Kaoru zupełnie nie wiedział, czego ma się spodziewać w dniu swoich urodzin w tym roku. Zwłaszcza, że teraz okazja do świętowania zwiększyła się o rocznicę związku jego i Kojiro. Niegdyś w ogóle nie zaprzątałby sobie głowy czymś tak błahym, odkąd bowiem wszedł w dorosłość, odciął się od rodziny, a Kojiro wyjechał na studia do Włoch, celebrowanie tego, że staje się starszy o kolejne dwanaście miesięcy, straciło dla niego wszelki sens. Dwudziesty szósty marca zniknął z kalendarza Kaoru jako szczególna data; pochłonięty pracą i obowiązkami nawet sam często o niej zapominał. Dopiero Kojiro na powrót sprawił, że znów nabrała w jego oczach znaczenia.
Kojiro rozpieścił go na tyle, że mimo iż nie wiedział czego, czegoś jednak się spodziewał. Od rana więc, z przerwami na wykonywanie najświeższego zlecenia i spotkania z klientami, zerkał niecierpliwie na swój telefon, oczekując jakiegokolwiek sygnału życia od partnera. I z każdą następną godziną, z którą nie nadchodził, niepokoił się coraz bardziej. W tej sytuacji mógł jedynie domniemywać, że albo Kojiro ponownie coś kombinował, albo... nie pamiętał?
Nie, to było niemożliwe. Kojiro przecież wielokrotnie udowodnił mu, że skrupulatnie pielęgnuje pamięć o bliskich jego sercu rzeczach, zdarzeniach i przede wszystkim ludziach.
Próbował pocieszać się tym faktem, lecz kiedy nastał wieczór i wciąż nie dostał żadnej wiadomości od ukochanego, nadął się niczym rozdymka.
Na szczęście przed raptownym pęknięciem, najpewniej nieprzyjemnym w skutkach, uchroniła go Carla, której głos nagle rozniósł się po studiu.
– Masz połączenie przychodzące od Kochany Kojiro Imbecyl, mistrzu.
O nierosądnym gorylu mowa.
– Odbierz – zażądał, unosząc głowę znad swojego nowo powstającego kaligraficznego dzieła.
– Hey, wisienko! Mam nadzieję, że jesteś gotowy, bo właśnie czekam na ciebie pod bramą. Buźka i do zobaczenia, tylko się pospiesz!
– Chwila... co?! – krzyknął Kaoru, ale Kojiro już się rozłączył.
Kaoru zamrugał całkowicie zaskoczony. Nie zdążył jednak namyśleć się nad słowami Kojiro, gdyż zaraz usłyszał dźwięki klaksonu dobiegające z zewnątrz.
Mamrocząc z niezadowoleniem pod nosem, odrzucił pędzel na stół, wstał i wybiegł z pomieszczenia. W drodze do drzwi szybko przejrzał się i poprawił w lustrze, po czym zgarnął carlobransoletkę i opuścił mieszkanie.
Na końcu ścieżki wyjazdowej, tuż za otwartą uprzednio przez Carlę bramą, ujrzał Kojiro, który siedział na swoim motocyklu i szczerząc się jak głupi do sera, nadal maltretował biedny klakson.
Oby sąsiedzi nie robili mi później o to problemu, pomyślał, zbliżając się do niego.
– Co ty wyprawiasz, idioto? – warknął, kiedy stanął przed ukochanym.
– Dobry, księżniczko – odpowiedział Kojiro i o ile to było możliwe, uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Cieszę się, że przynajmniej raz zdołałem wyciągnąć cię z twojego zamku bez zapuszczenia pod nim korzeni.
– Przez ciebie nie wyrobiłem się z przebraniem – fuknął Kaoru i zlustrował pobieżnie sylwetkę drugiego mężczyzny, który standardowo przywdział na siebie sprane, podarte jeansy, okropnie krzykliwą, hawajską koszulę i nieco przetartą już ramoneskę.
– Dla mnie wyglądasz dobrze – stwierdził Kojiro, również omiatając go naprędce spojrzeniem.
– Ty za to nadal trzymasz się mocno miana naczelnego wieśniaka Okinawy – odparował Kaoru.
CZYTASZ
Cherry Blossoms (one-shots; Joe x Cherry)
FanfictionZbiór zielono-różowych one-shotów, do którego serdecznie zapraszam fanów naszego kochanego MatchaBlossom. Możliwe, że pobocznie pojawią się także inne shipy. Type: one-shots Setting: Sk8 the Infinity Art na okładce należy do @ebi_fly_oisi