Sia la luce, odkąd powstała, była dla Kojiro jak drugi dom. W restauracji spędzał praktycznie całe dnie, a czasami nawet i noce. Na brak klientów i pracy nigdy nie mógł narzekać – dzięki zdobytym w trakcie zagranicznych studiów umiejętnościom, pasji drzemiącej w sercu oraz poświęceniu temu biznesowi znacznej części swojego życia zyskał zasłużoną renomę wśród mieszkańców Okinawy. I choć utrzymanie jej kosztowało go wiele wysiłku i wyrzeczeń, uważał, że uśmiech i zadowolenie ludzi, którzy odwiedzali Sia la luce i próbowali przyrządzanych przez niego potraw, wystarczająco mu to wynagradzały. Kojiro kochał gotować i sprawiać innym przyjemność, dlatego cieszył się, gdy w jego kuchni i osobie także się zakochiwano.
Za sprawą swojej pogodnej osobowości i dobrej energii, którą nieustannie emanował następowało to stosunkowo często, ale tego wieczoru pierwszy raz od dawna miał ochotę wywołać zgoła inne wrażenie. Mężczyzna, z którym od kilkudziesięciu minut jego najlepszy przyjaciel odbywał spotkanie biznesowe, zdecydowanie zasłużył sobie na pierwsze miejsce na czarnej liście klientów Sia la luce. Facet nie dość, że wyglądał jak typowy alfons, to jeszcze przez cały czas zachowywał się, jakby był na randce, a nie omawiał sprawy związane z pracą. Zwykle Kojiro nie przykuwał aż takiej uwagi do partnerów zawodowych Kaoru, bowiem większość z nich była tak samo nudna i jednorodna pod wieloma względami, jednak tym razem czuł, że jego cierpliwość i opanowanie zostały wystawione na naprawdę ciężką próbę.
Tylko siłą żelaznej woli powstrzymywał się, by nie opuścić swojego stanowiska za ladą, z którego od samego początku bacznie obserwował całą scenę, i nie zrobić czegoś, co zdarłoby ten cholernie irytujący i pseudo uwodzicielski uśmiech z twarzy mężczyzny. Hamowała go także świadomość, że gdyby to uczynił, prawdopodobnie w następnej sekundzie straciłby życie z rąk Kaoru. Na jego nieszczęście przyjaciel do prowadzonego przez siebie biznesu i wszystkiego, co było z nim związane, podchodził bardzo poważnie, więc pozostało mu jedynie rozprawiać się z tym gościem na różne, kreatywne sposoby w myślach.
– Przestaniesz w końcu maltretować tę biedną szklankę?
Kojiro niemal podskoczył, gdy usłyszał głos dobiegający z jego prawej strony. Odwrócił gwałtownie głowę, natrafiając na spojrzenie dużych, zielonych oczu. Widocznie zacietrzewił się tak bardzo, że zupełnie zapomniał o obecności Miyi, który tradycyjnie przyszedł do Sia la luce na kolację i od dłuższego czasu z zaciekawieniem przyglądał się restauratorowi.
– Zamyśliłem się – mruknął Kojiro i spojrzał w dół. Dopiero teraz zorientował się, że gdyby nie ostrzeżenie chłopaka, to szklanka, którą czyścił już zdecydowanie zbyt długo, za moment pękłaby mu w dłoni.
– Ciekawe muszą być te twoje myśli, skoro od godziny zabijasz wzrokiem tego kolesia, który właśnie rozmawia z Cherrym – sarknął Miya, wymownie unosząc brew.
Kojiro westchnął i odstawił naczynie na bezpieczną odległość. Przez chwilę milczał, oddychając głęboko, aby uspokoić rozszalałe emocje.
– Wcale nie – odparował wreszcie, biorąc się pod boki. – Gry już przestały cię interesować?
– Oglądanie waszych scen zazdrości jest o wiele ciekawsze – odpowiedział Miya, przywdziewając na twarz swój charakterystyczny, bezczelny uśmiech.
– Nie jestem zazdrosny!
– Jesteś.
– Nie!
– To dlaczego aż tak się wkurzyłeś?
Kojiro otworzył i zamknął usta, nie potrafiąc znaleźć na to pytanie sensownej odpowiedzi.
– Nie martw się, Cherry to ostatnia osoba, która poleciałaby na umizgi pierwszego lepszego fagasa. – Miya droczył się dalej, czerpiąc z tego niemożebnie dużą satysfakcję. – Choć jako jego najlepszy przyjaciel, czy kim wy tam dla siebie jesteście, powinieneś już to wiedzieć.
CZYTASZ
Cherry Blossoms (one-shots; Joe x Cherry)
FanfictionZbiór zielono-różowych one-shotów, do którego serdecznie zapraszam fanów naszego kochanego MatchaBlossom. Możliwe, że pobocznie pojawią się także inne shipy. Type: one-shots Setting: Sk8 the Infinity Art na okładce należy do @ebi_fly_oisi