10

571 21 96
                                    

- Wracamy do Hawkins.- Powiedziała a mnie i całej reszcie odebrało mowę ze szczęścia.

- Kiedy? - Zapytał Jonathan.
- Za trzy tygodnie. - Odpowiedziała.
- Jakim cudem? - Odezwała się El.
- Oh wiecie zarobiłam trochę kasy i stać mnie na nowy dom, mam nadzieję, że się cieszycie. - Powiedziała, widząc nasze miny.
- Cieszymy?! - Krzyknąłem pytająco.
- My się Bardzo cieszymy! - Przytuliłem moja mamę.
- To dobrze tylko jest jeszcze jedna sprawa. - Popatrzyliśmy na nią.
- Coś się tak? - Spytała Jane.
- Nie to nic złego powodem tego też jest że znalazłam lepiej płatną pracę, ale będę też więcej pracować.- Powiedziała.
- Będzie mnie stać aby dawać wam też kasę a nie tylko na jedzenie i opłaty.- Dodała po chwili.
- Mamo to wspaniale. - Powiedział uradowany Jonathan.
- Dziękuję za kolację, ale będę już szedł do pokoju.

Byłem tak szczęśliwy, nie miałem pojęcia co zrobić. Na początku chciałem zadzwonić do Mike"a, ale stwierdziłem że to będzie niespodzianka - No chyba że już wiem. - Moja mama mogła już to wszystkim ogłosić, jest to bardzo możliwe znając ją. Była już godzina 23:30 napisałem szybkiego SMS na grupce z prośbą o spotkanie, ale zapomniałem że przecież wszyscy wyjechali na wakacje. Poszedłem spać.

Obudziłem się o 7:00 wszyscy w domu jeszcze spali, a ja nie miałem co robić. Postanowiłem wyjść na spacer, było ciepło i były wakacje, więc co mi szkodzi.

Ubrałem się szybko i ważyłem z domu dostawiając jeszcze karteczkę na stole z napisem : Wyszedłem na spacer, jak by coś się działo dzwońcie. Potem wyszedłem z domu i poszedłem w kierunku mostu zakochanych. Oczywiście nie mogłem mieć szczęścia i musiałem napotkać Browersa i jego koleszków.

- Siema pedziu, jak się masz? - Zapytał drwiąco jeden z nich.
- Było by o wiele lepiej jak by was nie było. - Opowiedziałem próbując być odważnym.
- Wiesz zgrubło ci się. - Stwierdził jeden z nich, nie mam pojęcia czy zrobił to żeby mnie wkurzyć czy powiedział to poważnie.
- Oj wątpię aby ten twój chłoptaś cię chciał, chyba dawno się nie widzieliście. - I oto Henry Bowers, najgorszy z nich wszystkich.
- On nie patrzy na wygląd. - Powiedziałem stanowczo.
- Ah tak z kąt to wiesz powiedział ci, co? - Zaśmiał się.
- On wszyscy tak mówią a kończy się zawsze że zrywają przez to że ich partner zgrubł.
- Radzę ci mnie posłuchać i schudnąć bo inaczej nie będzie za ciekawie, no chyba że chcesz z nim zerwać to jedź więcej, a teraz spadamy z tąd chłopaki nie będziemy marnować czasu na tego dzieciak.- Powiedział i poszli. Byłem zdziwiony pierwszy raz od kąt pamiętam nic mi nie zrobili, a dali radę, ale czy dobrą. W sumie racja przytyło mi się przez ten miesiąc. Wątpię żeby Mike ze mną zerwał bo w końcu sam powiedział że wygląd nigdy nie miał dla niego znaczenia, ale z drugiej strony Bowers ma racje dużo osób tak mówiło. Wątpię aby słuchanie go było dobrym pomysłem, ale dał mi radę dobrą radę.

Wróciłem do domu cały czas myśląc nad tym co powiedział mi Henry. Nie mam pojęcia czemu zaprzątam sobie tym głowę, ale się boję po prostu stresuje.

- O Willy wróciłeś, chodź na śniadanie! - Zawołała moja mama.
- Oh idę. - Powiedziałem ściągałem buty i usiadłem przy stole. Obok mnie usiadła El która od razu się do mnie uśmiechnęła, ja jak to na dobrego brata wypada odwzajemniłem gest.
Moja mama położyła kanapki na stole po czym wzięliśmy się za jedzenie. Chciałem wsiąść jedną, ale przypomniałem sobie słowa Henry'ego. On ma rację muszę schudnąć.
- A ty czemu nie jesz Will? - Zapytała moja mama.
- Oh jadłem rano jak w jeszcze spaliścię. - Uśmiechnąłę się i odszedłem od stołu.

Wróciłem do pokoju w brzuchu burczy mi nie ziemsko, ale ma wrażenie że mimo tego nic nie zjem. Może i sobie to wmawiam, ale mam mało czasu do spotkania z Mike'im a nie chce aby zobaczył mnie jak grubą świnie.

Kiedyś Będzie Lepiej |Byler | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz