Rozdział 16

271 42 3
                                    

Vivienne poczuła, że to najwyższa pora, aby powrócić na salę balową. Nie mogła znieść myśli, że tak bardzo mogła się mylić. Jednak została, wciąż mając nadzieję, że w Danielu była chociaż iskierka dobroci, że zaraz powie jej, że łoży na utrzymanie tego maleństwa. Dlatego została, aby wysłuchać go do końca.

Poczuła suchość w gardle i obawę przed kolejnym wyznaniem wicehrabiego.

- Nie chciałeś tego dziecka? – zapytała z niepokojem w głosie.

- Chciałem i to bardzo. Gdy mi o tym powiedziała, popłakałem się ze szczęścia. Liczyłem na to, że razem stworzymy szczęśliwą rodzinę.

Odetchnęła z ulgą, słysząc to wyznanie.

Jednak wciąż nie rozumiała, co się między nimi wydarzyło. Dlaczego Caroline Bray nie została wicehrabiną?

- Więc co się między wami popsuło?

- To dziecko nie było moje. To dziecko Russa.

Vivienne przyłożyła rękę do rozchylonych warg.

- Niemożliwe!

Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Słyszała, że panna Bray była dobrze wychowaną damą. Łatwiej było jej wierzyć w to, że to Daniel zachował się jak łotr.

Zresztą nie tylko ona w to uwierzyła. Cały Londyn też tak sądził. Nikt nawet nie podejrzewałby, że taka skromna dziewczyna jak Caroline, mogłaby oszukać starszego i bardziej doświadczonego od siebie lorda Vane.

- Gdy się o tym dowiedziałem, wpadłem w prawdziwy szał. Oznajmiłem Caroline, że jej nie poślubię. Zresztą Russ nigdy by na to nie pozwolił, ale jej zależało na czymś więcej niż na złapaniu odpowiedniego męża. Chciała tylko tytułu i majątku.

Cały obraz zaczął składać się w całość. Wierzyła w słowa Daniela, bo był naprawdę zasmucony całą tą sytuacją. Dostrzegła w jego spojrzeniu, że wciąż cierpi przez kobietę, która nie odwzajemniła jego miłości.

- Teraz wszystko nabiera sensu. Te plotki, którzy inni o tobie rozpowiadają. To wyssane z palca bzdury.

- Niestety to nie wszystko. Caroline podczas jednego balu, na którym byliśmy oboje obecni, powiedziała, że źle się czuję. Podeszła do mnie po pomoc. Niemal zemdlała w moich ramionach, a ja nie domyśliłem się, że to tylko kolejny podstęp – kontynuował, wpatrując się w przestrzeń. - Wszystko to sobie zaplanowała. Zwabiła mnie do pułapki, a później rzuciła się na mnie, gdy jej matka w towarzystwie dwóch dam, wkroczyła do ogrodu.

Vivienne nie kryła oburzenia, słysząc do jakich czynów, była zdolna ta kobieta.

- A to podła jędza! – lecz zaraz dotarł do niej sens wypowiadanych przez nią słów. - Przepraszam! Nie powinnam tak mówić.

Daniel cicho zachichotał, nie kryjąc rozbawienia.

- Masz rację. Caroline jest podłą jędzą.

Nie potrafiła sobie wyobrazić, na jakie cierpienie skazała go ta kobieta. Daniel codziennie musiał mierzyć się z plotkami, które krążyły na jego temat wśród towarzystwa. Ani razu nie oczyścił swojego imienia. Uważał, że i tak nikt nie uwierzy w jego historię, ale Vivienne naprawdę mu ufała. Po wysłuchaniu jego perspektywy nie miała już żadnych wątpliwości. Caroline Bray nie tylko oszukała Vane'a i Russa. Ona oszukała cały Londyn!

Zastanawiała się, co teraz działo się z Caroline Bray. Czy mogła patrzeć w lustro bez żadnych skrupułów, czy występki, które popełniła, nie pozwalały jej spokojnie zasnąć w nocy?

Miała nadzieję, że nigdy nie przyjdzie jej spotkać się z tą kobietą. Nie popierała kłamstw i takich haniebnych czynów. Nie mieściło się jej to w głowie, że kobieta była zdolna do takich okropieństw, tylko po to, aby zdobyć tytuł wicehrabiny. To było takie niemoralne.

Jak Pokochać ŁotraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz