— Wracaj do szpitala, Tenzo-san! — Sakura rozkazała: — Nie powinieneś chodzić z wewnętrznym krwawieniem!
Tenzo zachichotał.
— W porządku, Sakura-chan, pójdę. Uważaj na siebie.
Zaledwie kilka minut po jego wyjściu Ibiki wrócił z małym stosem papierów. Skinął dziewczynie, by poszła za nim, a ona zrobiła to bez pytań. Jak zawsze. Czasami Ibiki zastanawiał się, dlaczego dziewczyna była taka uległa. Istniało wiele scenariuszy, z których mógł wybierać, ale jedyną rzeczą, którą można było wybrać, było to, że była sama. Do diabła, obraz martwych ciał jej rodziców prawdopodobnie wciąż był świeży w jej umyśle. Śledczy obejrzał się przez ramię, by zobaczyć ten wszechobecny uśmiech na jej twarzy. Odwrócił się do przodu i wszedł do pobliskiego sklepu z dango.
— Ech? Co my tu robimy, Morino-san? Znowu przerywamy pracę?
Ibiki zignorował drgnięcie w oku i słabo skryty chichot, który nastąpił po tym.
— Właściwie to muszę spotkać się z jouninem. Jest najmłodszym, jaki kiedykolwiek otrzymał awans. Muszę wypełnić kilka formularzy i porozmawiać z nim o kilku rzeczach.
— Więc on jest cudownym dzieckiem?
— Tak. I pamiętasz, co ci mówiłem o dołączaniu do mnie na spotkania?
— Un! Usiądź, zamknij się, ale obserwuj uważnie!
— Dobrze.
Sakura rozejrzała się po sklepie w poszukiwaniu kogoś, kto pasowałby do profilu cudownego dziecka. Szmaragdowe oczy w końcu dostrzegły czarnowłosego chłopca, może około dziesięciu lat, siedzącego samotnie i spokojnie popijającego herbatę. Następną rzeczą, jaką zauważyła, był szczególny herb na jego ciemnym ubraniu. Zamrugała, zanim spojrzała na przesłuchującego.
— Jak ma na imię, Morino-san? — zapytała Sakura przyciszonym głosem. Ibiki spojrzał na nią z rozbawieniem.
— Itachi Uchiha.
Policzki Sakury wydęły się, zanim otworzyła książkę i nabazgrała coś zupełnie nieczytelnego. Poklepał ją po głowie i skierował w stronę stołu.
***
Pierwszą rzeczą, jaką zauważył, było to, że do sklepu z dango wkroczyło dziecko z absurdalnie różowymi włosami u boku głównego przesłuchującego sektora ANBU. Brwi Itachiego zmarszczyły się nieznacznie.
‚‚Jakie dziwne..."
Patrzył, jak szepnęła coś, czego nie do końca mógł wyłapać, po czym wzdrygnął się, gdy zaczęła wściekle pisać w swojej książce. Niedługo potem Ibiki i dziewczyna usiedli naprzeciwko niego.
— Uchiha-san. — powitał Ibiki. — Możemy zaczynać?
Itachi skinął głową w stronę starszego mężczyzny. Przyjmował podane papiery i wypełniał je bez żadnych problemów.
***
Pięć minut i Sakura się nudziła. Morino-san kazał uważnie obserwować cudowne dziecko, ale co było do obserwacji? Itachi-san był prawie cichy, uprzejmy, powściągliwy i wyrafinowany. Jak arystokrata. Po prostu osoba, która starała się trzymać emocje w ryzach i miała najwięcej do ukrycia. Sakura zachichotała w duchu. Byłoby tak fajnie...
W jej widzeniu peryferyjnym błysnęły dwie żółte kule.
Pięciolatka spojrzała w górę. Jej głowa była nieruchoma, ale jej oczy biegały po pokoju. Nie, nic tam nie było. Zeskoczyła z krzesła, położyła książkę na siedzeniu i wyszła. Itachi wpatrywał się w nią z uniesioną brwią. Ibiki kontynuował czytanie, niewzruszony.
— Czasami tak odchodzi. — dodał: — Wróci prędzej czy później.
***
Strażnicy przy głównej bramie wypuścili Sakurę z wioski z uśmiechem i machnięciem ręki, gdy szła do lasu. Przez kilka minut prześlizgiwała się między drzewami, po czym spoczęła w pobliżu strumienia.
— Panie z żółtymi oczami w sklepie z dango? Jesteś tutaj?
CZYTASZ
Darkest Before Dawn
FanfictionOrochimaru nigdy nie został zbuntowanym ninja. Czwarty Hokage wciąż stał wysoko. Nie było masakry Uchiha. Akatsuki nigdy nie istniało. Madara nigdy nie stał się problemem. Co może się nie udać w tak idealnym świecie? Sakura Haruno zawsze była sama...