Przez kilka sekund panowała cisza, zanim korzenie wystrzeliły z ziemi i owinęły się wokół jej kostek i tułowia.
— Och? To dziecko mnie zobaczyło? Jestem zaskoczony.
Sakura nie mogła dopasować głosów do żadnych ciał. O ile wiedziała, w okolicy nie było ludzi.
— Twoje oczy są bardzo jasne, proszę pana.
— Są, prawda? Czy rodzice nigdy nie kazali ci trzymać się z daleka od kolorowych drapieżników? Zwykle są niebezpieczne, a nawet trujące.
— Nie sądzę, aby zmarli ludzie mogli mi powiedzieć coś takiego. — odpowiedziała cicho. W powietrzu uniósł się głuchy śmiech. Nie z jednego miejsca, ale zewsząd.
— Zmarli? Ach, więc nawet świat nie lituje się nad młodymi i bezbronnymi. Może sam bym się nad tobą ulitował, gdybym był zwykłym cywilem. Ale niestety, jak widzisz, nie jestem.
Do tego czasu korzenie zacieśniły się jeszcze bardziej. Zaczynały miażdżyć jej klatkę piersiową, utrudniając oddychanie, a krawędź jej pola widzenia stała się niewyraźna.
— W-Więc to w porządku z-zabić mnie...
Korzenie opadły na jej nagłe oświadczenie.
— N-nie proszę o żadną l-litość. Jestem teraz naprawdę całkiem sama, więc można powiedzieć, że nikt b-by za mną nie tęsknił. ... w-wszystko... w porządku.
Wszystko było nieruchome przez chwilę, zanim pojawił się nowy korzeń z kunaiem w jego uścisku.
***
Itachi zauważył, że trzy godziny później dziewczyna jeszcze nie wróciła. Jego oczy zabarwiły się szkarłatem, gdy szukał jakiegokolwiek zmartwienia na twarzy Ibikiego. Ale Ibiki był całkowicie spokojny. Śledczy skończył wypełniać formularze, po czym zebrał wszystkie papiery, a także niebieską książkę dziewczyny.
— Minato-sama oczekuje cię w swoim biurze jutro o 15:00. Uważaj na siebie, Uchiha-san. — Skłonił głowę i wyszedł ze sklepu z dango. Kiedy Ibiki opuścił restaurację, słońce było już nisko na niebie. Sakura wychodziła w ten sposób co jakiś czas na około trzydzieści minut do godziny, ale nigdy całe trzy godziny.
Chodził po ruchliwych ulicach Konohy, szukając kępki tych różowych włosów. Gdziekolwiek. Ale nigdzie jej nie było. Następnie sprawdził parki i bibliotekę. Tam też nie ma śladu. Na koniec sprawdził dom Haruno. Wszedł do dwupiętrowego budynku. Pięć kunai poleciało z prawej strony, z łatwością ich uniknął. Następnie pojawiły się shurikeny powyżej i metalowy kolec od dołu. Ibiki skinął sobie głową, pod wrażeniem. Pułapki nie były wysokiej jakości, ale przynajmniej tam były. Domyślał się, że Sakura już się pojawi.
To znaczy, gdyby tu była.
A nie była.
Ibiki westchnął i odłożył książkę na stolik do kawy. Rozejrzał się po prawie pustym domu. Jak pięciolatka może żyć w miejscu tak... jałowym? Nie było w nim zdjęć i prawdopodobnie wszystko, co krzyczało „mama i tata", zostało odłożone. Nawet powietrze wokół tego miejsca wydawało się zimne i samotne. I to było...
Smutne.
CZYTASZ
Darkest Before Dawn
FanficOrochimaru nigdy nie został zbuntowanym ninja. Czwarty Hokage wciąż stał wysoko. Nie było masakry Uchiha. Akatsuki nigdy nie istniało. Madara nigdy nie stał się problemem. Co może się nie udać w tak idealnym świecie? Sakura Haruno zawsze była sama...