż Liam przygotował go na to, Louis nadal czuł się źle, gdy musiał robić takie rzeczy jak oblanie Eleanor syropem czekoladowym w imię rozrywki w reality show. Jedyną zabawną rzeczą, zdaniem Louisa, było to, ile sprzątania mieli producenci pod koniec dnia.
W inne dni następowały zmiany w obsadzie wyspiarzy. Przychodzili nowi wyspiarze, a niektórzy odchodzili. Pewna dziewczyna spędziła w willi tylko jeden dzień, zanim musiała się spakować i wrócić do domu. Louis nie pamiętał nawet jej imienia.
Louis starał się nie myśleć o tym, czy byłby szczęśliwy czy rozczarowany, gdyby został wyrzucony z programu. Do tego czasu robił to, co Liam chciał, żeby robił.. czyli relaksował się, przestał myśleć i ładnie się opalił.
Wylegiwał się na słońcu, odpowiednio się opalając, kiedy usłyszał krzyk, a potem kilka chichotów. Odwracając głowę, zobaczył Charlotte, najnowszy (a więc samotny) dodatek do willi, trzymającą w górze swój telefon jak podekscytowana nastolatka.
- Mam SMS-a! - zawołała. Do tej pory Louis nauczył się, że sms to wielka nowina, taktyka stosowana przez producentów, aby podsycić atmosferę. Czy będzie to ponowne połączenie? A może kolejne wyzwanie? Nie daj Boże, żeby znów było to coś z bitą śmietaną. Louis odsiedział swoje w łazience próbując ją zmyć, dziękuję bardzo.
Niemniej jednak, wszyscy mieszkańcy wyspy poderwali się do góry, jakby fałszywy telefon był nadajnikiem, chętni do otrzymania jedynej wiadomości pośród ich monotonnego dnia. Gdy wszyscy zebrali się wokół Charlotte na trawniku, producenci szybko wkroczyli do akcji, zmieniając pozycję niektórych mieszkańców wyspy, aby uchwycić reakcje wszystkich. Ach, tak, zawiłości reality TV. Naprawdę było co podziwiać.
Po kilku minutach tasowania, jeden z producentów podniósł kciuk. Kiwnąwszy głową, Charlotte wyprostowała się i przeczytała tekst na głos, przyklejając duży uśmiech. Widać było, że traktuje swoją pracę bardzo poważnie.
- Charlotte i Lainey – ogłosiła - ...ubierzcie się na romantyczną randkę wieczorem. Dostaniecie jako pierwsze możliwość spotkania Harry'ego i Ethana, ale czy przetrwacie podwójną randkę? Game on!
Wśród kobiet podniosły się wiwaty, a wszyscy mieszkańcy wyspy zaczęli ochoczo plotkować między sobą. Niespodziewany wstrząs przeszedł przez ciało Louisa. Harry.
To było tylko imię, które Louis słyszał niezliczoną ilość razy. Imię, do którego słyszenia Louis się przyzwyczaił. Pospolite imię. Takie, które prawie, ale nie do końca, straciło swoje znaczenie.
Może dlatego, że słyszał je po raz pierwszy w tym małym, zacisznym świecie, gdzie imiona ograniczały się do jedenastu innych osób mieszkających obecnie w willi. A może dlatego, że przez ostatnie dwa lata wszyscy jego bliscy starannie unikali wymieniania tego imienia, omijali temat szerokim łukiem. Ale kiedy Louis usłyszał zapowiedź Charlotte, zamarł, czując ostre ukłucie w klatce piersiowej.