Rozdział 12

6.9K 233 53
                                    

- Dziękuje. - odparłam zgodnie z prawdą, widząc jego pytające spojrzenie, dokończyłam. - Za to, że rozumiesz, nie współczujesz. - zacisnęłam usta w wąską linię. Wstałam z piasku, strzepując go z ubrań. Zebrałam w sobie całą odwagę i postanowiłam zapytać.

- Dlaczego mnie nienawidzisz? - patrzyłam przed siebie, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego.

- Nie nienawidzę cię. - odpowiedział, patrząc na mnie.

- Nienawidzisz mnie. Ciągle wytykasz mi błędy. Widzę to nawet w twoim spojrzeniu. Dzień w dzień dajesz mi do zrozumienia, że nic dla ciebie nie znaczę, że jestem nikim wartym. Wiem, że wolisz, abym znikła. - wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Zerknęłam na niego kątem oka. Wpatrywał się we mnie lekko otępiały.

Mimo tych wszystkich rzeczy, nadal cię kocham i nie przestane.

Potem zrobił coś, czego bym nie oczekiwała. Szybkim krokiem podszedł do mnie, chwycił moje zimne policzki w jego rozgrzane dłonie i lekko musnął moje usta. Był delikatny i czuły, był przeciwieństwem siebie. Jednak, kiedy zorientował się co robi, odsunął się na odpowiednią odległość.

- To nie powinno się wydarzyć. - oparł, przecierając oczy.

Ale jednak się stało, tylko szkoda, że żałujesz.

- Też tak sądzę. - skłamałam. Zamierzałam iść w stronę domu, lecz jego głos mnie w tym powstrzymał.

- Gdzie idziesz? - zapytał zdezorientowany? Przewróciłam oczami, odpowiadając.

- Do domu? Za kilka godzin mamy być w szkole. - odparłam, wzruszając ramionami. Mimo wszystko myśl, mojego powrotu do szkoły jest przerażająca. Rozcięta warga się jeszcze nie zagoiła.

- Idziemy razem do ciebie, abyś się spakowała, potem do mnie na chwile. Następnie zawiozę cię do szkoły. - oznajmił spokojnym tonem. Otworzyłam szerzej oczy, spodziewając się jakiegoś sarkazmu, a nie normalnej odpowiedzi.

- Znalazł się pan i władca.

- A żebyś wiedziała. - nie miałam pojęcia, dlaczego chce spędzać ze mną czas przed czy po szkole. Nasza umowa zobowiązywała związek, tylko i wyłącznie na terenie szkoły. Jednak w tym miejscu, nie czułam się jak w domu.

Kilka minut później otwierałam drzwi, wydały minimalne skrzypnięcie otwierając się. Nie zdejmując butów, podążyłam w stronę salonu, czułam niepokojący spokój. Nie było go. Wyłączyłam telewizor, ostatni raz patrząc na porozrzucane puszki. Odwróciłam głowę w celu pójścia na górę, chłopak stał oparty o futrynę drzwi, posyłając mi współczujące spojrzenie. Zignorowałam je, wchodząc na górę.

Otworzyłam drzwi od swojej sypialni. Wszystko było tak, jak pozostawiłam. Żadnych porozrzucanych wazonów, książek. Niczego. Westchnęłam, przecierając oczy, brak snu znając życie mi nie służy. Spakowałam torbę na zajęcia. Kierując się do łazienki. Zamknęłam się na klucz, zdejmując ubrania. Weszłam pod prysznic, myjąc włosy. Po chwili wyszłam z niego, owinięta w biały ręcznik. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nie widząc ubrań na zmianę. Wtedy sobie coś uświadomiłam. Nie wzięłam ich, zapomniałam. Przeklęłam w myślach swoją głupotę. Nie przeżywaj, może go nie ma tam. Może sobie poszedł?

Otworzyłam drzwi, wychodząc z nich. Widząc bruneta rozłożonego, jak gdyby nic na moim łóżku. Pisał coś na telefonie, dlatego mnie nie zauważył. To dobrze. Trzymając kurczowo ręcznik przy ciele, przeszłam do szafy, która mieściła się trochę po prawo, prawie naprzeciwko niego. Christian słysząc moje kroki, podniósł głowę, widząc mnie w takim wydaniu. Nie przejmowałam się jego wypalającym dziurę w moim ciele spojrzeniu. Nie przejmowałam się tym wyjmując z szafy ciemne szorty i zwykłą bluzkę. Wstał z łóżka, podchodząc do mnie, przez co niezauważalnie się spięłam. Po kilku sekundach, poczułam lekki dotyk na nagim ramieniu, następnie jego usta na mojej szyi, składał lekkie jak piórko muśnięcia. Odgarnął mi mokre włosy za ucho. Przegryzając je lekko.

- Jak chciałaś się ze mną pieprzyć, to trzeba było powiedzieć. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.

Nie wiem, dlaczego tego nie przerwałam. Może nie chciałam? Widocznie mi się podobało, ale nie chciałam tego przyznać.

Jego dłoń z mojego ramienia, zniżała się. Po czym poczułam drugą, obrysowującą początek ręcznika, zakrywając moje piersi. Nic nie powiedziałam, jednak czując, że chce zerwać ręcznik ze mnie. Postanowiłam zareagować.

- Przestań. - szepnęłam, przez co jego ręka znieruchomiała. Wkrótce potem, nie czułam jego dotyku. Czułam chłód, jaki po sobie pozostawił.

Przypomniała mi się ostatnia impreza u Williama. Gwałt. Jego obrzydliwy uśmiech, jego ręce błądzące po moim ciele. Ból. Wszystko co najgorsze. Może na to zasługiwałam? Może wiedziałam, że mnie to czeka? Zrozumiałam, wspominając słowa brązowookiego, tylko do tego się nadaje.

- Nigdy nie zrobiłbym czegoś, bez twojej zgody. Pamiętaj. - odparł, unosząc lekko lewy kącik ust. Przytaknęłam, na znak, że rozumiem.

***

- Nikogo nie ma jeszcze w domu. Nie musisz się bać. - odparł rozbawiony, otwierając drzwi od swojego domu. Weszliśmy przez próg, kierują się do jego pokoju. Położył telefon na komodzie, zdejmując przez głowę bluzę.

- Poczekaj chwile, idę się wykapać. - oznajmił.

- Okej. - usiadłam na łóżku, wyglądając przez okno. Lekka mżawka skapywała na otwarte okno. Uśmiechnęłam się na ten widok. Kilka minut później, drzwi od łazienki się otworzyły. Ukazując bruneta w samym białym ręczniku, owiniętym wokół bioder. Kropelki wody z mokrych włosów, zlatywały na wyrzeźbioną klatkę piersiową.

- Podziwiasz? - zapytał, przegryzając wargę.

- Chciałbyś. - prychnęłam.

- Nie muszę tego robić i tak się patrzysz. - zaśmiał się.

- Będziesz tak chodził przez cały czas? - zapytałam, przewracając oczami.

- Jak ty mogłaś mnie rozpraszać, to ja też mogę. - uniósł kąciki ust z łobuzerskim uśmiechu, ukazując śnieżnobiałe zęby.

Opadam na dno Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz