— Wejdź, Morino-san! Jak się masz? — wykrzyknęła Sakura z bezczelnym uśmiechem na pulchnej twarzy. Całkowicie otworzyła drzwi i wpuściła mężczyznę. Następnie pobiegła do kuchni, wyjęła stołek i zaczęła robić herbatę.
Ibiki wpatrywał się w małą dziewczynkę ze zdumieniem i lekką irytacją. Raz: został odrzucony przez pięcioletnią dziewczynkę. Dwa: został odrzucony przez pięcioletnią dziewczynkę. Trzy: była całkiem sama... a jednak nie wydawała się w najmniejszym stopniu speszona. Sakura postawiła na stole dwie ceramiczne filiżanki do herbaty i usiadła naprzeciwko przesłuchującego. Ibiki nie mógł nie zauważyć, że uśmiech nigdy nie opuścił jej twarzy.
Nie wydawał się do końca... prawdziwy - tyle mógł powiedzieć. Patrzył, jak jej małe dłonie ściskają filiżankę z herbatą i ostrożnie unoszą ją do ust. Nie wyglądała na zmartwioną śmiercią rodziców. Brak cieni pod oczami, świadczących o tym, że nie wyspała się wystarczająco. Jak dziecko może być takie niewrażliwe? Cóż, znał odpowiedź na to pytanie. Dzieci widziały świat inaczej niż dorośli. I nie wiadomo, co może w tej chwili przechodzić przez jej umysł. Ibiki oparł łokcie na stole i pochylił się do przodu.
— No więc, dzieciaku. Powiesz mi, dlaczego tak rażąco odrzuciłaś mnie jako swojego sensei'a? — zapytał. Sakura zachichotała.
— Nie!
Oko Ibikiego zadrgało kilka razy, zanim pociągnął łyk herbaty, przysparzając sobie małego chichotu dziewczyny. Zadał jeszcze kilka pytań na temat jej rodziny, jej wykształcenia i nauki. Sakura odpowiedziała na wszystkie szczerze i wesoło, jak oczekiwał śledczy. Przyglądał się jej z zaciekawieniem, gdy opowiadała o tym, czego dowiedziała się z książek swojego zmarłego ojca. Musiał przyznać, że go zaskoczyła.
A nikt nie zaskakuje Ibikiego Morino. Ibiki był człowiekiem, który widział wiele rzeczy przez swoje lata jako śledczy. Jedyną rzeczą, której nie spodziewał się zobaczyć, było to, że został pokonany przez małe dziecko, dosłownie piętnaście lat młodszego od niego. W końcu odstawił filiżankę z herbatą i spojrzał na Sakurę nieczytelnymi oczami.
— Ty, Sakura Haruno, jesteś pięcioletnią dziewczyną, która straciła rodziców nieco ponad tydzień temu. Kiedy mówisz o nich, nie jest ci smutno, że odeszli, ani nie denerwujesz się, że nigdy znowu ich nie zobaczysz. W twoim młodym wieku spodziewałem się, że będziesz przynajmniej trochę zniechęcona, ale nadal spędzasz swoje dni, jakby życie było najlepszą rzeczą, jaka ci się przytrafiła, i naprawdę chciałbym wiedzieć dlaczego.
Sakura znów się do niego uśmiechnęła.
— Tylko dlatego, że nie wyglądam smutno, nie oznacza, że w środku nie umieram. Bardzo tęsknię za mamusią i tatusiem. I nienawidzę tego ninja Takigakure.
Jego oczy rozszerzyły się drastycznie.
— A kiedy znajdę człowieka, który zabrał mamusię i tatusia...
Szmaragdowe kule zalśniły mrocznie, powodując, że szczęka Ibikiego się wychyliła. Jej uśmiech stał się szerszy.
— Sprawię, że będzie cierpiał.***
Papier był porozrzucany po całym biurku głównego śledczego, ale on sam nie zwracał na to uwagi. Był zbyt pochłonięty tym, czego był świadkiem godzinę temu.
– A kiedy znajdę człowieka, który zabrał mamusię i tatusia... sprawię, że będzie cierpiał.
Ta dziewczyna była bardziej interesująca, niż sądził. Ibiki odchylił się na swoim miejscu z westchnieniem i skrzyżował ręce za głową. Sakura Haruno była najbardziej intrygującym dzieckiem, jakie kiedykolwiek spotkał. Była taka młoda i prawdopodobnie nie zasługiwała na to, co jej się właśnie przydarzyło. Ibiki uśmiechnął się.
‚‚Powinienem jej pomóc, prawda?"
CZYTASZ
Darkest Before Dawn
FanfictionOrochimaru nigdy nie został zbuntowanym ninja. Czwarty Hokage wciąż stał wysoko. Nie było masakry Uchiha. Akatsuki nigdy nie istniało. Madara nigdy nie stał się problemem. Co może się nie udać w tak idealnym świecie? Sakura Haruno zawsze była sama...