Rozdział 9: Ona nie żyje.

492 22 120
                                    

Cześć Kochani!

Co tam u was?

Ja obchodzę dzisiaj urodziny!

Zapraszam do komentowania i zostawiania gwiazdek!

Suchość w ustach nie daje mi spać. Nie otwieram nawet oczu, tylko myślę o zalaniu Sahary w gardle mineralną cieczą, którą zawsze trzymam przy łóżku. W drodze po wodę, moja ręka zatrzymuje się na czymś twardym. Macam to coś i zmysłem dotyku rozumiem, że to czyjaś ręka. O kurwa. Boże to znowu się dzieje.

Jakoś we wrześniu pod koniec po jakiejś imprezie w Devile Club obudziłam się z Eliotem w łóżku. Było to po naszym burzliwym związku i jeszcze gorszym rozstaniu. Ustaliliśmy wtedy, że nigdy więcej się to nie powtórzy. Potem był sylwester, potem impreza walentynkowa, a potem Jax lub Ronie mnie pilnowali.

Chyba jednak nieskutecznie.

Otwieram oczy z zamiarem opierdolenia Eliota, ale zamiast niego widzę czarnowłosą postać. Co więcej jesteśmy w siebie wtuleni, a ja cały czas gładzę jego bicepsa. Nie czuję żadnego skrawka materiału na sobie, podejrzewam, że chłopak też jest nagi. Lekko odkrywam kołdrę w celu sprawdzenia moich przypuszczeń. Sprawdzają się. Cholera, pieprzyliśmy się.

To było miłe, nie przestawaj. - Mruczy Nicolas.

Zamiast wykonać jego polecenie, podnoszę się. Wstaję i zabieram koszulkę leżącą obok łóżka. Sięga mi do połowy ud. Jest biała i pachnie nim. Woda kolońska, czarne black devile i mięta. To jego koszulka. Najbardziej intensywny jest zapach jego wody kolońskiej. Nie czuje tego zapachu od innych moich znajomych, ten jest wyjątkowy. Papierosy które pali, również mają swój specyficzny zapach. Połączenie jego wody i fajek jest cholernie miłe.

- Wracaj tu. - Chłopak dalej nie otwiera oczu. - Dalia, chodź, proszę. - Klepie miejsce, z którego właśnie wstałam.

- Powinieneś już iść. - Mówiąc to wchodzę do łazienki.

Zamykam się od środka, zrzucam koszulkę chłopaka na białe kafelki i biorę szybką kąpiel. Nie myślę o niczym innym niż o tym, aby zmyć z siebie wstyd. Boże jak ja mogłam iść z nim do łóżka. Tak się zarzekałam, że więcej go nie zobaczę. W ciągu dwóch dni byłam z nim na randce i w łóżku. Boże, ale ja jestem głupia.

Owinięta błękitnym satynowym szlafrokiem wychodzę z łazienki. Mam nadzieję ż Nick już sobie poszedł. Nadzieja matką głupich. Siedzi na łóżku ubrany do połowy i robi coś w telefonie. Chłopak na sekundę odrywa wzrok od sprzętu. Widzę jak jego kąciki ust idą do góry. Po chwili powraca do smartfona, aby go zablokować i wsadzić do kieszeni czarnych dżinsów.

- Gdybyśmy wczoraj się nie kochali uznałbym cię za anioła w tym szlafroczku. - Podnosi się z łóżka i twardo podchodzi do mnie. Cofam się na ścianę, a jego dłonie lądują po obu stronach mojej głowy. Chłopak pochyla się nade mną. - Po tej nocy uznaje cię jednak za diablice. - Cały czas się uśmiecha. Co więcej, jest to wyjątkowy uśmiech. Nikt takiego nie ma. Nigdy takiego nie widziałam.

Ten uśmiech nie jest ani trochę cwaniacki, jak to miał w zwyczaju mnie obdarzać nim. Ten jest inny. Za cholerę nie mogę wywnioskować co on oznacza. Nie zmienia to faktu, że jest piękny.

Moje źrenice powiększają się do wielkości piłeczek pingpongowych. Oddech zamiera. Suchość w ustach coraz bardziej jest odczuwalna i to nie wina kaca. Moje podbrzusze niebezpiecznie się zaciska. Ja pierdole, wystarczy jedno zdanie i fakt, że stoi przed mną bez koszulki. Jego mięsie są bardzo, ale to bardzo widoczne. Na ramionach zauważam czerwone ślady. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wyglądają jego plecy.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz