Rozdział X

125 11 5
                                    

Tatooine — planeta niemal w całości pokryta piaskiem, oświetlana dwoma słońcami, zamieszkiwana w większości przez niewolników. Widok lądującego imperialnego statku nikogo tu nie zainteresował. I nie chodziło jedynie o to, iż na parkowanie Imperialni wybrali akurat odludne miejsce. Darth Vader opuścił statek w towarzystwie kilku szturmowców. Każdy z nich — na wszelki wypadek — był uzbrojony. Niezbyt szybkim tempem zmieżali w stronę cywilizacji. Vader z odrazą przyglądał się wszystkiemu, co mijał. Niemal żadne wspomnienie związane z tą planetą nie było dla niego szczęśliwe. Zamierzał więc zrobić to, co nakazał mu Palpatine w jak najszybszym tempie i powrócić na imperialny krążownik.

W mieście Vader odzielił się od szturmowców, poszukując tego, po co przybył. Mieszkańcy, których mijał, nie zawieszali na nim wzroku dłużej niż pół sekundy. Na Tatooine często przybywały zakapturzone, nieprzyjaźnie wyglądające osobistości, których wygląd jasno sugerował, iż nierozsądnie byłoby je zaczepić. Przez to, że odłączył się od szturmowców, którzy podążyli własnymi ścieżkami, nie kojarzono jego osoby bezpośrednio z Imperium, a głównie uznawano go za kogoś, kto po prostu przybył na Tatooine w własnych, dziwnych interesach (bo kto dobrowolnie przyleciałby na Tatooine, jeśli nie w nadzwyczajnym celu?).

Darth Vader krążył między ludźmi z każdą minutą coraz bardziej podirytowany. Miał problem ze znalezieniem wszystkiego, czego sobie zażyczył Imperator, a osoby, które mu je oddawały bądź sprzedawały — kiedy już jakoś udawało mu się je odnaleźć wśród stert śmieci — tylko pogarszały jego nastrój.

Podczas poszukiwań jednej z ostatnich rzeczy, Vader dostrzegł w oddali coś, co wydawało mu się dziwnie znajome. Zaintrygowało go to na tyle, że postanowił pójść sprawdzić, czym owe „coś” było. To, za czym aktualnie podążał, oddalało się od miejsca, w którym znajdowały się istoty żywe. Vadera zaintrygowało to jeszcze bardziej, choć niekoniecznie miał ochotę oddalać się od cywilizacji.

To, z czego zrobione było owe „coś”, odbijało promienie słońc, przez co Vader patrząc na nie, jednocześnie tracił je z oczu. W pewnym momencie nie widział już złotej sylwetki, a jedynie obiekt, odbijający we wszystkie strony promienie słoneczne.

— Stój — rozkazał, gdy znalazł się wystarczająco blisko owego obiektu. Okazał się to być droid, który usłyszawszy komendę, zatrzymał się, po czym powoli odwrócił w stronę tego, który wydał mu rozkaz. Nie miał on obowiązku słuchania przypadkowych osób, lecz ten głos wydał mu się dziwnie znajomy.

Dzieliła ich spora odległość, do tego Lord Sithów miał zakrytą część twarzy. Droid nic nie mówił i nie wydawał żadnych dźwięków. Patrzył jedynie na Dartha Vadera, który zbliżał się do niego powolnym krokiem.

— Pan Anakin? — odezwał się nagle droid.

Teraz Vader znajdował się w takiej odległości od droida, że promienie słoneczne, odbijały się od jego obudowy w innych kierunkach, dzięki czemu mógł się mu lepiej przyjżeć.

Stał przed nim C-3PO, droid, którego zbudował ponad dziesięć lat temu. Już dawno temu zdążył zapomnieć o jego istnieniu i, prawdę mówiąc, zdziwił go fakt, iż droid go pamiętał. Minęło sporo czasu i z pewnością powinien mieć za sobą już kilku właścicieli, którzy powinni byli wyczyścić mu pamięć.

Przyglądał się droidowi w milczeniu. Nie potrafił znaleźć słów, które mógłby do niego wypowiedzieć. Nawet, jeśli C-3PO nie zdawał sobie sprawy z czynów Anakina, których ten się dopuścił jako Darth Vader, Skywalker nie mógł tak po prostu zachowywać się w obecności droida, jakby nic takiego się nigdy nie wydarzyło.

— Skąd się tu wziąłeś? — zapytał Darth Vader, przerywając panującą wśród nich ciszę. Jego głos był inny niż przed kilkoma laty. Nie dało się w nim usłyszeć radości, czy choćby innej pozytywnej emocji. Ciemna strona pochłaniała Anakina z każdym dniem coraz bardziej.

— Jestem tu razem z senator Amidalą — odpowiedział wymijająco C-3PO.

Zamarł, usłyszawszy owe nazwisko. Nie przypuszczał bowiem, że jeszcze kiedykolwiek dane mu będzie usłyszeć o Padmé. Palpatine zaprzestał wspominania o niej, odkąd zaczął wcielać swój plan zawładnięcia galaktyką w życie. Najprawdopodobniej on, jak i wszyscy pozostali, uznał, że Skywalker już dawno temu o niej zapomniał.

Ale Anakin nigdy nie zapomniał.

Choć wspomnienia z czasem stawały się mniej przejrzyste i traciły swoje barwy, pamiętał cały ich zarys.

— Senator Amidala zażyczyła sobie spotkanie — dodał po chwili ciszy C-3PO.

— Nie sądzę, by był to dobry pomysł — rzekł Vader, spuszczając swój wzrok. Miał do wykonania misję, w pobliżu krążyli szturmowcy, był oddany Palpatine'owi. A mimo to chciał zobaczyć się z Padmé.

Byłaby to idealna okazja zabicia jej, co zaowocowałoby kolejnym triumfem Imperium.

Ale... problem polegał w tym, że Anakin po prostu chciał się z nią tylko i wyłącznie zobaczyć. Z pewnością znała jego historię, a ich ostatnie spotkanie nie należało do najmilszych, więc ich widzenie trwałoby najwyżej kilka chwil, a zakończyło w niezbyt przyjemny sposób.

— Nalegałbym — powiedział droid. C-3PO pozostał uparty tak samo, jak zapamiętał go Anakin. Częściowo nad tym ubolewał, ponieważ znacznie łatwiej współpracuje się z uległymi, lecz z drugiej strony fakt, iż jego dzieło potrafiło postawić na swoim tak, jak on, sprawiał mu odrobinę satysfakcji.

Zerwał się silny wiatr, unoszący w powietrze ziarna piasku. Darth Vader musiał nieco bardziej naciągnąć swój kaptur na twarz i zmrużyć oczy, by uchronić się przed nim. Jego płaszcz powiewał w takt wiatru, który nieco łagodził odczuwanie palących promieni słońc.

Anakin doskonale wiedział, że służył Imperium, co zobowiązywało go do porzucenia w niepamięć częściowo bolesnej przeszłości oraz skupienia się na dokończeniu powierzonego mu zadania oraz odlotu na imperialny krążownik. Nie potrafił jednak tego dokonać.

— W takim razie prowadź, droidzie — rzekł po dłuższej chwili milczenia Vader, ponownie spoglądając na C-3PO.

Jego wzrok nie spodobał się 3PO. Wydawał mu się mroczny i... zdradziecki. Nie mógł jednak odmówić Skywalkerowi, ponieważ sam go zachęcał do zgodzenia się na rozmowę z senator Amidalą, a ponad to był zmuszony to zrobić przez nikogo innego jak właśnie Padmé.

Droid ruszył w nieznanym Anakinowi kierunku, a ten podążył za nim. Przed sobą mieli jedynie, ciągnący się kilometrami, piach oraz znajdujący się w oddali statek. C-3PO podszedł do niego bez zawahania — czemu absolutnie nie można było się dziwić — natomiast Darth Vader zatrzymał się kilkadziesiąt kroków przed owym statkiem.

Wiatr przestał wiać, piasek wirować w powietrzu, a słońca powoli zmierzały ku zachodowi; ich promienie padały na kadłub statku, dzięki czemu ten mienił się na srebrno-złoto. Po chwili wyszła z niego postać, której Vader z początku nie zauważył. Padmé Amidala natomiast spostrzegła go od razu, po czym do niego podeszła. Gdy Anakin ją ujrzał, nie zsunął swego kaptura, który zakrywał część jego twarzy. Padmé jednak natychmiastowo go rozpoznała. Przez te trzy lata jego wygląd się znacznie zmienił, w dodatku ostatnim razem Amidala nie miała możliwości się mu dokładniej przyjrzeć. Ona jednak zapamiętała każdy szczegół jego sylwetki i twarzy, dzięki czemu nawet czarny płaszcz nie był w stanie wprowadzić ją w stan zawahania. Po prostu wiedziała, że miała przed sobą Anakina.

Od ich ostatniego spotkania zmieniło się wiele i to niekoniecznie na lepsze. Padmé chciała się cieszyć z możliwości spotkania z jej przyjacielem z dawnych lat (którym dla niej nadal był), lecz przez cały czas miała w głowie to wszystko, czego dopuścił się Anakin odkąd stanął po ciemnej stronie.

Skywalker również był rozdarty. Wiedział, że Amidala nie stała po stronie Imperium, w dodatku stanowiła dla niego zagrożenie (niewielkie, ale nadal zagrożenie). Dlatego nie powinien był przystępować do spotkania z nią.

Black Star ★ Anidala AU ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz