Nowy dzień sprawił, że Vivienne ochłonęła z emocji, które natarczywie nawiedzały jej umysł na samą myśl o wicehrabi Vane. Ten człowiek budził w niej tyle sprzecznych emocji, że sama nie wiedziała już co ma o nim myśleć. Bywały dni, kiedy uważała go za swojego przyjaciela, lecz ten człowiek potrafił zniszczyć to uczucie w ciągu sekundy. To, jak potraktował ją zeszłego wieczora bardzo ją zdenerwowało. Poczuła, że po raz pierwszy zachował się wobec niej jak prawdziwy i bezwzględny arystokrata, którym właściwie był, lecz nigdy wcześniej tak jej nie potraktował.
Poczuła więc niechęć wobec tego człowieka. Przez całą noc o nim rozmyślała, próbując zrozumieć jego zachowanie. Zastanawiało ją również to, jakie relacje łączyły Daniela Vane'a z panem Franklinem Russ'em. Mężczyzna w tak swobodny sposób wyrażał się o lordzie Vane. Reakcja Daniela tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że ci dwoje mieli za sobą wspólną przeszłość.
Nowy dzień sprawił, że negatywne emocje opadły. Gniew i złość została zastąpiona spokojem i kompletacją. Vivienne mogła z czystym umysłem spojrzeć na całą sprawę.
Wcale nie chciała kłócić się z Danielem, ale nie zamierzała przepraszać. Uważała, że nie miała za co. To raczej wicehrabia powinien błagać ją o przebaczenie, ale z uwagi na to, że był arystokratą, a oni rzadko kiedy przepraszali, nie miała wobec niego żadnych oczekiwań. A przynajmniej to próbowała wmówić swojej podświadomości.
Gdy wracała z śniadania, w holu zatrzymała ją Kate – jedna ze służek.
- Panienko Vivienne!
Obróciła się w jej stronę. Miała zamiar udać się do salonu, aby towarzyszyć swojej matce. Był to idealny dzień, aby zająć myśli szydełkowaniem. Vivienne miała w planach ukończyć haft kwiatów tulipanów i w głowie układała już plan swojej pracy.
- Ktoś przyniósł do panienki wiadomość.
- Kto?
- Nie wiem, jakiś młody chłopak. Zgaduję, że ktoś zatrzymał go na ulicy i zapłacił mu za dostarczenie wiadomości.
Służąca przekazała jej malutki liścik.
- Dziękuję Kate.
Gdy służka zniknęła zza rogiem korytarza, Vivienne zaciekawiona otworzyła papier.
Przyjdź na róg Chesterfield Street.
Nikt się nie podpisał, lecz Vivienne domyśliła się, kto prosił ją o spotkanie.
Chesterfield Street znajdywała się zaledwie kilka kroków od domu wuja, lecz nie mogła tak po prostu wyjść z domu bez przyzwoitki. Gdyby wuj się dowiedział... Wpadłaby w poważne tarapaty. Z resztą samotne wędrówki młodej panny były niebezpieczne... I zarazem takie podniecające. Była też ciekawa tego, co wicehrabia ma jej do powiedzenia. Szybko więc podjęła ryzykowną decyzję.
- Katherine! Boli mnie głowa. Pójdę się zdrzemnąć i proszę, by nikt mi nie przeszkadzał.
- Oczywiście panienko.
Była to zwykła wymówka. Zamiast udać się na drzemkę do swojego pokoju, zgarnęła z niego jedynie pelerynkę, podobną do tej, której na co dzień używały służące. Mogła się pod nią skryć i wtopić w tłum. Nikt nie zwróci bowiem uwagi na służkę, przechadzającą się po Londynie, za to dama z dobrego domu, samotnie plątająca się po uliczkach stolicy, mogłaby zbudzić spore zainteresowanie.
Wyszła bocznym wejściem, z którego korzystali służący. Gdy znalazła się na ulicy, a głośny gwar dotarł do jej uszów, poczuła ekscytację. Po raz pierwszy uciekała z domu, bez wiedzy kogokolwiek, lecz nie przeszła długiego dystansu. Umówione miejsce spotkania znajdywało się zaledwie kilka kroków od domu markiza, w ślepej uliczce.
CZYTASZ
Jak Pokochać Łotra
RomanceMiała tylko jedno zadanie. Miała tylko się nie zakochać. Vivienne de Clare jest ubogą krewną markiza de Clare, który po śmierci jej ojca przyjmuje ją pod swój dach. Córka markiza, Nicole de Clare jest zrozpaczona. Znany londyński łotr - hrabia Vane...