— Mamusia? Tatuś? Wlócicie, plawda?
Mebuki przykucnęła i mocno przytuliła swoją pięciolatkę.
— Oczywiście, że tak, Sakura-chan. Twój tata i ja idziemy tylko na misję rangi B. Powinniśmy wrócić za dwa dni. Możesz o siebie zadbać, prawda?
— Un! — Sakura uśmiechnęła się. Odwróciła się i skoczyła w ramiona czekającego ojca. Kizashi zachichotał i potargał jej włosy. Z ostatnią falą uścisków, obaj jounini opuścili dom, zostawiając swoją niewinną córeczkę samą.
***
Stała w rogu sali szpitalnej, z kolanami przyciśniętymi do piersi, a jej załzawione szmaragdowe oczy wpatrywały się w dwoje ludzi ukrytych pod śnieżnobiałymi prześcieradłami. Była tu od dwóch godzin, ociekając łzy i marząc, żeby mamusia i tatuś do niej wrócili. Blondyn przykucnął przed pięciolatką.
— O co chodzi?
— Ma-mamusia i ta-tatuś... oni... oni są tacy zimni... plóbowałam ich ogzać... plóbowałam ich ogzać... ale... Mamusia i tatuś nie wlócą!! — zawołała, chowając twarz w ramionach. Yondaime Hokage poklepał ją po głowie i podszedł do przechodzącej pielęgniarki.
— Ta mała dziewczynka... jest córką Kizashiego i Mebuki Haruno, prawda? — zapytał Minato. Zerknął przez ramię na rozpłakaną dziewczynę. Pielęgniarka przejrzała notatnik, po czym lekko skinęła głową.
— Hai, Hokage-sama. Kizashi i Mebuki Haruno poszli na rangę B, która zmieniła się na S i zostali zaatakowani przez poszukiwanego ninja. Drużyna posiłkowa przybyła na miejsce, ale byli za późno. Widzieli zarys napastnika, zanim zniknął. Jego opis: opalona skóra, około sześciu stóp wzrostu, czysto czarny płaszcz, biały kaptur, czarna maska, zielone oczy i przekreślone hitai-ate Takigakure. Ich córka ma na imię Sakura. Poza rodzicami nie ma rodziny — powiedziała pielęgniarka — Biedna dziewczyna. Mówi, że nie chce mieszkać z nikim poza rodzicami i prosi, by mieszkać sama. Na podstawie finansów Haruno, Sakura ma dość pieniędzy, żeby się utrzymać do piętnastu lat.
— Jej dom?
— Będzie mieszkać w domu swoich rodziców. To w pełni się opłaci. Jest w stanie tam mieszkać, ale potrzebujemy tylko twojej zgody, Hokage-sama.
Minato westchnął i ponownie spojrzał na dziewczynkę. Tym razem przestała płakać, ale jej wzrok znów był utkwiony w szpitalnych łóżkach. Zawsze mógł wysłać ją do sierocińca lub domu zastępczego, ale byłoby to sprzeczne z tym, czego chciała Sakura, prawdopodobnie czyniąc ją nieszczęśliwą. Wyprostował plecy. Gdyby musiał podjąć taką samą decyzję dla swojego syna, co by zrobił? Podszedł do różowowłosej pięciolatki.
— Sakura-chan... naprawdę chcesz żyć sama?
Pociągnęła nosem i spojrzała w górę.
— H-Hai, Hokage-sama. Nie chcę zyć z kimś innym, poza mamusią i tatusiem. Mogę się o siebie zadbac, obiecuję.
***
I oto stała na środku dwupiętrowego domu – zupełnie sama. Wydawało się to cudem, że Hokage-sama pozwolił jej na takie warunki życia. Na początku może być ciężko, ale da sobie radę. W osobistej bibliotece ojca znajdowały się książki, z których mogła się uczyć, ukryta w domu broń, której mogła nauczyć się używać, oraz proste książki z przepisami, które matka trzymała w szafkach nad piecem.
Ale pieniądze i rachunki...
Jej sąsiadka Anko obiecała, że pomoże jej w finansach i tak dalej. Sakura podeszła do lodówki i wyciągnęła umeboshi onigiri, które zrobiła dla niej jej matka, zanim wyszła. Dziewczyna usiadła przy stole i wgryzła się w przekąskę, nie zawracając sobie głowy podgrzewaniem. Ugryzła kolejny kęs, tym razem świeży zestaw łez spływał jej po policzkach.
CZYTASZ
Darkest Before Dawn
FanfictionOrochimaru nigdy nie został zbuntowanym ninja. Czwarty Hokage wciąż stał wysoko. Nie było masakry Uchiha. Akatsuki nigdy nie istniało. Madara nigdy nie stał się problemem. Co może się nie udać w tak idealnym świecie? Sakura Haruno zawsze była sama...