- Zimno Ci? - spytał, gdy poczuł drżenie mojego ciała. Kilkanaście minut w chłodnej wodzie, to nie był dobry pomysł. Przytaknęłam na wcześniejszą wypowiedź chłopaka, ignorując zgrzytanie zębów. Owinął ponownie swoje ramiona, wokół mojego ciała. Przytknęłam głowę do jego klatki piersiowej, aby choć trochę złagodzić zimno.
Po chwili poczułam piasek pod stopami. Otrzepałam krótkie spodenki, które założyłam na mokre ciało.
Christian zrobił to samo. Podał mi swoją bluzę, nie zastanawiając się założyłam ją na zziębnięte ciało.- Wiedziałem, że będziesz jej potrzebować. - uniósł kącik ust, lekko mnie obejmując.
- Wracamy do hotelu? - podniosłam głowę, napotykając jego ciemniejsze spojrzenie.
-Nie, pójdziemy jeszcze w jedno miejsce. - odparł.
Weszliśmy na chodnik, otrzepując nogi z piasku. Czując ciepło, postanowiłam nie zakładać butów.
Skierowaliśmy się w stronę najwyższego budynku. Nim się zorientowałam byliśmy naprzeciwko niego.
Opuszczony okazał się hotel. Na głównych drzwiach wisiała plakietka.,,Obiekt monitorowany, pod żadnym pozorem nie wchodzić''
Środek był zamknięty, jednak kręcone schody na zewnątrz prowadziły na dach. Uwielbiałam takie miejsca, czułam wtedy jakiś chory spokój. Bez ludzi, bez gwaru, po prostu spokój i osoba obok. Zawsze tam chodziłam, gdy musiałam coś przemyśleć, więc bardzo często, oglądałam gwiazdy, oczyszczając myśli.
- Jesteś pewien tego? Tu jest z trzydzieści pięter. - westchnęłam, na tą myśl.
- Damy radę. Wierzę w ciebie. - lekko się uśmiechnął, zaczynając wchodzić. Moja kondycja jest zerowa, w porównaniu do jego. Kapitan drużyny do czegoś zobowiązuje.
Kilka minut później byliśmy na dachu. Widok z ostatniego piętra zapierał dech w piersiach. Patrząc w górę, widziałam dużo gwiazd, które przepięknie świeciły, oświetlając górę budynku, w którym się znajdowaliśmy. Patrząc w dół, z lewej strony widziałam prawie całą panoramę miasta, a z prawej plażę wraz z oceanem Atlantyckim.
Czułam się wolna i to w każdym znaczeniu tego słowa. Byłam naprawdę szczęśliwa, że mnie tu zabrał, mimo wiatru, który coraz bardziej wiał było idealnie, nigdy nie pomyślałabym, że mogę tak dobrze spędzić czas z moim kolegą? Udawanym chłopakiem? Nie miałam pojęcia kim dla mnie był.
- Kiedy byliśmy młodsi pamiętam, że kochałaś takie miejsca. Zawsze się uśmiechałaś, patrząc na gwiazdy. - odparł. Usiedliśmy na krawędzi, nasze nogi były opuszczone w dół.
- Albo gdy wchodziliśmy na drzewa, chowając się przed twoimi rodzicami. - zaśmiałam się, przypominając sobie ten dzień.
- O tak pamiętam i chyba nigdy tego nie zapomnę. Najlepsze było to, że na drugi dzień twoja matka, powiedziała, że jak chcesz mieć psa, to musisz wychodzić na spacery z pluszowym misiem, przypominającego psa. I jeszcze jak idiota musiałem chodzić z tobą i umilać ci czas. - potrząsnął głową, patrząc na mnie karcąco.
- Mimo, że na nie chodziłam, to mi nie kupiła. - wydęłam wargi w dół. - Ale w sumie, jak sobie teraz myślę było fajnie. - dodałam, na co przytaknął, zgadzając się ze mną.
- A jak wtedy na wakacjach wrzuciłem cię do basenu? Wtedy nie mogłem się przestać śmiać z twojej miny. - pokręcił głową.
- Weź, potem przez kilka godzin musiałam chodzić w przemoczonych ubraniach. Jeszcze robiłeś mi wtedy zdjęcia, ja wyglądałam okropnie, a ty jak zawsze.- fuknęłam. - A potem zerwałeś naszą przyjaźń.. - wyszeptałam, spojrzał na mnie zaskakująco szybko, po czym odwrócił wzrok.
- Chce, abyś wiedziała, że to jest całościowo moja wina. To ja ją zerwałem, bo nie mogłem znieść jednego faktu. - wziął głębszy oddech, postanawiając kontynuować. - Że nie spojrzysz na mnie tak, tak jak ja na ciebie. Wiem, wtedy podobał ci się jakiś blondyn, z równoległej klasy, a ode mnie chciałaś tylko przyjaźni. - otworzyłam szerzej oczy, powoli przyswajając to co powiedział.
- Byłem kurewsko głupi, że postanowiłem dać Ci odejść. Nie chciałem przyjaźni, a zrobiłem tak, że nie miałem nic. - dodał, kątem oka zerkając na mnie.
Dosłownie mnie zatkało. Czuł coś do mnie? Przecież to niemożliwe.
- Ja.. – zaczęłam, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu.
- Skoro mnie kochasz to mów. – naciskał.
- Skąd pomysł, że tak jest?
- Wiem swoje. Skoro mnie kochasz to powinnaś być ze mną szczera. Co oznacza, że masz mi powiedzieć o co Ci chodzi.
- Chciałam przyjaźni, bo nie liczyłam na nic więcej. - wyszeptałam po chwili.
Każdy z nas był pogrążony w swoich własnych myślach, aby coś powiedzieć. Może tak miało być? Nasze drogi się rozłączyły. Los postanowił zniechęcić nas do siebie?
- Powinniśmy już wracać. - oznajmił zachrypniętym głosem, no tak zaczęło się rozwidniać.
- Okej. - odpowiedziałam krótko.
W miarę szybko zeszliśmy ze schodów, kierując w drogę powrotną. Robiło się coraz cieplej, a wschód słońca oświetlał niebo.
- Nie no serio.. – zaczął.
- Co?
- Nie chce mi się aktualnie z nikim innym wychodzić. – powiedział na jednym wdechu, patrząc przed siebie.
- Czemu? – zdziwiłam się. On zawsze uwielbiał ze wszystkimi wychodzić.
- Najwidoczniej myślę tylko o jednej osobie.
Wchodząc do hotelu, nie spotkaliśmy nikogo znajomego. Z czego się mentalnie cieszyłam. Nim się zorientowałam, cicho otwieram drzwi od naszego pokoju. Powoli zdjęliśmy buty, starając się, aby nic nie zrzucić, skierowałam się do łóżka. Zapominając, że na środku leży walizka Williama, zahaczyłam małym palcem o nią.
- Kurwa. - krzyknęłam szeptem, łapiąc się za niego.
Jedna lampka została zapalona, przez co podniosłam na nią spanikowany wzrok. Wszyscy automatycznie usiedli na swoich łóżkach, przenosząc zaspany wzrok na nas, a gdy nas zobaczyli, odetchnęli z ulgą.
- Myślałam, że ktoś się włamał. - powiedziała blondynka, przez co wzruszyłam niewinnie ramionami, jakby nic się nie stało.
- Trzeba było nas obudzić, jak chcieliście gdzieś iść. - usłyszałam głos Jacoba.
- Idioto oni się chcieli pieprzyć i pewnie to robili. Nie potrzebna była im nasz obecność. - następny odezwał się przyjaciel bruneta.
- Nie pieprzyliśmy się. - oznajmiłam oburzona. Przybrałam taką pozycje, chcąc potwierdzić moje słowa.
- Dzisiaj nie, ale nie martw się, niedługo tak. - dodał Christian, obejmując mnie ramionami.
Że mu się teraz zebrało na czułości...
- Mamy nadzieje, że nas przy tym nie będzie. - powiedzieli wszyscy razem, po czym się zaśmialiśmy.
CZYTASZ
Opadam na dno
Novela Juvenil~ Opadam na dno, nie wiedząc, że w tym przypadku, upadek może okazać się śmiertelny ~