Rozdział 1

648 35 1
                                    

Za wiele rzeczy w życiu była wdzięczna

Za rodzinę.

Po śmierci ojca razem z matką ledwo wiązały koniec z końcem. Ojciec zmarł nagle i ani ona, ani jej rodzicielka nie były gotowe na to, by samodzielnie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Oszczędności wystarczyły im tylko na chwilę. Utrzymanie posiadłości i służby okazało się zbyt kosztowne, a plony na polach nieurodzajne. Ojciec nie doczekał się syna, a ona brata, który zadbałby o nią i matkę po jego śmierci. Nie było to jedynym jej zmartwieniem. Rok po śmierci ojca matka Vivienne zachorowała na chorobę płuc. Nie mogła wychodzić na dwór, aby nie narażać swojego zdrowia. Vivienne troszczyła się o nią i próbowała przejąć obowiązki po zmarłej głowie rodziny, ale nie było to tak proste, jak myślała.

Potrzebowała pomocy.

Po trzech latach samodzielnej opieki nad matką i nią ktoś postanowił się zaopiekować. Wuj Vivienne, markiz de Clare wziął je pod swoją opiekę. Z początku opierała się temu. Nie chciała być z matką dla niego ciężarem, ale wuj nie odpuszczał. W końcu, gdy odprawiła już prawie połowę służby, zgodziła się, by udzielono im pomocy. Rodzina pomogła jej w momencie, gdy straciła już wszelką nadzieję na lepsze jutro. Miała względem wuja i jego rodziny ogromny dług wdzięczności za to, że przygarnął ją wraz z matką pod swój dach.

Za Londyn.

Tęskniła za miejscem, w którym się wychowała. Za malowniczą wioską Aley Green. Rozłożyste pola, oblane złotem słońca zboża. Brakowało jej tego w stolicy, lecz nie mogła narzekać tu na nudę. Życie w mieście było intensywne. I chociaż czasami czuła się obco, przemierzając w samotności kolejną salę balową, to wiedziała, że jest tutaj bezpieczna pod opieką wujostwa. Nie musiała się już martwić o przyszłość, bo wiedziała, że zawsze może liczyć na pomoc bliskich.

Za kuzynkę.

Wcześniej rzadko widywała się z rodziną. Tylko podczas świąt lub lata, gdy wujostwo przyjeżdżało do Aley Green. Po przeprowadzce do Londynu odkryła, że razem ze swoją kuzynką Nicole de Clare, ma wiele wspólnego. Nicole była dla niej wsparciem i pomogła jej, gdy wykraczała w nieznany dotąd świat i debiutowała na salonach. Nie tylko odnowiła więzi z rodziną, ale i zyskała prawdziwą i jedyną w jej życiu przyjaciółkę.

Była wdzięczna za to wszystko, a jednak wciąż czegoś było jej brak. Czuła dziwną pustkę w sercu, której żaden z jej bliskich nie mógł wypełnić.

- Vivienne!

Obróciła się, by dostrzec, kto wyrwał ją z rozmyślań.

Była to oczywiście Nicole. Kuzynka podbiegła do niej i złapała ją pod ramię. Minę miała nietęgą. Vivienne przeczuwała, że jakieś zmartwienie zawracało myśli jej kuzynki.

- Musimy porozmawiać. To pilne, przyjdź po obiedzie do mojego pokoju.

Jej kuzynka znana była ze swojej frywolności. Rzadko kiedy zachowywała powagę. Jednakże wtedy ton jej głosu był podniosły i konkretny.

- Przerażasz mnie Nicole. Co się stało?

- Przysięgam. Powiem ci wszystko, gdy odwiedzisz mnie po kolacji. Teraz chodźmy. Papa się zezłości, jeśli się spóźnimy.

Nicole pociągnęła ją za rękę.

Jedną z zalet mieszkania w mieście było to, że wuj z wielką powagą podchodził do spożywania posiłków w gronie najbliższych. To jedna z zasad, którą polubiła. Spożywanie jedzenia w samotności było dołujące, a tutaj, chociaż dzielił ich drewniany stół, zbierali się o każdej porze dnia, aby w swoim towarzystwie rozpocząć i zakończyć dzień.

Jak Pokochać ŁotraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz