Rozdział 2

1.1K 47 10
                                    

Grudzień, dwa dni przed odjazdem na święta

Cała szkoła już wie że jestem głuchy. Na początku większość wysyłała mi litujace spojrzenia, ale po kilku uwagach moich kolegów jak i niektórych nauczycieli skończyły się one. Właśnie idę do gabinetu dyrektora. Nie mam pojęcia czego ode mnie chce, ale po tych czterech miesiącach dziwnych spojrzeń coś czuję że nie skończy się to dobrze. Kiedy już ominąłem chimerę i wszedłem po schodach znalazłem się przed dużymi drzwiami do których od razu zapukałem. Kiedy zobaczyłem że się otwierają, wszedłem i popatrzyłem przed siebie. Dumbledore siedział za biurkiem i wskazywał mi miejsce, na którym mam usiąść. Po zajęciu miejsca mężczyzn popatrzył się na mnie i bez słowa ysadow się wygodniej w fotelu.

- Dzień dobry- powiedziałem grzecznie

- Witaj mój chłopcze, mam dla Ciebie informację. Musisz na święta wrócić do wujostwa.

- Dlaczego?

- Bo w Hogwarcie będą przeprowadzać inspekcje i nie może w nim być żadnych uczniów.

Nie powiedziałem nic tylko wybiegłem z gabinetu. Po drodze mijałem zdziwione spojrzenia nauczycieli jak i uczniów. W pewnym momencie wpadłem na Snep'a jednak nie patrząc na nic chciałem biec dalej. Przed dalszą ucieczką powstrzymała mnie czyjaś ręka, która wylądowała na moim ramieniu skutecznie mnie powstrzymując.
Odwróciłem się i zobaczyłem twarz Mistrza Eliksirów.

- Panie Potter czy mogę wiedzieć, dlaczego biega Pan po korytarzach?

- Ja przepraszam po prostu nie chce wracać na święta. - powiedziałem cicho. Tak cicho, że jedynie profesor przede mną był w stanie usłyszeć co mówię.

- Rozumiem, ale żeby mi się to więcej nie powtórzyło.

Kiwnąłem głową i już spokojniej ruszyłem do swojego dormitorium.

Te dwa dni bardzo szybko mi minęły i nim się obejrzałam stałem nie daleko całej szkoły, która wyjeżdżała na święta i patrzyłem na to ze strachem w oczach. Podróż minęła raczej spokojnie i kiedy tylko przeszedłem do mugolskiej części dworca nie zdziwił mnie brak wujostwa, jednak Draco patrzył na to tym ciekawskim spojrzeniem.

- Gdzie jest Twój wujek, Harry? - powiedział patrząc na mnie. Po chwili dołączyli do nas rodzice Draco. Ja jednak ich nie zauważyłem, bo myślałem nad tym co mu odpowiedzieć. Nagle poczułem lekkie szturchnięcie i zobaczyłem rodziców Draco, którzy mi się przyglądają.

- Chodź Draco.

- Tato, ale proszę daj mu szansę. To nie jego wina... - spojrzał na mnie nie pewnie, ja jedynie kiwnąłem głową i popatrzyłem na zdziwionych dorosłych. Westchnąłem i powiedziałem

- Przepraszam, nie zauważyłem państwa przybycia ponieważ się trochę zamyśliłem. A Draco ma rację, to nie moja wina - zrobiłem krótką pałzę i powiedziałem już trochę mniej pewnie i ciszej - że nie słyszę.

- Czyli chcesz powiedzieć Draco że Twój kolega jest głuchy? - chciał się upewnić Pan Malfoy, jego syn jedynie kiwnął głową. - To ja cię powinienem przeprosić, nie wiedziałem. Jestem Lucjusz Malfoy, a to moja żona Narcyza. Jak ty się nazywasz?

- Harry Potter.

- W takim razie Harry - zaczęła kobieta i popatrzyła pytająco, na co chłopak jedynie ślimak głową. - Gdzie jest Twoje wujostwo?

- Czekają na mnie na parkingu. Do widzenia. - powiedziałem i szybkim krokiem wyszedłem z dworca zostawiając za sobą zdziwioną rodzinę Malfoyów.

Udałem się do jakiejś zacienionej uliczki i użyłem magii bezróżdżkowej, aby zmniejszyć kufer i klatkę z Hedwigą. Ruszyłem do najbliższego parku, żeby trochę odpocząć i pozbierać myśli. Usiadłem na jakiejś ławeczce. Z rękawa moich za dużych ubrań wyłonił się łebek Nili, która próbowała mnie pocieszyć, ale ja jej nie słuchałem. Już jutro Wigilia tak więc mam niewiele czasu żeby znaleźć sobie jakieś lokum. Równie dobrze mogę spać tu w parku. I taką też decyzję podjąłem. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, ale obudził mnie chłód, który przeszywał mnie na wskroś. Ruszyłem na spacer po parku żeby się trochę rozgrzać. Po godzinie spaceru poczułem głód. Na szczęście zabrałem do kufra jakieś jedzenie, ale niestety nie było to nic ciepłego. Usiadłem na ławce, która była w bardziej zaciemnionym miejscu i powiększyłem kufer. Wyciągnąłem z niego kilka czekoladowych żab i zacząłem jeść. Jak tylko skończyłem zmniejszyłem kufer i ruszyłem na spacer. Kiedy zaczęło robić się ciemno postanowiłem wrócić do parku. Znalazłem jakaś ławeczkę i usiadłem na niej. W pewnym momencie zasnąłem.

Dlaczego Ja?|HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz