Dostali kolejny dzień wolnego. To był ich drugi dzień od kiedy po raz pierwszy weszli do willi, a pierwszy dla nowych mieszkańców wyspy. Dzięki Bogu za te dni. Louis nie wiedział, co by bez nich zrobił.
Jak zwykle, cel ich podróży był tajemnicą, ale Louis nie wiedział, dlaczego producenci tak bardzo starali się być tajemniczy. Czy to naprawdę było konieczne, kiedy kamery były wyłączone?
- Wiesz, że powinieneś zdjąć koszulę, kiedy kręcimy, prawda? - Eleanor powiedziała, gdy Louis wciągnął koszulę przez głowę. Wszyscy stali w przedniej części willi, czekając na instrukcje.
Rzucając jej swoją koszulę, Louis odkorkował tubkę z kremem przeciwsłonecznym. - Obudziłem się późno i nie zdążyłem jeszcze nałożyć kremu z filtrem. Nie wiem nawet jak udało Ci się zasnąć ostatniej nocy - dodał, unosząc brew. - Wiesz, z tym, co działo się w łóżku obok nas.
Chad i Charlotte, najwyraźniej, przeszli do następnego etapu swojego związku. Louis życzył sobie tylko, żeby następny etap ich związku nie musiał być tuż obok jego łóżka, wypełniony cichymi jękami pod prześcieradłem.
Na to wspomnienie Eleanor zadrżała. Przynajmniej Louis nie był jedyną osobą, która miała blizny. - Niektórzy ludzie są po prostu gotowi zaryzykować wszystko, nawet w telewizji, jak sądzę.
Miała rację. W końcu byli już po pięciu tygodniach. Pięć tygodni w otoczeniu półnagich ludzi przez cały dzień, ludzie musieli w pewnym momencie pęknąć. A w tym przypadku, tak się złożyło, że byli to Chad i Charlotte.
- Jak myślisz, kto będzie następny? - zastanawiał się Louis. - Myślisz, że Nora będzie tak zdesperowana, że będzie próbowała uprawiać seks z Jasperem?
Drugi dreszcz falował przez Eleanor. - Boże, mam nadzieję, że nie. Spałabym na zewnątrz przez resztę czasu tutaj.
Louis zastanowił się nad tym. - Masz rację. Cofam to - oświadczył, odrzucając krem na bok, gdy już z nim skończył. Charlotte i Chad wyszli z sypialni w tym samym momencie, wyglądając na niezmiernie zadowolonych z siebie. Louis nie mógł powstrzymać kwaśnego wyrazu twarzy, który go ogarnął, bo fuj.
Eleanor przerwała. - On znowu to robi.
- Kto? - zapytał Louis, rozglądając się dookoła.
- Harry, za tobą - wysyczała Eleanor. - Znowu robi to przerażające żabie spojrzenie.
Louis mrugnął do niej. - Czy ty nazwałaś go przerażającą żabą?
- On wygląda jak żaba - stwierdziła Eleanor. - No wiesz, nozdrza rozdęte, oczy lekko przymrużone. - Próbowała zademonstrować z własną twarzą. Wyglądała mniej jak przerażająca żaba, a bardziej jak obłąkany gekon, ale Louis zrozumiał o co chodzi. - I miał przerażające spojrzenie. To było przerażające.
- Już to powiedziałaś.
Skrzyżowawszy ramiona, Eleanor rzuciła mu ostre spojrzenie. - Dobra, jestem całkiem pewna, że to na ciebie ciągle się gapi. Jesteście pewni, że nic między wam nie jest?
- Nic nam nie jest. On prawdopodobnie patrzy na Lainey.
- Lainey jest po drugiej stronie parkingu - zauważyła Eleanor.
- Cieszę się, że twoje oczy działają, Eleanor - powiedział Louis. - Spróbuj jednak znaleźć inny talent.
Eleanor w odpowiedzi rzuciła w niego swoim kapeluszem. W momencie, gdy Louis próbował wziąć odwet i zdjąć but, Carla wyszła z domu z szeroko rozłożonymi rękami, jakby miała przekazać dobre wieści.