Rozdział 4. Impreza.

270 17 0
                                    

Wróciliśmy z chłopakami po meczu. Nasi fani byli zachwyceni meczem. Oczywiście siostra El Matadora przyleciała z nami. Wszyscy byli zachwyceni. Ale też zaskoczeni tym co zrobiła siostra El Matadora. Każdy wrócił do siebie by odetchnąć po podróży. Jednak dzisiejszego wieczoru mieliśmy świętować nasze zwycięstwo w domu naszego Kapitana. Właśnie szedłem do domu Rasty. Po dotarciu tam zauważyłem auto El Matadora. Uśmiechnąłem się. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Po chwili drzwi otworzył mi Kapitan. Wszedłem do środka. Zauważyłem, że wszyscy przygotowują różne smakołyki na stole. Były chipsy, żelki, pianki, fontanna czekoladowa, różne pizzy i frytki. Do tego dochodziły różne smaki sosów do frytek i pizzy. Pomogłem im w przygotowaniach. Kiedy wszystko było gotowe Joe puścił muzykę, a Tygrys podał wszystkim napoje. Ustawiliśmy się w kręgu.

-Wznoszę toast za Carmen dzięki której wygraliśmy mecz. Za Carmen.- Powiedział nasz kapitan.

-Za Carmen!- Krzyknąłem razem z resztą kolegów z drużyny. Po wypiciu części swoich napoi z puszek zaczęliśmy zabawę. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Piliśmy napoje, jedliśmy smakołyki, tańczyliśmy. W pewnej chwili North zaproponował grę w butelkę. Wszyscy się zgodziliśmy. Usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy grę. W pewnej chwili Ściana zakręcił butelką która zatrzymała się na mnie.

-Wyzwanie.- Powiedziałem od razu. Jednak kiedy Ściana odpowiedział zacząłem myśleć o co mu chodzi. Jednak kiedy wskazał na Matadora i kartę 9 kier zrozumiałem o co mu chodzi. Chyba chciał bym pocałował Matadora. Zrobiłem się czerwony na twarzy ale mimo tego zrobiłem to. Usłyszałem owacje kolegów i Carmen. Kiedy odsunąłem się byłem czerwony jak burak. Matador patrzył na mnie cały w szoku. Nawet słowa nie wypowiedział. Więc dalej graliśmy.

Na boisku i poza nim.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz