Pov. Lilianna (31 grudnia, wieczor)
Te kilka dni w towarzystwie rodziny Paula minelo mi bardzo szybko. Rodzina mojego chłopaka przyjęła mnie z otwartymi rękoma i naprawde czuje ze złapaliśmy jakąś wspolna więź porozumienia. Dzisiaj jest juz sylwester i wlasnei stoje przed szafa szukając odpowiedniej kreacji na ten dzień niestety ale nie oszukując się jestesm juz gruba, no moj brzuch jest wielki dlatego też mam problem ze znalezieniem w mojej szafie odpowiedniego ubrania. Nie przewidziałam tego ze aż tak urosnę przez te kilka dni i nie wzielam aż takich dużych ubran. Przeprzucam kolejne ubrania i moim oczom ukazuje się moja w sumie stara materialowa granatowa sukienka. Materiał jest elastyczny wiec na spokojnie powinnam się w niego zmiesciec.
Wzielam sukienkę oraz moją kosmetyczkę i weszlam do łazienki. Ubralam się. Zrobilam lekki makijaz w posatci korektora, tuszu do rzęs, różowych cieni do powiek, pudru i błyszczyka. No może nie taki lekki ale poprostu ładny. Związałam jeszcze wlosy w koka i wyjęłam dwa psemka wlosow po bokach żeby fryzura ladniej wygladala.
Od rana nie widziałam sie z Paulem bo mial cos ważnego do załatwienia i mówił że wroci okolo dwudziestej trzeciej, wiec jakie bylo moje zdziwienie gdy wychodząc z lazienki zobaczylam go przy szafie prawdopodobnie szukającego jakiegos sensownego ubrania na te okazje.
-Hej. Wróciłeś wczesniej?
-Cześć. Ta udało mi się wyrwać. Pieknie wyglądasz.
-A dziekuje.
-Wyspalas się? - Poszlam dzisiaj spac w dzień zeby wytrzymać do północy bo to jednak sylwester a ja jestem strasznie zmęczona No bo wiadomo dzieci dają w kość.
-Tak.
-Wytrzymasz do północy? - Teraz dopiero zauważyłam jak Paul jest... zdenerwowany? Nie wiem ale coś w jego zachowaniu się zmieniło i jest to bardzo podejzane.
-Wytrzymam. Paul?
-Tak?
-Cos sie stało? Wygladasz na hmm.. zdenerwowanego No nie wiem ale zachowujessz się jakoś podejzanie.
-Wydaje ci się. - Próbuje mnie zbyc ale nie ze mną te numery.
-Dobra to ja idę na dol a ty się szykuj.
Pomachałam mu i wyszlam zanim zdazyl cos powiedzieć. Zeszlam do kuchni w której zastalam jego mame. Przywitalam się i postanowiłam troche wypytać o zachowanie jej syna.
-Nie wie Pani może co się dzieje z Paulem?
-Jejku nie zadna Pani juz ci to mozilam nie jednokrotnie, nie jestem aż tak stara kochanie.
-No dobrze przepraszam. Wiec nie wiesz może co dzieje się z Paulem?
-To znaczy?
-Od kiedy lrzyszedl do pokoju jest jakiś dziwny. Jakby zdenerwowany może chwilami zamyślony No nie wiem.
-Rozmawialam z nim przed chwila i wszystko bylo w porządku ale cos poszło im nie tak z kontraktem wiec nie przejmuj się pewnie dlatego tak się zachwouje jutro mi przejdzie.
-No dobra.
Zabralysmy się do przygotowywania potraw na sylwestra i rozstawiania wszystkiego na stole. Mi oczywiście przypadło tylko rozkładanie sztućcy bo jestem w ciąży i nie mogę się przemeczac. Niestety nie udało mi się przekonać mamy Paula ze nic mi się nie dzieje i czuje się wspaniale No i moge roznosić tez inne rzeczy. Kobieta powiedziala ze albo rozkładam tylko sztućce albo zawola Paula i on zabierze mnie do pokoju.
-On mnie nawet teraz nie umiesie. - Powiedzialam pewna swoich slow i wzielam miskę z sałatka.
-Paul! - Zawolala jego mama.
Po chwili mezczyzna przyszedl a jego mama kontynuowała.
-Zabierz swoja kobietę na górę i połóż do luzka bo mnie nie slucha.
Brunet na prośbę swojej rodziceilki oczywiście zabral mnie na ręce i zaniosl do sypialni.
-A mialam nadzieje ze mnie nie uniesiesz.
-Nie ważysz duzo wiec czego ty się spodziewałaś. Czym podpadłaś mojej mamie? - Zapytal po chwili.
-Tym ze chcialam rozstawić jedzenie na stole.
-Wiesz ze nie możesz.
-Jezu nic mi się nie dzieje. To sa zalecenia lekarza ale ja naprawde zwariuje jezeli wszyscy będziecie robić wszystko za mnie. Przwciez ta sałatka ważyła moze z pol kilograma i nic hy sie nie stało gdybym ja przestawiła. To nie jest praca w kamieniołomie.
-Przestan. Wiesz ze tu chodzi o bezpieczeństwo naszych maluszków wiec nie kąbinuj.
***
Przegadaliśmy z Paulem kupe czasu i jest juz dwudziesta druga co oznacza mniej wiecej tyle ze czas schodzić na dol do jadalni, usiąść przy stole z reszta gosci i czekać na fajerwerki. Tak właśnie zrobiliśmy i po przywitaniu sie ze wszystkimi zaczely się rozmowy. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy zaczynając na naszych zainteresowaniach a kończąc na polityce. Czas płynął niemiłosiernie szybko i zanim się obejzalam byla za piec polnoc wiec wszystvy po uprzednim ubraniu sie wyszliśmy na dwor zeby podziwiać pokaz sztucznych ogni.
Zaczelo sie odliczanie.
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden!
I w tym momecie stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewala.
Paul kleknal na kolano przedemna i otworzył male pudeleczko w którym znajdowal sie pierścionek.
-Kochanie. - Zaczal mowic. - Spotkaliśmy się w zwykłej galerii, ale od kiedy cie zobaczyłem wiedziałem że to będzie vos wiecej. Bylas jestes i zawsze będziesz wyjatkowa kobieta. W dodatku juz niedługo na świat przyjdzie czworka naszych wspaniałych dzieci. Wiem ze moze to trochę szybko ale kocham cie i nie chce z tym czekać. Czy uczynisz ten zeszyt i zostaniesz moja żoną? - Zapytal.
-Tak! - Wykrzyczalam cala we łzach. Ah te kochane hormony.
Paul wlozyl na moj palec pierścionek po czym wstałam i mnie przytulił. Wszyscy wokół zaczęli bić brawo a ja nadal płakałam. Ze szczęścia oczywiście. Moje życie wreszcie zaczęło sie układać. Mam wspaniałego faceta i dzieci w drodze. Mogłoby być lepiej?
-Wiem ze prowadzials śledztwo wokół mojego dzisiejszego zachowania. Stres poprosty mnie zjadał moja NARZECZONO.
CZYTASZ
Miałeś być na zawsze
RomanceWitam was w drugiej części książki pt. "Czy to już czas na lepsze jutro?"