Kaoru nie wiedział, kiedy to się zaczęło. Nie pamiętał, w którym momencie przekroczył jasno wytyczoną niegdyś granicę i Kojiro stał się dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Ich relacja była na tyle dynamiczna, że czasami sami za nią nie nadążali. Obaj jednak poddawali się temu pędowi, wędrując nieprzerwanie razem po ścieżkach, które przygotował dla nich los. Nie rozmawiali o swoich uczuciach, ale doskonale znali swoje potrzeby i potrafili czytać z siebie jak z otwartych ksiąg. W swoim towarzystwie ściągali wszelkie maski, dzielili się pragnieniami i pozwalali dochodzić do głosu tym częściom osobowości, z którymi nie uzewnętrzniali się przed nikim innym. Mając to wszystko na uwadze, Kaoru już dawno utwierdził się w przekonaniu, że prawdopodobnie nie znajdzie w życiu drugiej osoby, która będzie w stanie ofiarować mu tyle, co Kojiro. Nawet jeśli regularnie doprowadzał go na skraj wytrzymałości nerwowej, cenił każdą wspólnie spędzoną chwilę i skrycie marzył, by one nigdy się nie kończyły.
A w szczególności te, które rozgrywały się pod osłoną nocy, gdy porzucali codzienną rutynę, by wejść w świat dostępny tylko dla nich dwóch.
Kaoru przygryzł wargę, czując, jak frustracja zaczyna niebezpiecznie buzować w jego żyłach. Mimo że wyścigi, które umówiono na ten wieczór, zostały już rozstrzygnięte i większość skejterów opuściła teren S, on wciąż nie ruszył się ze swojego miejsca. Powinien pójść w ślady pozostałych, dosiąść swój motocykl i wrócić na mieszkanie, by przygotować się na następny dzień, jednak nie potrafił tego zrobić. Nie, kiedy kilka metrów od niego Kojiro w bezczelny sposób flirtował z grupką dziewczyn, zapewne będąc doskonale świadomym, że jest przez cały czas obserwowany. Kaoru był pewien, że jeszcze sekunda i albo wyjdzie z siebie, albo ktoś niechybnie straci dzisiaj życie.
Najchętniej poprosiłby Carlę, aby wjechała prosto w seksowny tyłek Kojiro, jednak na S wciąż kręciło się trochę ludzi, a on nie chciał wywoływać kolejnego niepotrzebnego zamieszania. Już i tak ostatnio nasłuchał się za dużo dziwnych plotek na ich temat.
Kaoru westchnął i przymknął oczy, opierając się o siedzenie pojazdu. Zignorowanie rozgrywającej się tuż przed nim sceny wydawało się być najlepszym rozwiązaniem, bowiem Kojiro nie znosił, gdy przestawał poświęcać mu uwagę. Nie minęły dwie minuty, a usłyszał, jak ten żegna się ze swymi towarzyszkami, a następnie kieruje kroki w jego stronę. Uśmiechnął się zwycięsko i uchylił powieki, natykając spojrzeniem na umięśnioną klatkę piersiową przyjaciela.
– Dobrze się bawisz? – warknął, unosząc brew.
– Ja? Doskonale. – Kojiro zaśmiał się, widząc naburmuszoną twarz przyjaciela. – A ty? Wciąż zły, bo znowu ze mną przegrałeś?
– Był remis, idioto – burknął Kaoru, zakładając ręce na piersi.
– Bo Carla ci tak powiedziała? Nie ufam robotom.
– To nie robot, to Carla!
– Tak, tak, twoja wspaniała, cudowna robożonka.
– Na pewno lepsza niż ty.
Kaoru prychnął i odwrócił głowę, udając obrażonego.
– Och, czyżby? – Kojiro uśmiechnął się złośliwie, po czym chwycił podbródek przyjaciela, przyciągając go z powrotem do siebie. – Kilka dni temu słyszałem co innego.
Złote tęczówki momentalnie rozszerzyły się, a na blade policzki wkradł się delikatny rumieniec, gdy Kaoru zrozumiał, co ten miał na myśli. W tym momencie pożałował, że nie zrealizował wcześniejszego pomysłu – przynajmniej wtedy ucierpiałby tyłek Kojiro, a nie jego godność.
– Przesłyszałeś się – mruknął, jednocześnie gratulując sobie w duchu za to, że do stroju na wyścigi dołączył maskę, pod którą mógł ukryć zdradzieckie reakcje swego organizmu.
Kojiro w odpowiedzi jedynie zachichotał, czym znów podniósł poziom zirytowania u Kaoru. Dodatkowo zauważył, że za plecami przyjaciela w nieznacznej odległości wciąż stała grupka dziewczyn, z którymi niedawno rozmawiał, przyglądających im się z wyraźnym zainteresowaniem. To sprawiło, że w jednej chwili podjął decyzję o zakończeniu tego przedstawienia.
Sprawnym ruchem zsunął maskę z twarzy, po czym pochylił się nad Kojiro, chwytając go dłońmi za ramiona. Z pomiędzy różanych warg wytknął koniuszek języka, którym następnie przejechał zmysłowo po opalonej skórze na szyi zielonowłosego, w miejscu, gdzie znajdowało się jabłko Adama. Tak jak się spodziewał, poczuł, jak Kojiro natychmiastowo zadrżał pod jego dotykiem. Uniósł nieznacznie kąciki ust – ponownie odniósł małe zwycięstwo w ich rywalizacji, która od dłuższego czasu nie rozgrywała się już tylko na torze.
– Co ty robisz?! Nie rób mi tutaj malinek, głupku! – syknął Kojiro, odsuwając się gwałtownie.
– Będę robił, co będę chciał – fuknął Kaoru i na potwierdzenie swych słów wgryzł się delikatnie w grdykę towarzysza.
– I to niby ja jestem napalonym gorylem... – Kojiro westchnął, ostatecznie poddając się. Dobrze wiedział, że jeśli Kaoru czegoś chciał, to próby przeszkodzenia i sprzeciwu mu były daremne.
– Bo jesteś – wymruczał Kaoru i przesunął się nieco wyżej, by wyszeptać do ucha przyjaciela: - Więc zamiast pajacować, możesz wrócić ze mną na mieszkanie, a zostawię ci takie ślady, które będziemy mogli podziwiać tylko my dwaj.
Powiedziawszy to, odczepił się od Kojiro i przerzucił nogę za siedzenie motocykla, aby przygotować się do odjazdu. Nawet jeśli nie uzyskał reakcji na swoją propozycję, ogień, który zapłonął w bursztynowych oczach, powiedział mu wszystko.
Kaoru nie wiedział, kiedy to się zaczęło, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Starał się żyć teraźniejszością, nie przejmując się tym, co przyniesie ze sobą przyszłość. Nie potrzebowali bowiem słów, by pieczętować łączącą ich więź, która raz stworzona silną, nie miała prawa się zerwać. Serce nie sługa, ale on może służyć swojemu, póki należy ono tylko i wyłącznie do Kojiro.
******
Dzień dobry, kochani ♡
Przychodzę do was z kolejną porcją Matchablossomu, tym razem w formie książki z shotami, w której chciałabym podzielić się z wami moimi niekończącymi się pomysłami na ten ship. Mam spory niedosyt po zakończeniu skejtów, więc postanowiłam, że te niedobory sama jakoś uzupełnię. Trzymajcie się kapci, bo będzie się działo ^^
Do napisania tego króciótkiego jednostrzałowca zainspirował mnie komiks @umikochannart - polecam zajrzeć na jej profil, bo to kopalnia inspiracji i złotego matchablossomowego contentu ♡
https://twitter.com/umikochannart/status/1378179174712668161?s=21
Możliwe, że jak jeszcze z 50 razy przesłucham na pętli "Into You" Grande, to może doczekacie się kontynuacji tego shota. Jak dla mnie to anthem tego shipu, a nastraja tak, że ohohoho
Feedback jak zwykle mile widziany ^^
Miłego weekendu i do zobaczenia niebawem ♡
CZYTASZ
Cherry Blossoms (one-shots; Joe x Cherry)
FanfictionZbiór zielono-różowych one-shotów, do którego serdecznie zapraszam fanów naszego kochanego MatchaBlossom. Możliwe, że pobocznie pojawią się także inne shipy. Type: one-shots Setting: Sk8 the Infinity Art na okładce należy do @ebi_fly_oisi