Rozdział 9

7.2K 271 101
                                    

Pov: Christian

Przekręciłem się na drugi bok, odbierając dzwoniący po raz kolejny telefon.

- Czego chcesz? - zapytałem zirytowany, przecierając zaspane oczy.

- Widziałeś się wczoraj z Adeline? - zapytał niespokojnym głosem.

- Nie, ostatni raz na spotkaliśmy się na ognisku. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Wczoraj się spotkaliśmy i chciała żebym jej dał te tabletki. - zaczął.

- Stary do rzeczy. - westchnąłem, wstając z łóżka.

- Miała kilka siniaków na twarzy, rozciętą wargę i opuchnięte oczy jakby płakała. Powiedziała, że się biła z jakąś dziewczyną, ale nie wydaje mi się, że to prawda. Okropnie to wyglądało. Wiedziałeś co się u niej dzieje? - zapytał zdenerwowany.

- Nie. - odparłem, po chwili zacząłem sobie coś przypominać. - Pojadę do niej, napisze ci co i jak. - oznajmiłem, rozłączając się.

To niemożliwe, niemożliwe, że znowu to się dzieje, myślałem, że przestał. Kiedy jeszcze się przyjaźniliśmy często zwierzała się ze swoich problemów. Gdy do mnie przyjeżdżała, chciałem aby się od nich oderwała, pomyślała o przyjemnych rzeczach, o wszystkim innym, tylko nie o tym.

Wziąłem szybki prysznic, ubierając pierwsze lepsze rzeczy, wrzuciłem telefon do kieszeni, biorąc kluczyki od samochodu. Nie dzwoniłem do blondynki, bo wiedziałem, że nie odbierze, pewnie śpi. Najgorsze było to myślałem, że jej życie się układa, jest coraz lepsze. Jednak chyba się myliłem.

Myliłem się, bardzo...

Po kilku minutach podjechałem pod dom dziewczyny, zadzwoniłem dzwonkiem, mając nadzieje, że mi otworzy. Zrobiłem to ponownie, słysząc ciężkie kroki, kroki na pewno nienależące do niej. Drzwi powoli się uchyliły, ukazując jej ojca, trzymającego butelkę po piwie. Popchnąłem go, przez to, że był pijany, zatoczył się do tyłu. Odór alkoholu, było czuć w całym domu. Jak ona może to wytrzymywać? Wszedłem w głąb domu, przy schodach, była rozbita butelka, a obok niej dwie krople krwi...

Zacisnąłem dłonie w pięści, powoli się odwracając w kierunku mężczyzny. Moja pieść wyładowała na jego twarzy, uderzałem na oślep, gdzie tylko popadnie. Nie zważając na nic, byłem w jakimś amoku.

- Jak mogłeś jej to zrobić?! - krzyknąłem. Z jego nosa leciała krew. Słysząc cichy, zachrypnięty głos przestałem, przestałem dla niej.

Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Może w jakimś cholernym stopniu mi zależy? Dwa lata temu zależało. Bardzo.

- Christian? - zapytała zielonooka. Odwróciłem głowę w jej stronę. Moje usta samoistnie się rozchyliły. Wyglądała okropnie, rozcięta warga, stróżka krwi lecąca z jednej brwi, siniak na lewym policzku. Bandaż na nadgarstku. Z zamyślenia wyrwał mnie głos zamykanych drzwi wejściowych. Spieprzył w sumie, jak zawsze.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - siliłem się na spokojny i opanowany głos. Podszedłem do niej, przez co automatycznie się cofnęła. Boi się mnie.

- To nic. - odpowiedziała mi drżącym głosem.

- Spakuj się na kilka dni, przenocujesz u mnie. - oznajmiłem, wymyślając najlepszy pomysł.

- Nie. - szybko zaprzeczyła, potrząsając głową.

- Zrób to. - warknąłem, przez co zauważyłem lek w jej oczach. - Po prostu się spakuj, ja zaraz przyjdę. - odparłem, już spokojniej. Lekko przytaknęła, kierując się na górę.

Ostatni raz spojrzałem na rozbitą butelkę, po czym skierowałem się do salonu. Włączony telewizor, na ziemi porozrzucane poduszki. Cały stolik zawalony alkoholem, puste puszki po piwie, walające się po podłodze. Pokręciłem głową, czemu nikomu o tym nie powiedziała?

Powoli otworzyłem drzwi od sypialni zielonookiej. Uwielbiałem jej oczy, były bardzo podobne do moich. Dziewczyna stała tyłem do mnie, słysząc moje kroki, szybko zaczęła wycierać policzki. Płakała.

- Adeline, wszystko będzie dobrze. Obiecuje. - przekręciłem ją w moją stronę, otoczyłem ramionami. Na początku się spięła na nagły dotyk. Była krucha, nie zasługiwała na taki świat.

Pierwszy raz od tylu lat ją przytulam, czuje jej ciepło.

Przez swoją głupotę ją straciłem, straciłem jej zaufanie, straciłem ją całą. Gdyby wiedziała, dlaczego zerwałem naszą przyjaźń wyśmiałaby mnie. W związku z tym, chce utrzymać to w tajemnicy.

Po kilku chwilach puściłem ją, usiadłem na łóżku, czekając jak się spakuje. Weszła do łazienki, usłyszałem wodę, więc będzie się kąpała. Przekręciłem głowę w ledwo, bowiem jeden przedmiot zwrócił moją uwagę. Na komodzie leżała mała żyletka, zakrwawiona żyletka.

Tnie się. Bandaż na ręce, wszystko wskazywało na to.

Kurwa, dlaczego nie zauważyłem wcześniej. Toteż właśnie to ukrywała.

Znalazła spokój w przemocy...

I wtedy zrozumiałem. Poniżam ją na każdym kroku, wiedząc, że mi nic nie zrobiła, bez przerwy nazywam ją kimś, kim nie jest. Nie wiedząc jak bardzo cierpi z powodu ojca i wszystkich ran. Jak mogłem się dziwić, że mnie tak bardzo nienawidzi. Też bym to zrobił, gdybym był na jej miejscu.

Odłożyłem żyletkę na wcześniejsze miejsce, nie zamierzam o to pytać, na pewno nie dziś.
Adeline wyszła z łazienki, już w pewni ubrana. Jej oczy były przekrwione, a twarz wyglądała lepiej, trochę lepiej. Blond włosy spadały kaskadami na plecy.

Była piękna, choć w środku zniszczona.

Dodała do torby kilka ubrań, kosmetyków i innych przydatnych rzeczy. Zamknęła ją, zarzucając torebkę na plecy, przez co jej biała koszulka się podwinęła, zmarszczyłem brwi, widząc coś lekko fioletowego na jej brzuchu.

- Poczekaj. - powiedziałem, podchodząc do niej. Podwinąłem materiał do góry, przez co chciała zaprotestować. Lekko fioletowy kolor siniaka, widniał po prawej stronie brzucha, rozcięcie przy żebrach, było świeże, zrobione niedawno. - To on? - złość kumulowała mi się w żyłach. Starałem się nie wybuchnąć przy niej, nie wyrządzić kolejnej krzywdy.

- Nie, duch Święty. – zironizowała, choć rozładować atmosferę.

- Nie żartuj z tego.

- Przecież dobrze wiesz kto to zrobił, więc po co pytasz? – wyminęła mnie.

Zajebie skurwiela. 

Opadam na dno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz