t w o

2.2K 183 201
                                    

Dochodziła właśnie 7:20 poniedziałku, a ja nie zmrużyłem ani jednego oka przez całą noc przez stres i między innymi kilka puszek napojów energetycznych i czekałem teraz na zbawienie, które by mi pozwoliło zostać w domu.

No, ale żadnego zbawienia nie było - trzeba się ruszyć zbierać do szkoły - to była moja pierwsza myśl.

Zbiegłem na dół po schodach do salonu i z salonu z którego zabrałem plecak, który miał dosłownie dwa zeszyty, których nie będę używać nawet, zacząłem kierować się do kuchni, gdzie zbierała się do pracy moja mama.

- Cześć.- powiedziałem cicho.

- O, witam jak humor przed szkołą? Zestresowany?- pytała.

- Szczerze to jestem całkiem spokojny, gdyby nie to, że trochę się martwię jacy będą nauczyciele i jak zareagują na ucznia, który przychodzi nagle znikąd, trzy miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego.- skłamałem, byłem wręcz zesrany tym co mogę zastać w tej szkole.

- Nie martw się skarbie, napewno każdy cie pokocha.- skinąłem głową w stronę mamy na pokazanie, że miło mi, gdy wiem sam dobrze wiem, że i tak kłamie i ani jedno z nas w to nie wierzy.

Zacząłem się kierować w stronę drzwi by ubrać buty i powoli wychodzić z domu.

- Karl!! A śniadanie?? - usłyszałem krzyk.

- Spokojnie kupię coś po drodze!!- odkrzyknąłem - oczywiście ze skłamałem - od dłuższego czasu nie widziałem sensu w nabieraniu masy, gdy tak dobrze idzie mi chudnięcie i ćwiczenia. Po drugie myślę że jedzenie przed pierwszym dniem w szkole - na taki stres - jest głupim pomysłem.

W taki sposób, kiedy tylko przekroczyłem próg mojego domu od razu doznałem zawrotów głowy - zapowiada się bardzo dobry dzień w szkole.

⁺˳✧༚

Kiedy spojrzałem na telefon i zobaczyłem, że jest już wpół do ósmej przyspieszyłem trochę kroku, gdyż zorientowałem się, że muszę jeszcze odebrać swój plan lekcji z sekretariatu, ogarnąć gdzie jest moja szafka i mniej więcej rzucić okiem na to gdzie są jakie klasy.

Jak tylko zauważyłem że jestem przed szkołą i zobaczyłem tych wszytskich uczniów, zajmujących się codziennymi obowiązkami, zaczęło mnie mdlić - nie dlatego że coś robią, tylko sam fakt że będę musiał koło tylu ludzi przebywać.

Ruszyłem w stronę drzwi wejściowych i tak przemierzałem korytarz, aż w końcu natrafiłem na sekretariat do, którego cicho zapukałem i wszedłem do środka.

- Dzień dobry, nazywam się Karl Jacobs i jestem nowy... - zacząłem, ale już w zasadzie nie wiedziałem, co dalej mówić.

- Ooo, tak, dzień dobry Karl wiem, wiem już ci daje plan lekcji i kluczyk do szafki - odpowiedziała dosyć energicznie i miło kobieta, powoli odeszła ode mnie, po czym wróciła z kluczem i malutką kartką, na której miałem wszystko rozpisane.

-A, przepraszam jeszcze jedno... - zacząłem niepewnie.

- Tak skarbie? -

- W którą stronę kierować się do sali... - zatrzymałem się na chwile by sprawdzić gdzie mam pierwszą lekcje - do sali matematycznej? - dodałem szybko po chwili.

- Prosto i w lewo, będzie sala numer dwadzieścia siedem i to jest właśnie ta klasa, szkoda że nie przyszedłeś wcześniej, mógłbyś sam się rozejrzeć po szkole i trochę zapamiętać miejsc lub bym ci kogoś wysłała do oprowadzenia. - uśmiechnęła się miło.

- Myślę ze obejdzie się bez tego, dziękuje i do widzenia!- odpowiedziałem i wyszedłem z sekretariatu... to było bardzo niezręczne pierwsze spotkanie z żywym człowiekiem w tej szkole zwłaszcza, że każdy wygada tam na wykończonego życiem.

⁺˳✧༚

Szedłem już jakiś kawałek korytarzem, chowając klucze z szafki do kieszeni, gdyż na ten moment nie będą mi potrzebne. Patrząc na kartkę z rozpiską, poczułem niesamowity ból w okolicach brzucha.

Tak, dobiłem do kogoś pierwszego dnia szkoły, wywalając się na środku korytarza - myślałem że po rozmowie z panią z sekretariatu nie będzie nic bardziej niezręcznego, ale jednak... myliłem się.

- Jezu przepraszam...- zacząłem lekko się jąkając i próbować szybko opanować sytuacje, cały roztrzęsiony, lecz w tamtym momencie spojrzałem na chłopaka na którego wpadłem.

- Cześć Karl.- uśmiechnął się do mnie Nick, naprawdę ciepłym uśmiechem.

- O, cześć Nick, naprawdę przepraszam ja...-

- Nic nie szkodzi.- powiedział chłopak uprzedzając mnie. - Nie myślałem że dzisiejszy dzień zacznie się tak barwnie.- zaśmiał się tylko cicho i pomógł mi wstać z podłogi.

-Nie myślałem że wpadnę akurat na ciebie... Nawet nie myślałem, że chodzisz do tej szkoły... - zacząłem niepewnie.

-No cóż jeszcze niestety chodzę, która klasa? - zapytał.

- Druga i mam teraz pierwszą matematykę, a ty?- nie powiem byłem bardzo spięty i zestresowany, by wypaść przed nim dobrze.

W sumie, żeby wypaść dziś przed kimkolwiek dzisiaj dobrze...

- Też druga, ale teraz niestety mam angielski. - odpowiedział - Mogę zobaczyć?- wskazał na małą karteczkę z wypisem mych lekcji, na co mu ją podałem.

- Ale mamy przynajmniej razem fizykę, historie, biologię i geografie - uśmiechnął się serdecznie.

Nagle dzwonek zabrzmiał na co Sapnap tylko się pożegnał szybko, a ja niczym strzała poleciałem do sali matematycznej licząc że nikomu nie podpadne.

Dym naszych żyć | KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz