Rozdział 14

6.7K 227 29
                                    

Pamiętam te chwile, gdy spędzaliśmy czas na dachu w jego domu. Otaczał nas zachód słońca,
rozmawialiśmy o wszystkim, o życiu, o problemach.
Dzisiaj robimy to samo. Może los postanowił się do mnie uśmiechnąć?

- Moi rodzice się rozwodzą. - powiedział po chwili, przerywając moje myśli, nie dał mi dojść do słowa, kontynuując. - Ale to chyba dobrze. Matka, gdy się o tym dowiedziała, jest jakaś taka bardziej szczęśliwa? Nie wiem. W końcu będzie miała czas dla siebie i nie będzie się skupiała na ojcu, który jest niewdzięczny podobno za wszystką pomoc jej. Ich kłótnie na pewno bardziej przeżywała niż on. Ja będę miał w końcu święty spokój.

- Jak się cieszysz z tego powodu i twoja matka także, to chyba dobrze. - odparłam, patrząc na pomarańczowo - czerwone niebo. Podobno, gdy umiera malarz, Bóg pozwala mu ostatni raz pomalować niebo.

- Jak z twoim ojcem? - zmienił temat.

- A jak ma być? Gdy mu przywaliłeś, chyba nie wrócił jeszcze do domu. - uniosłam kącik ust.

- Jak będzie trzeba, zrobię to po raz kolejny. - szepnął, jakby nie miał zamiaru tego powiedzieć.

Po kilku sekundach usłyszeliśmy otwieranie drzwi dachowych, a przez nie zobaczyłam uśmiechniętą matkę bruneta.

- Co wy tutaj tak siedzicie? Chodźcie na herbatę. - oznajmiła, szeroko się uśmiechając, widać było, że uśmiech dosięgał jej oczu. Chyba ten rozwód trochę jej posłużył. Przytaknęliśmy głowami, powoli wstając, po chwili znajdowaliśmy się w pokoju chłopaka.

- Zejdźcie już, ja zaraz do was przyjdę. - usłyszałam jego głos. Zeszłam z kobietą do kuchni, siadając na krześle.

- Wiesz.. - zaczęła. - Christian nie jest taki zły. Może czasami się taki wydaje, ale to dobre dziecko. Tylko trochę się zagubiło i potrzebuje osoby, aby je naprawić. A przyjaźń z tobą daje mu więcej szczęścia. Widzę, że przez to się trochę bardziej uśmiecha.
Gdy przyjaźniliście się kilka lat temu, było naprawdę w porządku, potem, kiedy zerwaliście tą przyjaźń, nie wiem, dlaczego. Stał się jakiś inny, taki.. nie mam pojęcia jak to opisać. Każdy potrzebuje osoby, na którą można polegać i chyba on widzi taką osobę w tobie. - uśmiechnęła się, podając mi filiżankę herbaty.

- Dziękuje. - odparłam, położyłam ręce na boku filiżanki, wdychając jej owocowy zapach. - A co do Christiana, to nie moja zasługa. Przez te lata, w których się nie przyjaźniliśmy, było gorzej, nie wiem dlaczego została ona zerwana, jednak może teraz próbujemy ją odzyskać? Sama nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- O czym plotkujecie? - zaśmiał się, schodząc ze schodów.

- A o tobie. - odpowiedziała szatynka. Przytaknęłam, zgadzając się z jej wypowiedzią. Chłopak uniósł brew, mrużąc oczy.

***

Następnego dnia w szkole, wszyscy żyli jutrzejszą wycieczką. Ja nie podzielałam ich entuzjazmu, z powodu powrotu ojca. Żadne nowe siniaki się nie pojawiły, ale krzyk był. Czasem chciałabym zobaczyć naszą normalną relacje ojciec z córką. Bez kłótni i innych dodatków. Albo chociaż wiedzieć co słychać u matki. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo tego potrzebuje do szczęścia. Może po prostu chciałabym wiedzieć. Czy znalazła sobie kogoś? Ma nową rodzinę?

Przetarłam nos, widząc na palcu szkarłatną ciecz. Westchnęłam, wyciągając chusteczki z torebki. Przyłożyłam ją, zauważając jak szybko krew ją pochłania.

- Jadłaś coś dzisiaj? - moje zamyślenia, przerwał głos przyjaciółki.

- Gumę. - odpowiedziałam, pisząc coś w zeszycie. - To nic złego. No wiesz, dziewczyny z okładek, nie jedzą tak dużo. Za piękno trzeba trochę pocierpieć.

- Piękno nie jest wszystkim. Nie porównuj się do jego panienek na jedną noc. - warknęła, patrząc na mnie znacząco.

- Wiem co robię. - odparłam, połowicznie zgadzając się z tym. - Wytrzymam jeszcze trochę.

- Będziesz to robić, dopóki nie znikniesz? Ty tego nie widzisz. - pokręciła głową z dezaprobatą.

- Nic mi się nie stanie, jak chwile będę głodna.

- Ciekawe kto będzie jeździł z tobą po szpitalach. - dodała, wyjmując coś z plecaka. Podała mi sok pomarańczowy, przez co się skrzywiłam. - Pij, chociaż to.

Niechętnie otworzyłam zakrętkę, popijając kilka łyków. Przestałam, słysząc dzwonek na przerwę.

- A i ostatnie na dzisiaj, za minutę rozpoczynam listę osób, którzy jadą na wyjazd. - powiedział nauczyciel, chowając laptopa do plecaka.

- Idziesz? - Ava pociągnęła mnie za rękę w jego kierunku.

- Wiesz.. Zaraz przyjdę. - odpowiedziałam, wychodząc z klasy. Weszłam na korytarz, kierując się do łazienki. Pomieszczenie było prawie puste, czując zawroty głowy, postanowiłam usiąść na podłodze, zmieniłam chusteczkę, przykładając nową pod nos.

Usłyszałam dźwięk powiadomienia, przez co wyjęłam telefon z tylnej kieszeni.

Od Christian: Dlaczego nie widzę twojego nazwiska, na liście osób którzy jadą?

Do Christian: Może dlatego, że się nie zapisałam?

Od Christian: Nie jedziesz? Dobrze wiesz, że ten wyjazd dobrze ci zrobi.

Od Christian: Oderwiesz się od problemów, spędzisz czas ze mną..

Do Christian: Ojciec wrócił. Nie mam pojęcia czy jutro rano będzie spał. Tak to się nie wymknę.

Do Christian: I dlatego nie wiem, czy pojadę.

Od Christian: I o to przychodzi twój chłopak z propozycją.

Do Christian: Łączy nas umowa. Zapomniałeś?

Od Christian: Po szkole pojedziemy do ciebie, spakujesz się na pięć dni, przenocujesz u mnie. I jutro pojedziemy razem na zbiórkę.

Do Christian: Nie wiem, czy to jest dobry pomysł.

Westchnęłam odkładając telefon na wcześniejsze miejsce. Może to być jedyny sposób, jak chce pojechać na tą wycieczkę. Może rzeczywiście się oderwę od problemów? Chociaż może tego potrzebuje? Chciałam życia bez wiecznych problemów, życia z nim.

Opadam na dno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz