Rozdział 3

8.4K 278 146
                                    

Cały tydzień minął w miarę szybko. Znów zakrywałam siniaki, za moje nieposłuszeństwo. Do tego doszły nowe koszmary, co noc śni mi się ta noc, ta noc, jego okropny dotyk na moim ciele, ból, cierpienie. Wszystko co najgorsze. Czarne rurki i niebieska bluza ozdabiały moje ciało. Czerwony ślad na moim policzku, sprzed kilku dni w miarę szybko się goił.

Na szczęście ojciec spał, z czego byłam cholernie zadowolona. Założyłam słuchawki na uszy, puszczając moją ulubioną playlistę, ruszyłam w kierunku szkoły. Uśmiechnęłam się szczerze, kiedy przy szkole zauważyłam moją przyjaciółkę.

- Co ty taka szczęśliwa? - zapytała, marszcząc brwi, jednak po chwili mój dobry humor, jej także się udzielił.

- Ojciec spał, nie było porannej konfrontacji, siniaki po twoim kremie, szybko się goją, a o tamtej nocy sprzed tygodnia, myślałam i doszłam do jednego wniosku.

Zasłużyłam.

- Oświeć mnie, jakiego? - jej dezorientacja na twarzy, była wręcz namacalna.

Słysząc dzwonek na lekcje, postanowiłam nie odpowiadać, na co pokręciła smętnie głową. Wchodząc do sali matematycznej, mój humor pozostał na równi z tamtym, mimo, że za chwile zaczynał się przedmiot, którego wręcz nie cierpię.

- Brałaś coś? - usiadłyśmy do ławki, czułam na sobie jej wzrok, przez co się odwróciłam. Potrząsnęłam głową. Od dawna nic nie brałam i dobrze o tym wiedziała.

- Witam wszystkich, na jakże ciekawej lekcji matematyki o poranku. Kto wymyślił te ranne godziny, powinien trafić do piekła.. - pokręcił głową, otwierając laptopa. Na co klasa się zaśmiała. Spojrzał kątem oka na kalendarz, leżący na jego biurku, po czym westchnął, rozszerzając oczy. - Minął dopiero miesiąc szkoły? Czuje się jakbym był chwilę przed wakacjami.

Po kilku minutach lekcji, wraz z moim bezczynnym siedzeniem i bazgraniem w zeszycie, poczułam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam głowę, zdając sobie sprawę, że za mną siedzi Christian, wraz z jego przyjacielem.

- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że nienawidzę cię tak bardzo, że gdybym zobaczył rozpędzony samochód, wrzucił bym cię pod niego.

Tak, ja też bym tak zrobiła.
Może, moje życie byłoby łatwiejsze?

- Przestań. - usłyszałam głos, dochodzący z drugiego miejsca, przekręciłam lekko głowę, na co William posłał mi słaby uśmiech, który odwzajemniłam, jednak sądząc po jego minie, wyszedł mi grymas zamiast uśmiechu.

- Chciałabym Ci tylko powiedzieć, że nie musiałbyś tego robić, bo sama bym to zrobiła. – wytknęłam mu, a jego mimika twarzy na sekundę lekko się zmieniła na zaskoczoną, a następnie wrócił do swojej typowej postawy.

***

Stanęłam obok swojej szafki, wyjmując potrzebne książki na następną lekcje. Wyświetlacz mojego telefonu rozjaśnił się ukazując wiadomość od blondynki. Zmarszczyłam brwi, rozglądając się.

- Myślałaś, że się nie dowiem?! - poczułam ból na ramieniu, oraz palące spojrzenia innych ludzi.

- O co ci chodzi? - zapytałam zdezorientowana. Widząc przez sobą wściekły wyraz twarzy Sophie, inaczej szmaty Christiana. Rozumiem, że do niej nie dociera to, że przespała się z nim, to od razu jest elitarna, wielka diva, chodząca po szkole. Tona makijażu, doklejane paznokcie, które podobno ciągnę się łamią i obrzydliwy charakter.

- No co? Może powiemy wszystkim, dlaczego tak bardzo nie chcesz wracać do domu? - uniosła brew, zakładając rękę na biodro.

Próbowałam zachować spokój, mając nadzieje, że nie wybuchnę, przy wszystkich. W tłumie widziałam biegnącą do mnie Avę, która po chwili stała obok mnie, próbując mnie uspokoić. Po prawo stał brunet wraz z Williamem, przyglądając się całemu zajściu.

- No co? Może powiemy wszystkim, dlaczego tak bardzo się ze wszystkimi puszczasz? Co? Seks za hajs? - uśmiechnęłam się, widząc jej czerwone policzki zażenowania.

Gdyby nie mój unik, jej dłoń wraz z cholernie długimi paznokciami, przywaliłaby mój policzek.

- Nie dotykaj mnie. - warknęłam, dość dosadnie. Zabrała swoje dwie podobizny, znikając w tłumie, który powoli się rozchodził.

- Nic tylko pogratulować. - sarknął. - Chciałaś podwyższyć swoją samoocenę? Tylko do tego się nadajesz zwykła szmata. Popatrz na siebie, widzisz to? Jesteś nikim. - zmierzył mnie wzrokiem z obrzydzeniem. A może pamiętasz Johnson'a? Jak było? Znając życie, ci się podobało. Co? Nadajesz się tylko do pieprzenia. - skończył swój monolog, dzwoniąc do kogoś. Nie ukrywam, bolały mnie jego słowa, jednakże nie dałam po sobie tego poznać, przez co byłam i jestem cholernie dumna.

***

Wróciłam do domu, nie zastając nikogo w nim. Nadal czułam woń alkoholu, jednak coś było inne.
Weszłam po schodach do mojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Otworzyłam drzwi od łazienki, siadając na wannie. Wyjęłam mały przedmiot, przekręcając go w dłoni.

Jedna, głęboka kreska wszystkie problemy nagle znikają. Magiczne, prawda?

Odsłoniłam nadgarstki, przykładając żyletkę di miejsca.

Pierwsza kreska - Chciałem Ci tylko powiedzieć, że nienawidzę cię tak bardzo, że gdybym zobaczył rozpędzony samochód, wrzucił bym cię pod niego.

Druga kreska - Tylko do tego się nadajesz zwykła szmata.

Trzecia kreska - Popatrz na siebie, widzisz to? Jesteś nikim.

Czwarta kreska - Nadajesz się tylko do pieprzenia.

Czułam się beztrosko, w tej chwili omijając moje problemy.

Z mojej ręki ciekła szkarłatna ciecz, brudziła moje spodnie. Patrzyłam na nią jak zahipnotyzowania, odłożyłam żyletkę na umywalkę, oczyszczając ją z mojej krwi.

Po kilku minutach bezczynnego siedzenia, postanowiłam pójść do pokoju, wyjęłam spod łóżka butelkę whiskey, potrząsnęłam płynem, na co bursztynowy płyn zafalował. Upiłam kilka łyków, aby załagodzić ból. Psychiczny przyćmiewał ten fizyczny.

I to było najgorsze.  

Opadam na dno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz