6. Last One Standing (Venom AU)

435 32 25
                                    

Kojiro uważał się za w pełni samowystarczalnego. Bardzo szybko musiał dojrzeć i nauczyć się samodzielności, bo rodzice nie mieli czasu go wychowywać. Dzięki temu dosyć wcześnie nauczył się przydatnej sztuki przetrwania, która nie raz pozwoliła mu wyjść z mniejszych lub większych tarapatów. Na swoje nieszczęście do wpadania w kłopoty od dzieciństwa miał szczególny talent, ale nie zawsze robił to celowo. Niektórzy mówili, że był szalony, nieodpowiedzialny oraz cholernie głupi, wciąż goniąc za wyimaginowaną sprawiedliwością i chęcią pomocy każdemu bez patrzenia na konsekwencje. Kojiro jednak uparcie twierdził, iż taka jest po prostu jego natura. Mocno trzymał się wyznawanych przez siebie wartości i nie zamierzał ich porzucać, nawet jeśli przez nie upadnie na sam dół lub zostanie ostatecznie sam.

Nie szukał przesadnie aprobaty dla swoich czynów, wiele rzeczy robił pod wpływem impulsu, który nakazywał mu najpierw działać, a potem myśleć. Nie liczyło się dla niego w jaki sposób, najważniejszy był efekt. Od bliskich już dawno otrzymał miano swawolnej duszy, podążającej własnymi ścieżkami, ale całkowicie się z tym zgadzał. Jako dziecko wyspecjalizował się w kombinowaniu i kreatywnym myśleniu, które pomogło mu uniknąć zbyt szybkiego zmiażdżenia przez brutalność świata. Stanowił szczególne utrapienie dla sił wyższych, bowiem nieważne, ile te przeszkód ustawiały na jego drodze, on parł nieustannie na przód. Nie oglądał się na przeszłość, ani nie sięgał też za daleko w przyszłość.

Korzystał z tego, co miał tu i teraz, kierując się przede wszystkim spontanicznością. Choć zbliżał się do trzydziestki, duchem wciąż był tym wiecznie wesołym i wyluzowanym nastolatkiem, który nocami imprezował, kradł piwo z przydrożnych sklepów i urządzał długie eskapady po mieście na skradzionym ojcu motocyklu. Może nie uśmiechał się tak często jak kiedyś, ale nie narzekał również na swe położenie.

Kojiro nie potrzebował akceptacji – prawdopodobnie aby ją dostać i tak musiałby się zmienić. A zdecydowanie wolał pozostać sobą, naturalnie stanowić czyjąś połowę, niż się podporządkowywać.

Nie zapowiadało się jednak na to, więc starał się zadowalać życiem, jakie obecnie prowadził. Znalazł dla siebie miejsce w San Francisco, które podobnie jak on w swojej strukturze wznosiło się i opadało. Nietuzinkowy urok tego miasta sprawił, że to właśnie w nim postanowił osiąść się na stałe. Choć początki egzystowania Kojiro w wielkomiejskiej przestrzeni nie były łatwe, z chęcią podejmował stawiane przed nim wyzwania.

Jego wytrwałość została wynagrodzona – pół roku po przeprowadzce jedna z redakcji dostrzegła blog podróżniczy, który prowadził od kilku lat, i zaoferowała mu pisanie artykułów na zlecenie. Zgodził się bez wahania, gdyż w tej dziedzinie, odkąd pamiętał, czuł się niezwykle dobrze i komfortowo. Nie uważał, że posiadał nadzwyczajne zdolności, ale wprawił się w przelewaniu na papier tego, o czym nie potrafił mówić. Zaklinał w słowach dręczące go mary i jednocześnie używał ich do dzielenia się z ludźmi z całego globu swoją pasją. Często tworzył teksty o niekonwencjonalnych miejscach, które odwiedzał w trakcie podróżowania i relacjonował różne, często nie przemycane do pozostałych mediów wydarzenia, co przyciągało uwagę. Kojiro stawiał przede wszystkim na szczerość, pragnął dawać innym możliwość zobaczenia świata z różnych perspektyw.

Takie podejście sprawiło, że wkrótce uzyskał awans na wyższe stanowisko w firmie oraz znaczący pogłos w branży. Dzięki temu ustatkował się, a wśród fanów swojego bloga znalazł dziewczynę, z którą stworzył stabilny związek. Wszystko układało się tak dobrze, że w pewnym momencie stracił czujność i zapomniał o przekorności złośliwego losu.

Ten jednak szybko dał o sobie znać – Kojiro nim się obejrzał, a za sprawą jednego artykułu został wplątany w spisek szalonego naukowca, który powziął sobie za cel ściągnięcie kosmicznych istot na ziemię. A on nie mógł przejść obojętnie obok faktu, że do swoich drastycznych eksperymentów wykorzystywał biednych, niczego nieświadomych ludzi, na co służby miasta ewidentnie przymykały oko. Nie przewidział jedynie, że jego upartość i poczucie sprawiedliwości okaże się być przekleństwem w starciu z wpływowym, nie przebierającym w środkach i dosłownie idącym po trupach złem.

Cherry Blossoms (one-shots; Joe x Cherry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz