Promienie słoneczne przedzierające się przez szmaragdowe zasłony połaskotały Vivienne w czubek nosa. Dziewczyna niechętnie przeciągnęła się, obracając w drugą stronę. Wtedy jej ciało zderzyło się z czymś twardym.
To ciekawe, pomyślała.
Otworzyła zaspane powieki, a jej oczom ukazał się wicehrabia Vane, który smacznie spał, wplątany w pukiel jej włosów.
Vivienne cisnęła cichutko, a obrazy zeszłej nocy powróciły do jej pamięci. Oddała temu człowiekowi cnotę i wcale tego nie żałowała. Wręcz przeciwnie. To on wyświadczył jej wielką przysługę, ukazując to, czego już nigdy nie będzie jej dane zaznać.
Ostatni raz spojrzała na oblicze śpiącego Daniela i wyślizgnęła się z łóżka. Założyła wczorajszy kostium i ruszyła w stronę drzwi, lecz nim dosięgła klamki, jej wzrok przykuły świeże kwiaty w wazonie, których wczoraj nie dostrzegła pod osłoną nocy.
Wyciągnęła jedną białą lilię i położyła ją obok śpiącego wicehrabiego. Delikatnie musnęła jego policzek tak, aby nie zbudzić go ze snu i czym prędzej opuściła sypialnię pana domu.
Gdy wylądowała na korytarzu, próbowała odnaleźć drogę do wyjścia, ale było to znacznie trudniejsze, niż przypuszczała. Próbowała odtworzyć w myślach drogę, z której przybyła, ale zrozumiała, że rezydencja Vane, jest zbyt wielka, aby mogła znaleźć wyjście dla służby.
Nie mogła skorzystać z głównego wyjścia. Gdyby ktoś ją zauważył, opuszczającą dom wicehrabiego o świcie, miałaby poważne kłopoty.
Skręciła w prawo, mając nadzieję, że w końcu uda się jej znaleźć schody, ale natrafiła na jednego ze służących. Natychmiast wycofała się, aby nie zostać rozpoznaną.
- Panienko, proszę zaczekać – zatrzymał ją głos służącego.
Przymknęła powieki z rozpaczy.
- Och nie.
Znalazła się w prawdziwych tarapatach.
Musiała jakoś wyjść z opresji z głową, więc postanowiła z udawanym uśmiechem odwrócić się w stronę służącego.
- Czy mógłby mi pan wskazać drogę do wyjścia? Niestety zabłądziłam.
- Naturalnie. Proszę za mną.
Odetchnęła z ulgą, gdy służący w milczeniu zaczął prowadzić ją w stronę wyjścia.
- Czy mógłby pan nikomu nie wspominać o naszym spotkaniu? – poprosiła.
- Proszę się nie martwić. Sprawy wicehrabiego nie są moimi sprawami.
- Dziękuję.
Gdy znaleźli się na parterze, Vivienne marzyła już tylko o tym, aby opuścić rezydencje i znaleźć się w domu swojego wuja. Wiedziała, że narobiła sobie wystarczająco dużo kłopotów, a tym bardziej obawiała się reakcji rodziny, gdy odkryją, że nie wróciła na noc.
Kto wie. Być może już szukali jej po całym Londynie.
- Wezwać dla pani powóz?
- Nie, nie. Pójdę pieszo.
- Pieszo? Wicehrabia wpadnie w szał jeśli dowie się, że...
- Dam sobie radę – przerwała mu. - Czy mogę tylko prosić o jakąś pelerynę? Nie chciałabym nikomu rzucać się w oczy.
Służący zniknął gdzieś na chwilę, lecz zaraz powrócił trzymając w dłoniach granatową odzież.
- To płaszcz jednej ze służącej. Mam nadzieję, że panienka nie zezłości się na mnie, że śmiem oferować coś takiego, ale obawiam się, że to jedyna taka odzież w tym domu.
CZYTASZ
Jak Pokochać Łotra
RomanceMiała tylko jedno zadanie. Miała tylko się nie zakochać. Vivienne de Clare jest ubogą krewną markiza de Clare, który po śmierci jej ojca przyjmuje ją pod swój dach. Córka markiza, Nicole de Clare jest zrozpaczona. Znany londyński łotr - hrabia Vane...